Więcej, szybciej, lepiej
Życie to ciągła gonitwa. A zaczyna się już od najmłodszych lat. Gonitwa za najlepszymi zabawkami, za najfajniejszymi przyjęciami urodzinowymi, potem zaczyna się gonitwa za najfajniejszymi komórkami i innymi gadżetami. Wraz z wiekiem te oczekiwania od życia i siebie samego zmieniają się, zaczynamy chcieć więcej i więcej…
I rozpoczyna się! Chcemy mieć jak najlepsze wykształcenie, uczęszczać do najbardziej prestiżowych szkół, by potem znaleźć jak najlepszą pracę, by realizować swoje najskrytsze marzenia, które oczywiście kosztują. I nieważne czy to jest torebka za 3000 zł czy wymarzony urlop na Malediwach za 15 tys. Skądś przecież musimy wziąć te pieniądze! I to wydaje nam się zupełnie naturalne. A co jeśli osiągniemy już pewien pułap? A no chcemy więcej! Chcemy lepszej pracy, by zarobić lepsze pieniądze, by mieć lepszą torebkę i lepsze wakacje. I tak w kółko. Chcemy więcej, szybciej, lepiej… I tak można wymieniać w nieskończoność, bo ludziom się po prostu nie dogodzi.
Ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy istnieje taki złoty środek? I doszłam do wniosku, że my sami musimy wyznaczyć sobie granice. Że musimy zacząć dostrzegać drobne gesty, które sprawią, że będziemy chcieli wysiąść z tego pędzącego pociągu, jakim jest życie, choć na chwilkę.
Nam kobietom najbardziej humor poprawią zakupy. Ale te nasze chwilowe słabości (czyt. 12446 para butów czy markowa torba) nie zmienią naszego życia. Nie przestaniemy gonić. Wręcz przeciwnie będziemy się rozpędzać, by kupić kolejne buty i jeszcze droższą torbę.
Przeraża mnie tempo w jakim ludzie, włącznie ze mną, żyją. Ciągły pośpiech. Nie ma czasu na refleksje, na przeczytanie porządnej książki, na normalną, szczerą rozmowę z bliską osobą. Bo żyjemy w XXI w. i musimy gonić… Gonić za życiem na poziomie.
Patrycja Ceglińska, fot. foto-pasja.flog.pl, bliczek.pl