Warsaw – Shore czy Whore?

shore life4styleCo jest gorącym tematem w internetowym światku od kilku tygodni? Tak, tak… Ewa Chodakowska, Miłość na Bogato, blogerki modowe… ale jest coś jeszcze. Garstka młodych i szalonych osób zamknięta pod jednym dachem w podwarszawskiej willi. Ich znaki rozpoznawcze to sztuczne rzęsy, cięty język, karnet na solarium i hektolitry alkoholu, które potrafią w siebie wlać. Mowa o nowym programie, zwanym Warsaw Shore (czy też przez niektórych Warsaw Whore).

Zacznijmy od początku, bo chronologia musi być! Na czym polega fenomen programów typu reality-show? Myślę, że holenderscy producenci, którzy w 1997 roku stworzyli pierwszy, a zarazem kultowy „Big Brother”, nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że już na zawsze odmienią telewizyjną rozrywkę. Okazało się bowiem, że ludzie kochają podglądać innych! Tak, jesteśmy małymi szpiegami, którym do rozrywki wystarczy kawałek telewizora i grupa osób zamknięta przez kilka tygodni pod czujnym okiem kamer. Jaki to ma sens? Cóż… lubimy patrzeć na życie innych. Lubimy krytykować, komentować i oceniać. Może taka jest już nasza natura?

Po spektakularnym sukcesie wspomnianego wcześniej „Big Brothera”, przyszła era programów „reality-show”. Zdaje się, że telewizja wyprodukowała już wszystko. „Bar”, „Łysi i Blondynki”, „Dwa Światy”, „Wyprawa Robinson”, „Zamieńmy się żonami” i wiele, wiele innych. Producenci jednak nie dają za wygraną i nadal tworzą coraz to nowsze propozycje, mające na celu ogłupianie społeczeństwa. Ostatnim hitem okazuje się być „Warsaw Shore – Ekipa z Warszawy”. Polska wersja programu powstała jesienią tego roku, w oparciu o amerykańską „Ekipę z New Jersey”.

Jaki jest wydźwięk? Taki, jakiego można się było spodziewać. Fala nienawiści zalała uczestników zaraz po emisji pierwszego odcinka (ba, nawet wcześniej!).

Ale dlaczego ekipa z „Warszawy”? Ja wiem, że stolica. Wiem, że fajnie. Wiem, że „miasto predyspozycji”. Jednak wśród członków programu nie ma ani jednej osoby z tego miasta. W sumie, fakt… nazwanie programu „Ekipa z Kutna” nie byłoby już tak chwytliwe.

Póki nazewnictwo jest już wyjaśnione, skupmy się na samej ideologii programu. W przestronnej podwarszawskiej willi zamykamy czterech dobrze zbudowanych i napalonych młodzieńców, żeby było wesoło dodajemy cztery równie napalone i skąpo ubrane niewiasty, podrzucamy do lodówki spore ilości czterdziestoprocentowego eliksiru i czekamy co się stanie! Proste? Proste!

Dlaczego zatem „Ekipa z Warszawy” ma aż tyle „hejterów”? Przecież to normalne, żeby w tym wieku pić, imprezować i nie rozmyślać nad wyborem funduszu emerytalnego. Tak, pewnie! Jednak stwierdzenia typu: „Jestem ostrym dzikiem. Każda świnia przy mnie krzyczy!” wcale nas nie przekonują o dostatecznym poziomie inteligencji tego programu, ale wręcz o przepaści intelektualnej.

Uczestnicy show już zderzyli się z negatywnymi komentarzami. Na Facebooku zakładane są społeczności typu: „Beka z Warsaw Shore – Ekipy z Warszawy”, czy „Filozofia z Warsaw Shore”. Opinie internautów są dewastujące. Nie pozostawiają suchej nitki na naszych „imprezowiczach”. Jednak, czy ktoś może się temu dziwić? Członkowie programu musieli się tego spodziewać.

Niedawno przeczytałam wpis na pewnym blogu, w którym autor zarzucał wszystkim „hejterom” zazdrość i hipokryzję, gdyż zapewne sami właśnie tak imprezują. Mam być szczera? Jestem młoda, też mieszkam w Warszawie, mam spore grono przyjaciół, jednak jeszcze nie zdarzyło mi się zwymiotować na pół taksówki pod klubem lub ocierać się pośladkami o krocze przypadkowego Pana, którego imienia nie dosłyszałam. No, ale może to ja jestem dziwna?

Oczywiście, każdy medal ma dwie strony i „Ekipa z Warszawy” ma też swoich zwolenników. Dla przykładu, fanpage lubianego „Trybsona” ma już bagatela 50 tysięcy fanów! To dużo więcej niż Pierwszy i Drugi Program Telewizji Polskiej razem wzięte!

Chciałam zaznaczyć, że tekst ten wcale nie ma na celu ubliżania uczestnikom. To tylko moja, subiektywna opinia (tak samo, wy możecie wyrazić swoją opinię, chociażby na temat poprawności językowej mojej pisaniny). Chciałabym poznać również Wasze zdanie na temat „Warsaw Shore”. Lubicie? Oglądacie? Hejtujecie?

Mimo wszystko, szczerze życzę uczestnikom programu jak najlepiej. Żyjcie tak, jak macie na to ochotę i róbcie to, czego naprawdę chcecie. A jeśli nikt z Was, za kilka lat nie będzie żałował żadnej ze swoich decyzji, to będzie sukces!

PS. Zmniejszenie dawki wulgaryzmów Wam nie zaszkodzi.

Odpowiedź na pytanie „Warsaw – Shore czy Whore?” zostawiam czytelnikom.

Joanna Łuszczykiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ