„Wyciskamy życie jak cytrynę”
Moda to zabawa, frajda i sposób na pokazanie światu kim się jest. Słowo „fashion” nabrało zupełnie nowego znaczenia. Coraz więcej osób zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że moda to nie tylko puste gadanie nastolatek o ciuchach, ale intratny biznes. Dowodem na to są co raz bardziej popularne modowe blogi. O inspiracjach, stylizacjach, pasji i zabawie rozmawiam z autorkami bloga „Something kinda ooh”, Magdą i Paulą.
Jesteście młode, z pewnością macie dużo zajęć w ciągu dnia, skąd wziął się pomysł na założenie bloga?
Magda: Na pewno nie była to spontaniczna decyzja. Tak naprawdę miałyśmy pomysł na biznes. Nasze myśli krążyły wokół pewnej koncepcji, a blog miał być tylko narzędziem promocji. Niestety ten jeden z podstawowych celów, jakie sobie obrałyśmy, nie wypalił. Wtedy blog już istniał, więc uznałyśmy, że będziemy prowadzić go dalej, co zmobilizowało nas do większego zaangażowania…
Paula: To prawda. Tak się złożyło, że wyjechałyśmy w tamtym czasie na parę miesięcy do Finlandii i właśnie podczas tego wyjazdu upadł rozpoczęty biznes. Tak jak Magda powiedziała, blog jednak pozostał, zmieniłyśmy jedynie nieco jego koncepcję i stworzyłyśmy to, co jest aktualnie.
Skoro blog był wtórną ideą to, co było tą pierwotną?
Magda: Chciałyśmy założyć swoją markę odzieżową. Potem uznałyśmy, że jednocześnie miło byłoby mieć bloga o tej marce, by móc promować swoje produkty.
Paula: Fakt, że to był nasz wspólny pomysł, stał się największym motywatorem do działania. Niestety okazało się, że przedsięwzięcie wymagało od nas bardzo dużo wolnego czasu, którym tak naprawdę nie dysponowałyśmy. Tym bardziej, że wszystko zaczęło się w chwili, kiedy wyjeżdżałyśmy za granicę. Zbyt dużo obowiązków wzięłyśmy na swoje barki i za długo trwała cała ta sytuacja, dlatego ostatecznie zdecydowałyśmy się zrezygnować z pomysłu.
Ile z tego pomysłu istnieje do dziś?
Paula: Udało nam się stworzyć prototypy ubrań, które… leżą w szafie. Nasz problem polegał głównie na tym, że pomimo dużej ilości różnych koncepcji i pomysłów, nie mogłyśmy podejść do sprawy profesjonalnie. Z jednego, bardzo prozaicznego powodu – nie posiadamy wiedzy technicznej na temat projektowania.
Magda: Dużo pomysłów, gorzej z realizacją.
Skąd wziął się pomysł na nazwę bloga?
Paula: Nazwa bloga to tekst zasłyszany. Wiem, że istnieje piosenka o takim tytule, ale z pewnością nie była ona naszą inspiracją. Na pewno bardzo zależało nam na tym, by stworzyć coś mega fajnego, ciekawego, intrygującego. Stąd też długo głowiłyśmy się nad hasłem . Za długo, bo w którymś momencie te intensywne poszukiwania zaczęły uniemożliwiać nam założenie bloga. Wtedy też zdecydowałyśmy, że należy sprawę zakończyć i wybrać coś na szybko, „tu i teraz”. Tak też zrobiłyśmy. „Something kinda ooh!” znaczy „Coś fajnego!”.
Patrząc na Was i słuchając wypowiedzi, mam wrażenie, że znacie się już od bardzo dawna. W jaki sposób rozpoczęła się Wasza znajomość?
Paula: Szczerze mówiąc nie było to bardzo dawno temu. Poznałyśmy się dopiero na studiach.
Magda: Tak i ta znajomość niekoniecznie zaskoczyła od razu. Teraz praktycznie jesteśmy nierozłączne – prawie jak w związku (śmiech).
Macie sporo do czynienia z modą. Co tak naprawdę zaszczepiło w Was tą miłość do designu?
Magda: Myślę, że samo bycie kobietą było największym powodem do zainteresowania się modą (śmiech).
Przeglądacie inne blogi?
Magda: Wcześniej przeglądałam bardzo dużo blogów, mam na myśli ten czas, kiedy blogosfera dopiero się tworzyła. Wszystkie blogi, które aktualnie są już popularne znałam i śledziłam. Nie chcę żeby to zabrzmiało pysznie, ale od momentu, gdy same jesteśmy aktywne w blogosferze, przestałyśmy przeglądać inne „pamiętniki modowe”. Jest to czasochłonne, a niestety tego czasu mamy coraz mniej.
Paula: To prawda. Obie mamy parę pozycji, które staramy się systematycznie śledzić. Pozostałe blogi, jeśli odwiedzamy, to hurtowo, w ramach comiesięcznej „prasówki”. Tak by orientować się w aktualnościach, modowych wydarzeniach, nie utknąć w miejscu.
Bywacie w takim razie na takich wydarzeniach, jak Warsaw Fashion Weekend ?
Magda: Tak, miałyśmy przyjemność wybrać się na zeszłoroczny Fashion Week w Łodzi. Wszystkich nas wtedy zaskoczył atak ostrej zimy, na co nie byłyśmy kompletnie przygotowane. Skąpy ubiór połączony z tonami śniegu to dość zabawna sytuacja. Zaproszenia dostałyśmy od naszej znajomej, która pomogła zorganizować nam dojazd. Chcąc podziękować jej za pomoc, w dniu powrotu zabrałyśmy ją na obiad. W chwili, gdy siedziałyśmy w restauracji śnieg zaczął sypać tak gwałtownie, że wychodząc z lokalu nie sposób było poruszać się w szpilkach, które oczywiście miałyśmy na sobie. I jak to bywa w takich sytuacjach, mogłyśmy pomarzyc sobie o taksówce – wszystkie przewozy były nieosiągalne ze względu na zgłoszenia miliona innych ludzi, którzy wpadli na ten sam pomysł wezwania transportu. Ogarnęła nas panika, bo miasto wyglądało jakby stanęło w miejscu, a my musiałyśmy jakos wrócić do domu.
Paula: Tak. Było kiepsko. Sytuacja zdecydowanie wymagała od nas kreatywności. Co zrobiłyśmy? Przyuważyłyśmy na ulicy Piotrkowskiej jadącą rikszę – nasze późniejsze wybawienie. Podbiegłyśmy w jej stronę krzycząc do kierowcy by się zatrzymał. Musiało to wyglądać komicznie – dwie drące sie wariatki w szpilkach, do tego przemoczone do suchej nitki. Oczywiście Pan Rikszarz zatrzymał się i po chwili już siedziałyśmy na ławeczce pod… przezroczystą płachtą, która miała zapewne chronić przed niedogodnościami pogody, ale ze względu na słabą konstrukcję (była ewidentnie dziurawa), gromadziła jedynie ogromną ilość śniegu. Lamentowałyśmy i śmiałyśmy się na zmianę, bo śnieg lądował prosto na nas. W tamtym momencie jednak najważniejsze było to, że w ogóle się poruszamy po mieście, nieważne w jaki sposób (śmiech). Potem jeszcze zepsuło nam się auto i to była jeszcze większa komedia, ale zostawmy może już ten temat.
Magda: Wracając do pytania, to było jedyne takie wydarzenie modowe, na którym miałyśmy przyjemność być. Na pewno fajnie było zobaczyć profesjonalne pokazy mody. Poza tym bywamy na różnych spotkaniach fashionerskich, ale nie jest to już tak samo ciekawe.
Czymś się różni warszawski weekend mody od Łódzkiego?
Magda: Na warszawskim nie byłyśmy, ale z tego co słyszałam, jest on bardziej skierowany do laików.
Na waszym blogu pokazujecie różne stylizacje. Jaki styl najbardziej wam się podoba?
Magda: Jesli chodzi o wybory konkretnych ciuchów, to czasami jest tak, że idziemy na zakupy (osobno), po czym okazuje się, że kupiłysmy tę samą rzecz. Z pewnością można więc powiedzieć, że nasze gusta spotykają się w wielu punktach. Poza tym, tak naprawdę wszystko zależy od nastroju, raz mamy ochotę wyglądać sportowo, luźnie, szaro-brudno, a kolejnego dnia ubieramy się elegancko i kobieco.
Paula: Tak jak każda kobieta. Są takie dni, kiedy wstajesz, patrzysz w lustro i już wiesz, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Zakładasz więc cokolwiek i wychodzisz. Analogicznie, istnieją momenty, w których chcesz poczuć się kobieco, elegancko i zmysłowo. Dużo zależy też od okazji, ale to dość logiczne. Wracając do naszych styli – dodałabym tylko, że pewne ogólne tendencje, dominujące motywy, które gdzieś tam można zaobserwować w naszych stylizacjach i które wyznaczają też kierunek każdej z nas – są chyba różne. Nie mniej jednak, jak wspomniała Magda, w wielu momentach jesteśmy sobie lustrzanym odbiciem.
Kto robi zdjęcia Waszym stylizacjom na stronie?
Paula: Jedne z pierwszych zdjęć robiłyśmy sobie nawzajem, ewentualnie pomagały nam osoby trzecie. Z racji tego jednak, że miałyśmy sporo zajęć i obowiązków, w pewnym momencie uznałyśmy, że osobna publikacja będzie lepszym rozwiązaniem. Teraz wygląda to w ten sposób, że posty wstawiamy na zmianę – raz Magda, raz ja. Jak już wspomniałam, chodziło więc o ekonomię czasu – podział obowiązków okazał się w tej sytuacji najbardziej korzystny dla nas obu.
Magda: To prawda. Jesli chodzi o mnie, to zdarza się, że fotografuje mnie siostra mojej koleżanki, która ma piętnaście lat. Widać więc, że nasi fotografowie wcale nie są profesjonalistami, jak czasami się niektórym wydaje.
Często dostajecie propozycje współpracy na blogu?
Magda: Dostajemy różne propozycje. Zdarza się, że jakiś dobry fotograf odzywa się z pomysłem na współpracę, ale jakoś nigdy nie dochodzi do jej realizacji. Chyba brakuje nam przysłowiowego „ogarnięcia”. W ogóle ostatnio postanowiłyśmy, że zajmiemy się ostrą promocją bloga, bo do tej pory zawsze brakowało czasu. Dostajemy również propozycje reklamowe, ale nie chcemy za bardzo zapełniać bloga niepotrzebnymi banerami. Jeżeli trafi się coś ciekawego, to owszem, ale to jeszcze nie ten etap.