Centrum handlowe rozkoszy
Bangkok, to obok Meksyku, Stambułu, Tokio, Taipei, Singapuru i Addis Abeby jedna ze światowych stolic prostytucji. Erotyczne enklawy współczesnego świata charakteryzują się tym, że rynek usług seksualnych już nawet nie próbuje tu schodzić do podziemia. Tajowie nie są społeczeństwem bezpruderyjnym, choć Zachodni popyt na wdzięki orientalnych Tajek padł tu na podatny grunt patriarchatu. Tajlandia to kraj pięknych plaż i świątyń, gościnnych ludzi i jedynego w swoim rodzaju burdelowego centrum handlowego.
Prostytucja w Tajlandii nie jest jednoznacznie nielegalna. Społeczne przyzwolenie, ogrom rynku i dochody z niego czerpane przez przedstawicieli rządzących elit w praktyce doprowadziły do wytworzenia się pewnych ram prawnych tego zjawiska. Tajlandia swoją pozycję seks-turystycznego centrum świata zawdzięcza wojnie w Wietnamie. W tym czasie stała się bazą R&R (ang. rest and relaxation – odpoczynek i relaks) amerykańskich wojsk stacjonujących na terenie całej Azji. Całkowita liczba osób pracujących w tajlandzkim sektorze seks usług jest trudna do oszacowania – badania podają od 20o tys. do 3 mln. Prostytucja jest jednak z pewnością niezwykle dochodową branżą tutejszej gospodarki. Przychody z niej stanowią 10% sektora usług turystycznych i 3% krajowego PKB.
Tajski seks biznes wyróżnia się na kilka sposobów. Po pierwsze, prawie 1/3 prostytutek to mężczyźni. Do nich zaliczają się również tzw. ladyboy’e, czyli transwestyci, którzy stanowią ok. 1% populacji Tajlandii. Nie prawdą jest, że tutejsi transwestyci parają się wyłącznie prostytucją. Z łatwością można ich spotkać na ulicach Bangkoku, a nawet wśród dzieci w tajlandzkich szkołach. Jak przystało na specyficzny, azjatycki gust w dziedzinie rozrywki, Tajki oferują szeroką gamę seksualnych show. Za pomocą newralgicznych miejsc swojego ciała odpowiednio wygimnastykowane panie strzelają piłeczkami do celów, przenoszą przedmioty z miejsca na miejsce lub na kartkach papieru wypisują imiona rozochoconych widzów. Kolejny element wyróżniający Tajlandię na erotycznej mapie świata to coś, na kształt centrum handlowego prostytucji. Najpopularniejszymi miejscami nocnego życia w Bangkoku są Patpong – dzielnica czerwonych latarni, Soi Cowboy – krótka ulica pełna klubów go-go i pięknych hostess oraz Nana Plaza – jedyny na świecie, kilkupoziomowy pasaż burdeli.
Nana Plaza to 3-piętrowa konstrukcja, na której wokół niewielkiego placu znajdują się błyszczące neonami bary i kluby go-go. Nazwa tego miejsca pochodzi od nazwiska wpływowej tajlandzkiej rodziny Nana, do której należy budynek. Jego historia sięga lat 70., gdy mieściły się tam głównie restauracje. Już na początku następnej dekady pojawiły się jednak pierwsze kluby go-go. Ostatni lokal niezwiązany z branżą erotyczną został sprzedany w 2005 roku. Jego miejsce zajął Rainbow 4, który jest tu największym lokalem, z dziewczętami o Japońskich rysach twarzy.
Spośród trzech, wcześniej wymienionych ośrodków życia nocnego w Bangkoku, Nana Plaza jest najrzadziej odwiedzana przez turystów i raczej nie spotkamy tu rodzin z dziećmi. Klienci tego przybytku wiedzą, po co odwiedzają miejsce mające opinię największego ośrodka seks usług na świecie. W Nana Plaza mieści się kilka hosteli typu short-time, czyli wynajmujących pokoje na godziny. Większość hoteli w Bangkoku pobiera dodatkową opłatę za Tajkę odwiedzającą pokój nocą. Bary i kluby w Nana Plaza teoretycznie nie świadczą bezpośrednich usług o charakterze seksualnym. Klienci, po uregulowaniu należności, mogą jednak swobodnie opuścić lokal z hostessą lub tancerką, która uprzednio wpadła im w oko.
Tajlandia to podobno Bangkok, kilka imprezowych wysp i trochę pól. Nawet jeśli tak jest, nie zmienia to faktu, że jest to niezwykle piękny, nowoczesny kraj o bogatej kulturze. Tajowie są przyjaźni, jedzenie świetne, a widoki zapierające dech w piersiach. A dziwki? Gdzie popyt, tam podaż.
Hanna Gajewska