Sztuka współczesna – cenne kółka i kwadraty
Sztuka współczesna – niekonwencjonalna, niejednolita, wyzwolona. Dzieło może przedstawiać wszystko – od przedmiotów codziennego użytku, poprzez ekscentryczne instalacje, po figury geometryczne. Obecnie artysta nie jest rzemieślnikiem tworzącym na zamówienie. Ukazuje własną wizję świata, a właściwie manifest przeciwko niemu. Znawcy przypisują sztuce uwolnienie otaczającej nas rzeczywistości ze sztywnych ram i nadanie jej nowego sensu oraz wymiaru. Sztuka nie jest oczywista, przez co laikowi trudno stwierdzić, co tak naprawdę przedstawia. Tym bardziej, trudno jest zrozumieć przekaz, kiedy dzieło uznane za przełomowe, warte miliony, przedstawia… kilka kółek.
W sprzedaży dzieł sztuki trudno dopatrywać się logiki. Cena zależy od dostępności danego dzieła na rynku oraz jego międzynarodowej rozpoznawalności. Znaczenie ma również obecność w światowej sławy kolekcjach i miejsce w historii sztuki. Niebotyczne kwoty na jakie dzieła są wyceniane, uzależnione są od poziomu bogactwa świtowych elit. Ceny przyprawiają o zawrót głowy, choć podobno sztuka jest wartością samą w sobie.
Obecnie miano najdroższego dzieła sztuki nosi tryptyk Francisa Bacona „Trzy studia portretu Luciana Freuda”, który został sprzedany za ponad 142 miliony dolarów! W tym samym czasie sprzedano dzieło Jeffa Koonsa „Balloon Dog (Orange)”, które osiągnęło zawrotną cenę ponad 58 milionów dolarów. „Silver Car Crash (Double Disaster)” Andy’ego Warhola sprzedano na licytacji za 105 milionów dolarów.
Wracając na polskie podwórko – u nas ceny za dzieła sztuki współczesnej też są wysokie, choć daleko nam jeszcze do Zachodu. Najdroższe dzieło polskiej sztuki współczesnej wyszło spod ręki Romana Opałki. Obraz „1965/1-∞, DETAIL 143,362-185,085”, został sprzedany na aukcji Sotheby’s w Londynie za 612 tysięcy funtów, stając się tym samym najdroższym obrazem artysty. Warto zaznaczyć, że jego przewidywana cena była dwa razy niższa.
Mając przed oczyma wszystkie wymienione dzieła, warto się zastanowić na czym właściwie polega fenomen sztuki współczesnej. Weźmy za przykład rzeźbę Jeffa Koonsa. To po prostu pomarańczowy piesek przypominający tego ukręconego ze specjalnego balonu. Dla przeciętnego Kowalskiego nie ma w tym żadnej niezwykłej estetyki ani piękna. Ot, balonowy pies i już. Gdy porównamy go z dziełami wielkich poprzedników wzbudzi uśmiech na twarzy, a nie podziw. Trudno zachwycać się czymś, czego fenomenu zwyczajnie nie da się pojąć. Tym bardziej trudno zrozumieć kwoty padające na aukcjach sztuki współczesnej. Można by pokusić się o stwierdzenie, że sztuka współczesna jest tylko dla nielicznych.
Aleksandra Maleszewska-Tomala