„Zawsze nienawidziłam swojego ciała.”

pro-ana 1 life4styleZnakiem rozpoznawczym ruchu w życiu codziennym może być czerwona bransoletka. Osoby identyfikujące się z pro-ana nazywają siebie „porcelanowymi motylami” lub po prostu „motylami”. Motto ruchu, to cytat z angielskiego dramatopisarza Christophera Marlowe: „Quod me nutrit me destruit” („To, co mnie żywi, niszczy mnie”).

Nikt tak naprawdę nie wie, dla jak wielu osób cierpiących na zaburzenia odżywiania, wpływ miała styczność z ruchem pro-ana. Eksperci obawiają się, że ich odsetek może być wysoki. W niektórych państwach, takich jak Wielka Brytania i Hiszpania, witryny pro-ana są zakazane. Również media społecznościowe, takie jak Facebook, MySpace czy Yahoo wprowadziły politykę przeciw grupom i funpageom rozpowszechniającym treści promujące anoreksję. W Polsce tego typu strony nie są zakazane i wydaje się, że cieszą się coraz większa popularnością. Zawsze jest tam dokładna informacja odnośnie tego, czego dotyczy dana witryna. Znajdziemy również informacje, że nikt nie ma na celu zmuszać bądź nakłaniać kogokolwiek do anoreksji. Na większości nie ma jednak limitu wieku. Zbierając informacje do tego artykułu trafiłam na bloga prowadzonego przez 14-latkę, która swoją przygodę z pro-ana zaczyna już po raz drugi.

Psycholog Anna Mazur uważa, że treści typu pro-ana są wysoko szkodliwe – „Ze względu na promocję niezdrowych form odchudzania prowadzących do ekstremalnego spadku wagi doprowadzającej do poważnych komplikacji zdrowotnych ze śmiercią włącznie – w mojej opinii grupy takie powinny być zdelegalizowane a ich treści – zakazane.”.

Jest jeszcze pro-mia, siostrzany ruch promujący bulimię. Na forach pro-mia można się dowiedzieć jak prowokować wymioty, przeczyścić się domowymi sposobami i dbać o zęby aby zmniejszyć uszkodzenia szkliwa kwasami żołądkowymi. Relacje między zwolenniczkami pro-ana i pro-mia są dosyć skrajne. Jedne traktują je jako przyjaciółki niedoli. Inne uważają się za jedno i drugie. Są też takie, które pro-mia uważają za coś upokarzającego. Za słabość woli i brak wytrwałości. Poza tym wymiotowanie jest mało glamour. „Ruch pro-mia nie jest tak popularny, jak pro-ana z racji na negatywny wydźwięk wymiotowania jako metody zachowania szczupłej sylwetki w opozycji do głodowania, jako przykładu „trzymania dyscypliny”, który ma bardziej „pozytywny” wydźwięk dla społeczeństwa, budzi więcej „podziwu” dla wytrzymałości. Wymioty są odbierane jako nieestetyczne i wstydliwe, są pokazaniem słabości (objadanie się). Głodowanie jest postrzegane jako perfekcja, zapanowanie nad potrzebami fizjologicznymi, więc jako takie zrzesza więcej osób.” – słyszymy w rozmowie z panią psycholog.

Fascynacja pro-ana to jeszcze nie choroba, chociaż w niektórych przypadkach, może do niej prowadzić. Samo zjawisko wydaje się być interesujące z psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia. Zwolenniczki pro-ana zdają sobie sprawę, że ich postępowanie może prowadzić do choroby. Zainteresowanie tego typu ruchami może świadczyć o problemach osobistych, zaburzonym postrzeganiu własnego ciała a nawet depresji. Pytanie brzmi, czy lepsza samotność i niezrozumienie, czy przynależność do niezdrowej społeczności? „Zabawne, masz pewność, że będziesz potwornie cierpieć, a mimo to brniesz w to dalej, bo wiesz, że da Ci to odrobinę szczęścia, która wbrew pozorom jest warta późniejszego bólu.” [cyt. pochodzi z grafiki umieszczonej na jednym z blogów].

Hanna Gajewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ