Mieć czy być?

miec tekst life4styleMaterializm zdaje się być domeną naszych czasów. Chęć posiadania jest tak silna, że potrafimy harować do utraty zdrowia, oszukiwać, a nawet kraść. Szaleństwo? Przecież rzeczy materialne nie dają nam szczęścia, choć z drugiej strony nie możemy się bez nich obyć.

 

Wikipedia podaje następującą definicję materializmu, wyszczególniając jego rodzaje, również ten, który najbardziej nas interesuje:

„Materializm ekonomiczny – chęć posiadania dużej ilości zasobów materialnych, do których przywiązuje się zbyt dużą wagę. Jest to też uzewnętrznianie swojego statusu i ocena własnego sukcesu. Cechuje się zazdrością, przewartościowaniem, potrzebą gromadzenia. Materialiści to osoby, dla których miarą szczęścia jest ilość posiadanych zasobów bez względu na ich przydatność.”

Kwintesencję uchwycono. Nie po raz pierwszy, dowiadujemy się „z czym to się je”. Dlaczego więc, tak łatwo wpadamy w wir posiadania? Otóż wiele rzeczy nam się wydaje. Sądzimy, że poprzez nabywanie kolejnych rzeczy, a zwłaszcza produktów czy usług luksusowych, wzbudzimy podziw u ludzi albo zazdrość u innych materialistów. Wydaje nam się również, że będziemy szczęśliwsi jeśli zdobędziemy jeszcze ten jeden, jedyny fant. Bzdura. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc będziemy potrzebowali coraz więcej i więcej.

Żyjemy w czasach, w których naszym życiem sterują media. Potrafią zakrzywiać nasze myślenie i tym samym, potrzeby. Internet, telewizja czy gazety, pełne są reklam nowych dóbr, w których nieustannie kusi się nas hasłami marketingowymi typu „musisz to mieć!”. Niesie to za sobą pewne niebezpieczeństwa, gdyż mania zakupów nie dotyczy tylko ludzi zamożnych, ale również tych, którzy w którymś momencie, aby kupować, muszą decydować się na kredyty. Ich celem jest odpowiednia „kreacja” na ludzi zamożnych, nawet jeśli są zadłużeni po uszy.

Takiego „sztucznego” stanu rzeczy nie da się jednak utrzymać zbyt długo. Psychologowie mówią, że takie zaspokajanie swoich wyimaginowanych potrzeb, kupowanie luksusowych rzeczy tylko po to, aby przez chwilę lepiej się poczuć lub lepiej wyglądać, jest zabiegiem podobnym do poprawiania sobie nastroju przez zażycie narkotyku czy upicie się. Sprawdza się to tylko na początku, na krótką metę, pozostawiając po sobie dziurę w budżecie i depresję. Ludzie owładnięci materializmem są mniej szczęśliwi i bardziej podatni na takie stany. Skoro nic nas ich zadowala i ciągle potrzebują czegoś nowego, trudno uzyskać im stan zaspokojenie i szczęścia. Problemy ze zdrowiem psychicznym mają nawet ci, którzy tylko marzą o zdobyciu większej ilości pieniędzy. Ludzie ci częściej skarżą się na różnego rodzaju bóle, oraz chętniej zaglądają do kieliszka czy eksperymentują z narkotykami. Zatem pogoń za sukcesem finansowym najwyraźniej nas unieszczęśliwia.

Kosztem ciągłej pogoni za pieniędzmi i dobrami materialnymi, cierpią często inne sfery życia. Zaniedbywanie rodziny, przyjaciół, partnerów albo nawet całkowita rezygnacja z wchodzenia w jakiekolwiek relacje jest często konsekwencją zatracenia się w pozyskiwaniu coraz większej ilości środków. Wszak wartości rodzinne, przyjaźń czy oddanie nie są tymi, które można kupić za pieniądze. Przykładem na to są choćby rozbite rodziny, których członkowie rozdzielają się, aby na przykład wyjechać za granicę, by więcej zarabiać.

Pełne konto w banku i obłożenie się nowymi fantami nie zapewni nam poczucia bezpieczeństwa. To stan ducha, którego również nie można kupić. Pieniądz nie jest też wartością pewną. Załamanie rynkowe czy kradzież może nas pozbawić naszej „pewności”. Nie możemy kupić sobie ani szczęścia, ani zdrowia!

Nikt nie mówi, że powinniśmy całkowicie odciąć się od tematu, przestać myśleć o zdobywaniu i zarabianiu. Dobra materialne są nam potrzebne do życia. Jednak należy wyznaczyć sobie hierarchię wartości i pomyśleć o tym, co i kto naprawdę daje nam szczęście, a przede wszystkim nie pozwolić, żeby cokolwiek, prócz nas samych, sterowało naszym życiem.


Olga Kowalczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ