Zastrzelić kupidyna

walentynki 1 life4styleJeżeli widząc obściskującą się na ulicy parę macie mdłości bądź ochotę podejść do nich i okleić ich twarze taśmą izolacyjną – ten artykuł jest dla was. Walentynkowy tekst dla ludzi, których światowy dzień epileptyków przysparza o torsje, choć wcale nie cierpią na tą chorobę.

Po pierwsze, św. Walenty był biskupem! Z wykształcenia lekarzem, który sprzeciwił się cesarzowi Klaudiuszowi II i potajemnie udzielał ślubów parom. Według jednej z legend, cesarz zakazał zawierania sakramentów małżeństwa mężczyznom między 18, a 37 rokiem życia uważając, że w ten sposób zrobi z nich lepszych żołnierzy. Być może, w przypadku wojen zaczepnych miałoby to sens, ale jak wiadomo nikt nie broni swojego kraju tak dobrze, jak ludzie walczący o swoje domy, żony i dzieci. Najwyraźniej Klaudiusz nie wziął również pod uwagę tego, że ktoś mu musi płodzić nowych legionistów. Jak widać, rządzący bywają krótkowzroczni od zawsze.

Nasz święty za potajemne łamanie cesarskiego rozporządzenia został wtrącony do więzienia. Tam, zakochał się w niewidomej córce strażnika, która rzekomo pod wpływem miłości księdza romantyka odzyskała wzrok. Cesarz skazał Walentego na ścięcie. Ten w liście pożegnalnym do swojej ukochanej podpisał się słowami „Od Twojego Walentego”, co w przyśpieszonej wersji tej historii doprowadziło do nerwowego rozglądania się wokół swoich szkolnych szafek młodych dziewczynek w poszukiwaniu przynajmniej jednego pseudo miłosnego liściku. Zatem reasumując, każdego roku 14 lutego świętujemy rocznice obcięcia katolickiemu biskupowi głowy.

Po drugie, Anglosasi mają to do siebie, że prawie każdą celebrację potrafią zepsuć i skomercjalizować. O tym, jak kiczowatym świętem są walentynki wie każdy, a mimo wszystko presja wydania 30zł na tandetnego misia z wytatuowanym na brzuszku „I love you” jest od nas silniejsza. Każdego roku, na początku lutego w centrach handlowych pojawia się roznegliżowany bobas z łukiem i strzałami, który w jakiś magiczny sposób odbiera ludziom rozum. Do tego stopnia, że założę się, że wielu z nas przeszło kiedyś przez myśl – „Dobrze, że nikogo teraz nie mam. Przynajmniej nie muszę się martwić, co kupić partnerowi na Walentynki.” To przerażające. Najgorszy jest początek związku, gdy nie wiadomo czy kupować prezent, iść gdzieś, czy zrobić coś wyjątkowego. Nawet słysząc deklarację o nieobchodzeniu dnia zakochanych, strach nie zainwestować w kwiaty, bo jeszcze dziewczyna sobie pomyśli, że chłopaczynie nie zależy.

Po trzecie i ostatnie, co za różnica czy są Walentynki, czy Boże Ciało? Każdy dzień jest dobry, żeby być i żeby nie być romantykiem, żeby być i żeby nie być w związku. Chcę wierzyć, że ludzie prawdziwie zakochani nie mają potrzeby obnoszenia się ze swoimi uczuciami. Jeżeli osoby z natury zniesmaczone wszystkim co urocze, całuśne i w serduszka, nie zalewają swoją goryczą ulic i centrów handlowych, dlaczego romantycy nam to robią?

Hanna Gajewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ