Moda jest feministką?

Moda i feminizm są dla wielu jak ogień i woda. Jak można pogodzić pragnienie, by wyglądać dobrze ze sposobem myślenia, który każe oceniać kobiety według ich wyglądu? Napięcia nie wynikają jedynie z praktykowania takiego poglądu. Chodzi również o podejście projektantów do kobiecego ciała i nadmierną erotyzację mody.

Trendami, które królowały na wielu pokazach były urocze, różowe sukienki, topy przypominające skąpe przepaski na piersi czy niezmiernie krótkie spodniczki. Moda, która propaguje kobiecość, nie może jednak zapominać o różnorodności kobiecych gustów. Wśród projektantów znaleźli się jednak na szczęście tacy, którzy nawiązali do feministycznego aspektu kobiecości. W końcu zadaniem mody kobiecej jest pokazywanie współczesnej i wiarygodnej kobiety, a nie tworzenie wyłącznie jej wyimaginowanego ideału.

Jedną z kobiet, która w ostatnim czasie poruszyła temat związków mody i feminizmu, stała się Maria Grazia Chiuri, dyrektor kreatywna domu mody Gucci. Z pewnością nie przypadkowo idea ta wypłynęła właśnie od niej. Była bowiem pierwszą kobietą, która objęła tę posadę w 70-letniej karierze marki. Składając hołd pisarce o imieniu Chimamanda Ngozi Adichie, włączyła do swojej kolekcji podkoszulki, które zawierały cytat z wypowiedzi pisarki brzmiący:  ,,We should all be feminists.” Projekty te zostały pozytywnie przyjęte zwłaszcza wśród przeciwników Trumpa i innych polityków uprawiających skrajnie konserwatywną i zachowawczą politykę. W czasach gorącej kampanii prezydenckiej i intensywnych wydarzeń politycznych nagle okazało się, że moda odgrywa niezwykle ważną rolę w manifestowaniu swych politycznych poglądów. Założenie spodnium czy też bluzki z kokardą zawiązywaną pod szyją stało się aktem politycznym.

Również inny projektant, Prabal Gurung, odniósł się w swojej kolekcji do feminizmu, składając hołd Emily Dickinson i Glorii Steinem. Czarne T-shirty prezentowane przez modelki ozdobił słowami Susan B. Anthony, brzmiącymi: ,, They threw things at me, but they were not roses.”

Projektantem, który również uległ feminizmowi jest Jonathan Anderson. Przyznał on, że tworząc swoją kolekcję zainspirował się postacią Christine Lagarde −dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego, będącej jedną z najlepiej ubranych i najbardziej wpływowych kobiet na świecie. Przyznawał, że dla wielu może być dezorientującym fakt, iż kobiety wysuwają się na linię frontową polityki. Sam Anderson jest przeciwnikiem populistycznych idei, które prowadzą do zjawisk takich jak Brexit i zamknięcie na świat.

Nie tylko Maria Grazia Chiuri czy Prabal Gurung wprowadzili do swych kolekcji feministyczne odniesienia.  Feministyczne T-shirty były popularne już wiele lat temu, gdy sytuacja polityczna na świecie nie była tak niestabilna i niepewna jak dziś. Pokazowi Chanel w 2014 roku towarzyszyły pochodzące z głośników i umieszczone na plakatach hasła typu: ,,Ladies First” czy ,,Women’s Rights are Alright”. Rok później wielu z nas zapadł w pamięć  wizerunek Annie Clark, późniejszej partnerki Cary Delevingne, noszącej podkoszulek z napisem: ,,The Future Is Female” Noszenie podkoszulków z feministycznymi hasłami staje się ostatnio prawdziwym trendem. T-shirty z  feministycznymi sloganami sprzedają Etsy czy Asos.

Podczas Marszu Kobiet w Los Angeles Natalie Portman wystąpiła we wspomnianym już podkoszulku od Diora z napisem: ,,We Should All Be Feminists”. Podczas tego samego marszu mogliśmy też zobaczyć Madonnę w T-shircie z hasłem: ,, Feminism is the Radical Notion That Women Are People” zapożyczonym od pisarki Marie Shears. W feministycznej bluzce pokazała się też na Instagrammie Ariana Grande, ubrana w koszulkę z podobizną Malali Yousafzai i napisem: ,,Fight like a girl”. Selfie z napisem ,,Feminist” umieściła także Alexa Chung.

Panie wykonały ów gest solidaryzując się z protestującymi w Stanach Zjednoczonych kobietami. Dochodzi do ciekawego zjawiska połączenia celebryckiego stylu ,,glamour” z ważnym politycznie przesłaniem. Jednak, gdy świat staje na głowie, a prezydent jednego z najważniejszych krajów szczyci się molestowaniem seksualnym kobiet, nie można pozostać biernym. W tym przypadku nie chodzi jedynie o modę. Chodzi o moc umieszczonych na T-shirtach sloganów, które mają zadać kłam pozornie niewinnym założeniom kultury, w której kobieta staje się widzialna tylko wtedy, gdy jest atrakcyjna. Siła działa tych podkoszulków polega również na sięgnięciu po humor i dystans, czego brakuje dość powszechnie zarówno modzie, jak i feminizmowi.

Na szczęście coraz więcej projektantów takich, jak Stella McCartney czy Donatella Versace nie boi się tworzyć kolekcji dla świadomych swej kobiecości feministek. Być może dzięki takiemu podejściu, silne kobiety nie będą musiały ubierać się dłużej jak mężczyźni, by wyglądać profesjonalnie, a także zmieni się pokutujący od dawna stereotyp, że piękna i dobrze ubrana kobieta, to kobieta płytka. Na pewno feministyczna moda nie zmieni świata, ale przynajmniej rozbudzi publiczną świadomość.

Autor: Magdalena Niebrzydowska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ