Armia Chodakowskiej
Chodakowska – jedni jej nienawidzą, inni ją kochają (jest ich zdecydowanie więcej), ale coraz mniej osób potrafi przejść koło niej obojętnie. Jak pokazuje ranking najbardziej wpływowych ludzi w Polsce, opublikowany przez „Wprost”, Ewa Chodakowska znajduje się na 9(!) miejscu. Nie za wysoko jak na trenerkę personalną?
Nie ma w Polsce kobiety, która nie wiedziałaby kim jest Ewa Chodakowska. Personalna trenerka nie „wyskakuje” już tylko z przysłowiowej lodówki. Jest wszędzie. Pomijam fakt, że w pojawia się codziennie na ekranach komputerów tysięcy ćwiczących kobiet, bo to w zasadzie ma pozytywne konsekwencje. Jednak nawet jeśli nie trenujesz z Chodakowską, ciągle ją widzisz lub słyszysz – czy tego chcesz, czy nie. Przykładowo: wchodzisz do Empiku w poszukiwaniu mikołajkowych prezentów, a zamiast świątecznych ekspozycji Twoim oczom ukazują się kalendarze, książki, płyty i dzienniki Ewy Chodakowskiej. Są wszędzie. I to już od progu! Podobnie jest, gdy ledwo się przebudzisz i do porannej kawy włączasz telewizję śniadaniową. Zgadnijcie, kto siedzi na kanapie u Magdy Mołek? Rozmowa nie dotyczy już tylko treningów czy diety, lecz ślubu Ewy i jej życia prywatnego. Wiadomości w „Esce”? „Karolina Korwin-Piotrkowska skrytykowała trenerkę!” Są jeszcze reklamy na przystankach autobusowych, naklejki na samochodach, magnesy na lodówkę… Nawet w kiosku z prasą Ewa, z okładki listopadowego wydania „Cosmopolitana”, krzyczy „Wszystkie będziecie moje” – i właśnie wtedy, gdy to zobaczyłam, na poważnie zaczęłam się bać.
Czy przeciwnicy najpopularniejszej polskiej trenerki personalnej nie mają trochę racji? Może jej wierne fanki faktycznie tworzą pewnego rodzaju sektę? Nie dopuszczają do głosu żadnej opinii, która przeciwstawi się zdaniu ich guru, a każdego śmiałka, który spróbuje zwrócić uwagę na nawet słuszny błąd Chodakowskiej, zmieszają z błotem. Trzeba przyznać, że posty, które udostępnia na swoim Facebook’owym profilu Ewa mogą być dla niektórych motywujące, może dają do myślenia i nieraz ciągną za sobą cel charytatywny, ale trenerka udostępnia też wiele wiadomości oczywistych. Weźmy na przykład krótki tekst o skakance, w którym Ewa wyznaje, że ten przybór to jej miłość. Każda 5-letnia dziewczynka wie, że skakanie jest fajne i dużo w tym zabawy. Dlaczego więc, jak się wydaje DOROSŁE kobiety, komentują takie posty wychwalając pod niebiosa Chodakowską, jakby to właśnie ona wynalazła skakankę? Podobnie jest z zieloną herbatą, która dostępna jest w we wszystkich sklepach, a jej zbawienne działanie znane jest nie od dziś. Wystarczy kilka zdań na temat tego napoju, wypowiedziane przez Ewę i nagle do wszystkich kobiet dociera, że przecież istnieje coś takiego jak zielona herbata, a kolejnego dnia pewnie brakuje ich na półkach… Czy to nie jest przerażające? Opinia trenerki automatycznie staje się opinią wszystkich jej fanek (a jest ich nie mało, na pewnym portalu społecznościowym bagatela 671 tys.) Wszystko jest w porządku dopóki Ewa promuje rzeczy zdrowe i dobre. Strach pomyśleć, co by się stało, jeśli doszłoby do jakichkolwiek zmian… Z przymrużeniem oka, można stwierdzić, że jeśli Ewa zapragnie powiększyć rodzinę i zajdzie w ciąże, problem niżu demograficznego w Polsce przestanie istnieć.
Kto jeszcze nie wierzy, że trenerka jest aktualnie tematem numer jeden, niech spróbuje wyszukać informacji o niej w Google. Nie chodzi mi tu o sam wynik (2,610,000 w 0,20 s), lecz propozycje mądrej przeglądarki. Wystarczą trzy pierwsze literki „CHO”, by wyświetliła nam się propozycja z jej pełnym nazwiskiem, a przecież jest CHOpin, CHOrwacja lub chociażby nieszczęsny CHOlesterol.
Osobiście szanuję Panią Ewę za obudzenie świadomości w kobietach. Za ciągłą motywację ich do walki o własne marzenia i szczęście. Polki potrzebowały kogoś, kto uświadomi im, że można coś ze sobą zrobić, popracować nad swoją sylwetką i wcale nie za pomocą drakońskich diet. Jednak sprawy lekko wymknęły się spod kontroli i teraz fanki trenerki oczekują od niej zbyt wiele. W zasadzie to one poniekąd kreują jej negatywny wizerunek. Zachowują się jak bezmyślne, ślepo podążające za pasterzem owce. Oczywiście uogólniam, bo jest wiele kobiet, które podchodzą do całej sytuacji z dystansem, ćwiczą, zdrowo się odżywiają, lubią Ewę, ale nie jest ona ich bogiem. Ale co z resztą, która na słowa krytyki pod adresem Chodakowskiej reagują agresją, wściekłością i furią? Karolina Korwin-Piotrkowska przez te właśnie psycho-fanki została nazwana grubą świnią. Skąd w ich świecie szalejących endorfin i wiecznego szczęścia tyle zawiści? I czy w tym wszystkim nadal chodzi o promowanie zdrowego stylu życia?
Anna Kukiełka, fot. materiały prasowe