Strasburger: nie mam zwyczaju podlizywać się młodemu pokoleniu i na siłę go pozyskiwać
To paranoja, że ludzie starsi czują się w tej chwili w gorszej sytuacji – mówi aktor. Jego zdaniem to młodsze pokolenia powinny zabiegać o uwagę starszych i czerpać z ich wiedzy i doświadczenia. Sam chętnie zaprzyjaźnia się z młodymi artystami i służy im radą. Nie zamierza jednak na siłę pozyskiwać ich uwagi – młodzi ludzie odznaczający się brakiem kultury i wynoszący się ponad innych nie mają szans zawrzeć z nim bliższej znajomości.
Karola Strasburgera można obecnie oglądać nie tylko w teleturnieju „Familiada”, lecz także nowym serialu TV4 „Miłość na zakręcie”. Wciela się w nim w postać Wiktora, ojca głównej bohaterki oraz dziadka dwojga nastolatków: 15-letniej Ani (Aleksandra Paśniewska) i 18-letniego Krystiana (Jasper Sołtysiewicz). Dziewczyna przeżywa okres nastoletniego buntu, w efekcie którego izoluje się od członków najbliższej rodziny, aktor nie ma z nią więc zbyt wielu wspólnych scen. Znacznie częściej spotyka się na planie z młodym aktorem grającym jego wnuka.
– Wszystko jest okej, fajny chłopak, i prywatnie, i ma fajną rolę, i wchodzi w życie ambitnie. Ma swoje problemy miłosne, próbuję mu w nich jakoś pomagać swoim doświadczeniem. I ta współpraca jest okej – mówi Karol Strasburger agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.
Aktor jest otwarty na współpracę z przedstawicielami młodego pokolenia aktorów. Gdy zauważa, że młodzi ludzie są chętni, by nawiązać z nim przyjacielską relację, nie odmawia, nie ma też nic przeciwko, by mówili do niego po imieniu. Nigdy nie wywyższa się w stosunku do osób z mniejszym doświadczeniem zawodowym czy życiowym i zawsze chętnie uzna za kumpla człowieka kulturalnego i grzecznego, niezależnie od jego wieku. Zwłaszcza, gdy mają wspólne zainteresowania i tematy do rozmów.
– Ale jeżeli widzę, że młody człowiek jest obrażony i wydaje mu się, że jest jakimś gwiazdorem, to mówiąc językiem kolokwialnym, ma przechlapane, prywatnie nie mam ochoty z nim rozmawiać, nie mam o czym, to on się ma starać, a nie ja – mówi Karol Strasburger.
Gospodarz teleturnieju „Familiada” podkreśla, że ani z racji wieku, ani z racji bogatego doświadczenia zawodowego nie wymaga od młodszych kolegów czołobitności, a tym bardziej niezasłużonych komplementów. Od młodych ludzi wymaga jednak takiego samego zachowania. Nie zamierza też na siłę pozyskiwać przyjaźni młodszych kolegów z pracy ani młodszych pokoleń wśród publiczności.
– Nie mam zwyczaju podlizywać się młodemu pokoleniu, broń Boże, i na siłę go pozyskiwać, żeby to pokolenie mnie pokochało. To nie, to jest dla mnie nie do przyjęcia. Ponieważ jeżeli już w ogóle, to odwrotnie. Tak zawsze było i tak być powinno – mówi Karol Strasburger.
Aktor wspomina, że w czasach jego młodości to aspirujący artyści szukali kontaktu ze starszymi gwiazdami, widząc w nich mentorów. Jego zdaniem to młode pokolenia powinny słuchać starszych, uczyć się od nich i czerpać z ich doświadczeń.
– To ja starałem się pozyskać względy Holoubka, żeby ze mną chciał chwilę porozmawiać, czy Bardiniego, czy wielkich aktorów wspaniałych, czy to, żeby Andrzej Wajda chciał ze mną dwa słowa zamienić, to był mój interes, a nie jego. To jest jakaś paranoja, że ludzie starsi czują się w tej chwili jakby w gorszej sytuacji, że oni się starają pozyskać młodych na siłę, a nie odwrotnie – mówi Karol Strasburger.