Wszystko o modelingu – Marta Novacka

navacka life4stylePo pierwszej, nieudanej próbie, udało mi się wreszcie „złowić” jedną z najaktywniejszych polskich modelek. Marta ostatnio jest wszędzie. Brała udział w  pokazie UNICEF, w sesji z Adamem Kaniowskim i Martą Macha, pojawiała się w takich programach jak „Pytanie na śniadanie” czy „Dzień dobry TVN”.

Za kilka dni wylatuje do Tokio, dopełnia więc formalności związanych z wyjazdem (dziś, kiedy publikujemy ten wywiad, wiemy, że Marta jest już szczęśliwie na miejscu ;). Mimo napiętego grafiku, udało nam się spotkać w jednej z warszawskich kawiarni.

Pojawiła się punktualnie, wysoka, bardzo szczupła, młodo wyglądająca dziewczyna, z idealną cerą i platynowymi włosami. Zawołałam ją do siebie, zamówiłyśmy kawę i rozpoczęłam rozmowę. Mimo, iż planowałyśmy, że wywiad nie będzie trwał dłuższej, niż pół godziny, spędziłyśmy tam półtorej. Dlaczego? Bo Marta ma wiele do powiedzenia, na temat modelingu. Chciałam, żeby rozmawiała ze mną jak z koleżanką, której opowiada coś nowego. Poruszyłyśmy więc wszystkie kwestie po kolei. Wszystko po to, aby obalić modowe mity!

Modelka warszawskiej agencji AS Managment, 178 cm wzrostu, wymiary: 78-58-87, jasne blond włosy (zafarbowane z inicjatywy agencji matki), 23 lata, autorka bloga: WIESZAK NA WYBIEGU. W modelingu od prawie 7 lat. Pracowała w Nowym Yorku, 3-krotnie w Tokio, Mediolanie, Paryżu i Londynie. Marzy o kontrakcie w Australii. Ukończyła japonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Rozmawia: Nicole Bochyńska. 

Nicole Bochyńska: Opowiedz mi o swoim początku. Jak zaczynałaś, jaka była Twoja pierwsza sesja, jak wyglądała, jakie masz z nią związane wspomnienia?

Marta Nowacka: Mój początek wyglądał tak, że sama zgłosiłam się na casting, trochę za namową znajomych. Był organizowany w moim rodzinnym mieście – Częstochowie. Trafiłam tam zupełnie przypadkowo, rodzice załatwiali coś w centrum, a ja postanowiłam wstąpić na casting i spróbować swoich sił. Dziewczyny raczej były przygotowane, ze szpilkami, w odpowiednim stroju, a ja poszłam tam zupełnie nieplanowanie.

Wybrałaś się na casting bez szpilek? (uśmiech)

Tak, wybrałam się tam bez kompletnego przygotowania. Jednak spodobałam się. Być może chodziło o naturalność, z której jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy. Właściciel agencji, od razu spytał czy jestem z rodzicami, bo chciał podpisać umowę i zaproponował, żebym za tydzień przyjechała na pierwsze zdjęcia do Warszawy. Podekscytowana zadzwoniłam po nich, dopięliśmy na miejscu wszystkie formalności i za tydzień rzeczywiście miałam już pierwsze testy. Rodzice mnie zawieźli, ale zdjęcia były robione w opuszczonych magazynach, co potęgowało stres.

Czyli sesja była od początku do końca zorganizowana przez agencję?

Tak. Zdjęcia trwały jakieś 4 godziny, moi rodzice zostawili mnie samą dopiero po godzinie, bo byli tak zdenerwowani całą sytuacją. Upewnili się, że wszystko jest w porządku i pojechali po dokumenty do agencji. Również byłam zestresowana. Tym, że miałam na sobie bardzo krótkie spodenki i tym, że fotografem był mężczyzna, co jak wiadomo w wieku 16 lat potęguje nieśmiałość.

Dalej korzystasz z pierwszych testów?

Tak, to jest właśnie w tym najśmieszniejsze, że do tej pory używam tych zdjęć w książce.

Twoją pierwszą agencją było New Age Models. Jak długo z nimi pracowałaś?

4 lata. Taki miałam kontrakt, rozstałam się z agencją kiedy wygasał. Byłam z nich bardzo zadowolona. Będąc w liceum, bardzo dużo wyjeżdżałam. Oczywiście na te możliwości, które mogłam sobie pozwolić, podstawą zawsze była nauka. Natomiast w Polsce raczej nie pracowałam, skupiałam się na wyjazdach. Problem zaczął się, kiedy rozpoczęłam studia w Warszawie. Starałam się pogodzić zajęcia na uczelni z modelingiem, ale było to tak absorbujące, że niestety brakowało mi czasu na castingi i zlecenia. Obie strony w momencie, kiedy wygasała umowa, stwierdziły polubownie, że dziękujemy sobie za współpracę, ponieważ nie mogę poświęcić się pracy w pełni na tyle, na ile chciałaby tego moja agencja.

Wspomniałaś wcześniej w naszej rozmowie, że miałaś przerwę w modelingu. Ile trwała?

Przerwa trwała rok, ale pod względem wyjazdowym, praktycznie 3 lata. Ostatni mój wyjazd był pod koniec liceum, zaczęłam studia i musiałam pożegnać się z kontraktami. Do nowej agencji trafiłam przypadkowo, bo zachęcił mnie mój bardzo dobry znajomy z Częstochowy, który pracował jako stylista w nowo powstającej agencji. Zaproponował mi zgłoszenie się do nich. Chociaż agencja była mała i dopiero się rozwijała, wszystko wskazywało na to, że będą iść do przodu i to bardzo dynamicznie. Odwiedziłam ich zupełnie niezobowiązująco, moja sylwetka po przerwie też nie nadawała się już do modelingu. Jednak zgodzili się i powoli zaczęłam wracać do formy. W międzyczasie skończyłam studia, wszystko więc szło w dobrą stronę.

Ukończyłaś już studia licencjackie. Stwierdziłaś, że to wystarczy, że czas na przerwę w nauce, że teraz chcesz wyjeżdżać? Jakie są Twoje plany?

Obroniłam się i zrobiłam sobie rok przerwy. Troszkę pod wpływem 2 zagranicznych agencji, zdecydowałam się na ten krok. W momencie obrony miałam już załatwione kontrakty. Szczególnie ucieszyłam się z perspektywy wyjazdu do Japonii, zwłaszcza pod kątem moich studiów (Marta studiowała japonistykę – przyp. Red.). Na pewno chcę wrócić na studia magisterskie. Jeszcze dokładnie nie wiem kiedy. Jednak widać, że mój wiek powoli daje o sobie znać.

No właśnie, w Tokio zazwyczaj na rynku pracują bardzo młode dziewczyny: 15 – 16-latki. To dla Ciebie olbrzymi komplement, że mimo 23 lat, wciąż wyglądasz tak młodo. Świeży wygląd to podstawa, choć niektórzy również patrzą na metrykę.

Tak, wiele agencji mówiło, ze zdecydowałoby się na mnie, gdyby nie mój wiek. Ta, która mnie wybrała, stwierdziła, że nie jest on przeszkodą. Można to więc rozpatrywać w formie komplementu.

Twoim pierwszym wyjazdem był…?

Nowy Jork.

Czyli od razu rzucono Cię na głęboką wodę. Jak więc wspominasz ten wyjazd, jak oceniasz go pod względem doświadczenia?

Ten wyjazd wspominam bardzo pozytywnie, jednak bądź co bądź, miałam wtedy 16 lat. Można powiedzieć, że wciąż byłam dzieckiem, które znalazło się samo w olbrzymim mieście. Co prawda wsparciem było to, że leciałam z jeszcze jedną modelką i moim szefem, który akurat leciał do NY w interesach. Poleciałyśmy z koleżanką do tej samej agencji, co było ogromnym plusem. Była tam już wcześniej 3 razy, bardzo mi pomogła. Przyleciałam w piątek, mogłam odespać zmianę czasową, zobaczyć Time’s Square i wybrać się po raz pierwszy do centrum. W poniedziałek byłam pierwszy raz w agencji, od razu dostałam mapę, listę z 12 castingami i trzeba było sobie radzić. Byłam bliska płaczu, bo kompletnie nie wiedziałam gdzie i w którą stronę mam iść. Koleżanka poszła ze mną i pomogła mi, zaprowadziła pod same drzwi klientów. Pokazała, jak działa metro i nauczyła, jak się poruszać w nowojorskiej metropolii. Faktycznie, ten wyjazd był rzuceniem mnie na głęboką wodę, ale mam z nim dobre wspomnienia. Byłam tam 4 tygodnie, razem gotowałyśmy, razem chodziłyśmy na zakupy i zwiedzałyśmy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ