#seapunk

„Czego to ludzie nie wymyślą”. Doświadczenie i obserwacja uczą nas, że są w stanie wymyślić naprawdę wiele. Ludzie cały czas próbują znaleźć coś nowego i oryginalnego. Zwłaszcza w dobie, kiedy informacje tak szybko się rozprzestrzeniają. Coś, co wczoraj było modne, za chwilę może być passé. Hipsterzy dawno poszli w odstawkę, trzeba było poszukać czegoś bardziej alternatywnego.

www.deviantart.com

Słyszeliście więc o istnieniu trendu seapunk?

Określenie ‘seapunk’ zaczęło pojawiać się już na początku 2011 roku i rozwijało się przede wszystkim za pośrednictwem hashtagów na platformie Tumblr. Jej ojcem był DJ Lil Internet, który jako pierwszy użył takiego określenia. Od tego momentu zaczęło się ono rozprzestrzeniać i opanowywać sieć.

 

Na czym to w ogóle polega? Najważniejsza idea to fascynacja latami 90. i początkiem lat 2000. Przede wszystkich estetyką ówczesnego Internetu. Jest to również związane z zawartym w nazwie morzem – a więc w grę wchodzą wszelkie motywy oceaniczne i marynistyczne. Sami seapunkowcy to osoby, które tęsknią za czasami sprzed 10-15 lat. To subkultura, która powstała w Internecie i tam też najlepiej się czuje. Stąd też duży nacisk na kultywowanie wyglądu Internetu tamtych lat – wyrazistego, kolorowego i migającego.

 

Seapunk to moda. Ponownie powiązana z kultem lat 90. i wodą. Popularne są włosy a la syrenka – pofarbowane na pastelowe zielone, niebieskie lub turkusowe kolory, najlepiej lekko potargane. Na ubraniach często widzimy motywy wodne – fale, oceany, delfiny. Pojawiają się też popularne przed laty symbole yin i yang, żółta uśmiechnięta buzia czy symbole związane z ruchem new-age. Całkiem niedawno rynek zalały też ubrania z motywem kosmicznym. Chyba wszyscy kojarzymy leginsy i bluzy z motywem galaktyki. Członkowie subkultury noszą również dużo dodatków – często niekonwencjonalnych. Mamy więc czapki z buzią Pikachu lub torebki w kształcie muszelek. Ogólnie estetykę seapunk można uznać za dość kiczowatą – i to chodzi. Królują neonowe kolory, grafiki inspirowane grafikami komputerowymi z lat 90. i stworzenia morskie.

 

Metaliczne, neonowe stylizacje w podwodnych odcieniach z odważnymi printami znalazły swoje miejsce również na wybiegach – zwłaszcza w zeszłorocznym sezonie wiosennym. Do trendu przyłączyli się tacy projektanci jak Alexander McQueen (2010), Oscar de la Renta, Giogrio Armani, Monique Lhuillier, Burberry, Michael Kors, Givenchy czy Versace.

 

Seapunk to również muzyka. Niestety nie jest to muzyka dla wszystkich. Głównym założeniem jest wykorzystywanie bitów z piosenek (ale nie tylko) sprzed 10 lat i nadawanie im mocno alternatywnego brzmienia. Ostatecznie zyskują bardzo narkotyczny, enigmatyczny charakter – zazwyczaj to zbiór dziwnych, czasem męczących, dźwięków. Wiele utworów to mocno zremixowane fragmenty, na które niejednokrotnie nałożony jest efekt spowolnienia.

 

To oczywiście jeszcze nie wszystko. Nostalgia za latami 90. przejawia się również poprzez wracanie do starych seriali, bajek oraz gier komputerowych. Do łask wracają takie animacje jak na przykład „Czarodziejka z księżyca”, w której kolorystyka była żywa, bohaterki były ubrane w żeglarskie mundurki, a część z nich miała nawet zielone lub niebieskie włosy.

 

Seapunk przedostał się też do mainstreamu. Zainspirowało się nim kilka gwiazd wielkiego formatu. Dziennikarze szybko wychwytują i łączą morskie motywy z rzeczoną subkulturą. I tak powiązano z nią Azealię Banks za sprawą jej teledysku do piosenki „Atlantis”, w którym piosenkarka z zielonymi włosami tańczy na tle psychodelicznych, neonowych obrazów. Na podobnym tle wystąpiła też Rihanna podczas koncertu w Sathurday Night Live w 2012 roku. Mimo wszystko zdaje się, że w ich wypadku to jedynie fascynacja konwencją, a nie faktyczne utożsamianie się z nią.

 

W dzisiejszych czasach wszystko jest płynne i trudno podać dokładną definicję albo określić granice. Jeśli chodzi o seapunk to The New York Times nazwał go „internertowym dowcipem z muzyką”. W tym momencie trudno powiedzieć, ile w tym wszystkim dowcipu, a ile faktycznej ideologii. W każdym razie to jedna z niewielu subkultur, która rozwinęła się w Internecie, a potem trafiła do teledysków i na pokazy mody. Chapeau-bas!

 

Aleksandra Supryn

ZOSTAW ODPOWIEDŹ