Twój Instagram powiem nam o tobie więcej, niż Ty sam.

Insta-osobowość? Rozwińmy temat.

Instagram, to fotograficzny aplikacja społecznościowa, skupiająca się na hostingu zdjęć. Aplikacja umożliwia nam edycje tych zdjęć oraz filmów, a także stosowanie różnego rodzaju filtrów cyfrowych. Co najbardziej charakterystyczne na Insta, to podpisywanie swoich zdjęć popularnymi hasztagami. Od roku 2015, istnieje także możliwość wyszukiwania hasztagów, profili czy lokalizacji. Instagram funduje także przegląd najpopularniejszych postów. Aplikacja ta niezmiennie jest popularna, i przyciąga nowych odbiorców. W czerwcu 2018 roku ich liczba przekroczyła 1 miliard. Natomiast w Polsce (według danych z maja 2018 roku) jest ich około 5,9 mln. Instagram daje opcje zostawiania serduszek pod postami, które się nam podobają, a także komentowania. Instagram przyciąga ludzi różnego pokroju, nawet gwiazdy wielkiego formatu, które cieszą się największą ilością followersów, oraz like’ów. Platforma ta stała się platformą do zarabianie. Reklamy sponsorowane, współprace barterowe, duże ilości blogerów i influencerów, to wszystko jest na porządku dziennym.

Co więcej – Instagram stał się aplikacją, idealną do wyrażania siebie. Czasem staje się istotniejszy niż życie realne. Bo umówmy się – insta a real life, to dwie, zupełnie różne rzeczy. Ci bardzo zaangażowani w internetowe życie, często prowadzą dwa życia – normalne, i wirtualne. Co więcej – do tego drugiego ma dostęp zastraszająco dużo ludzi – w końcu tam panuje zasada, im więcej ich cię podgląda – tym lepiej. Poza postami, życie na insta kręci się wokół nieustannego wrzucania insta-relacji. O tym, jak spędzasz czas, co jesz, gdzie jesz, z kim, jakim autem jedziesz, czy ewentualnie ZTM-em. Poza wrzucaniem tych mini relacji (czasem na żywo), prosto z naszego życia, co chwile sprawdzamy kto te relacje oglądał (patrze kto patrzył). Kiedyś byłoby to zupełnie nie do pomyślenia. Dziś natomiast, każdy z nas prowadzi swoje prywatne reality show. W którym gramy główną role, a co więcej, sami sobie jesteśmy także reżyserami i producentami. Może dlatego własnie, coraz mniej szokuje nas Warsaw Shore czy nieudolny Big Brother. Na naszych relacjach bywa czasem dużo ciekawiej (i kompromitująco), niż w tym drugim.

Instagram jest na tyle uniwersalny, że przyciąga ludzi o szeroki przedziale wiekowym. To chyba ulubiona aplikacja obecnych 20-sto i 30-stolatków. To nie nudny obecnie Facebook, Snapchat, na którego jesteś zwyczajnie za stary, czy nudny Twitter. Insta, jako aplikacja do tworzenia swojej insta-osobowości, to narzędzie dające wiele możliwości, w którym możemy wykreować dosłownie wszystko. Co więcej – bardzo łatwo rozpoznać kilka instagramowych typów użytkowników. By jednak stworzyć jednolity i ciekawy content, trzeba posiadać choć odrobinę wyczucia i estetyki. Przecież nasze konto musi jakoś wyglądać – a mianowicie, musi wyglądać tak by odzwierciedlało wizerunek, jakim chcemy być określani przez innych ludzi. Niestety, popadamy w pułapkę, poddając się presji social mediów.

Moda, wiadomo – zmienia się co chwile. Ale, jak to mówią, styl pozostaje. Na chwile obecną możemy wyróżnić kilka instagramowych tendencji:

Czarno-biała fotografia brzydkich ulicznych widoków, albo brzydkich ludzi. Wszystko w obszernej, koniecznie białej ramce. Coś typu – brzydzę się kolorów – smutny, uliczny artysta, z lustrzanką Nikona, którą dostał na urodziny od rodziców.

Kolejny typ, jaki udało mi się wyłapać, to typ – kocham życie i jestem taka alternatywna. Czyli, kolorowe fotografie, na których uśmiechasz się od ucha do ucha bo a) właśnie jesteś na super modnym, i turbo drogim, festiwalu muzycznym b) pijesz kawę z najdroższej siecówki – 3 dychy za kawę i 3 koła like’ów, pod kawą c) jesteś na super modnej domówce z równie super modnymi ludźmi d) powijasz ravioli w najsłynniejszej, nad Wisłą kawiarni. To typ Instagrama, na którego wchodzisz i myślisz sobie – czy jego właścicielka robi w życiu cokolwiek, poza bywaniem?

Kolejny typ, to typ każdemu dobrze znany – 277 tys. followersów, jakiekolwiek zdjęcie – a pod nim tyle samo like’ów. To typ blogerki modowej, lifestylowej, influencerki, modelki czy DJ-ki. Wszystko jest #sponsorowane. A więc opisy, pod stylowymi fotami, typu: najlepsza podróż, bo dzięki biurze podróży X i Y. Najlepszy obiad w restauracji @blabla, na ulicy blabla. Nowe, kocie, supermodne okulary, od firmy @tej i tamtej. Link w bio, i tak dalej, i tak dalej… Za post, który lajkujesz, instagramowiczka zarabia jakieś kilka tysięcy. Fajnie.

Kolejny typ, to typ aspirujących blogerów. Ten typ lubi estetyczne zdjęcia… wszystkiego. Na takim insta nie zobaczysz twarzy autora, zamiast tego na pewno zobaczysz, zdjęcia idealnie ułożonych gadżetów – koniecznie różowy pudrowy instax, w towarzystwie najświeższego Vogue Polska, i pięknej róży, bo przecież każda laska codziennie dostaje od swojego faceta, róże pasujące do wystroju twojego fotogenicznego pokoju. Zdjęcia z galerii sztuki, Prosecco i wyblakłe filtry. To zazwyczaj niespełnione absolwentki ASP. Które próbują się spełnić na insta. #powodzenia

Kolejny content, chyba mój ulubiony, to content instagramowiczki-podróżniczki. Każde zdjęcie na innym kontynencie. Była tu, jest tu, będzie tam. Zwiedzi cały świat. No i fajnie – można tam zebrać mnóstwo inspiracji na swoje podróże, ale można też złapać totalny bół d*py. Skąd ona, w wieku 25 lat ma na to wszystko hajs?!

Kolejny typ, to typ niezdecydowanej. Każde zdjęcie z innej parafii, każde z innym filtrem. Tu jak pijesz piwo, tu twój pies, tu ty nad morzem, a tam jakiś nieudolny unboxing. Jeszcze do końca nie wiesz w którą stronę chcesz iść i jak chcesz być odbierany przez świat. Ale gdzieś idziesz, coś kombinujesz, trochę eksperymentujesz, może coś z tego będzie. Jak już się zdecydujesz kim jesteś.

Najpopularniejszy typ, to typ #fit. Z racji, że każdy chce być fit do przesady, takich profilów jest w p… i jeszcze więcej. Nie ma nic złego w propagowaniu zdrowego stylu życia. Ale jest coś nudnego w każdym poście mówiącym o tym samym – to ja na siłce, to ja jak biegam, a to moje fit śniadanie, tu mój fit partner i moje fit życie.

I ostatni, mój ulubiony (słowo, ulubiony, w tym przypadku, należy traktować z naprawdę dużym dystansem) typ – celowa anty-estetka. Jej Instagram z estetyką nie ma absolutnie nic wspólnego, ale – to specjalnie. Może nie wygląda, ale każde zdjęcie na takim Instagramie to ogrom czasu i pracy. To typ, który brzydzi się filtrami. Wszystko jest prześwietlone i surowe – i to zabiegi również celowe. Ten typ często prezentuje pato treści – siniaki, malinki, wiecie, prawdziwa #tumblrgirl. Tu jakiś haszysz na zbliżeniu, tam ona zasłaniająca twarz butelką Gorzkiej Żołądkowej. Taka instagramowiczka wygląda na trochę nieszczęśliwą. Interesuje się modą, ale jakby jej ubrania są brzydkie, i takie mają być, to jest lump style. Albo turbo drogie ciuchy, które wyglądają jak z zeszłej dekady. Kości policzkowe i obojczyki na zbliżeniu – koniecznie. Milion zdjęć z czerwonym Marlboro, jakieś retro lub futurystyczne oksy – głęboka alternatywa. Lubi ćpać, a przynajmniej chce żeby wszyscy tak myśleli – nie bez powodu te fotki z ostatniego wixapolu. Celowo nie używa znaków interpunkcyjnych, co jest dosyć słabe. Taki typ ma sprawiać wrażenie, jakby nie obchodził go w ogóle swój, nieestetyczny wygląd. W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej – przykładasz do niego naprawdę dużo starań. Pato królowa nosi albo za mocny make-up, albo nie nosi go wcale – obserwuje tylko osoby, które również nie używają filtrów.

To tak w skrócie. Jednak tendencje są zmiennie, w związku z czym, niebawem zapewne pojawi się jakaś inna moda na insta, którą każdy będzie chciał powielać. Jedno jednak się nie zmienia – wszyscy kojarzymy hasztagi l4l czy f4f. Co więcej – na insta tworzone są grupki wzajemnej adoracji – wzajemnego nabijania sobie fame, co również kojarzymy. Nie wspominając już o kupionych followersach czy like’ach. To wszystko na porządku dziennym. Znam dziewczynę, która kupiła jakieś insta-filtry, za 400 złotych. I pytam – serio? Za te 4 stówy ja wolałabym się przejechać nad morze, zjeść gofra, wypić wino na plaży i wrócić do miasta. Szczególnie, że na necie jest tyle darmowych filtrów…Znam też taką, która ciągle usuwa swoje jakieś 100 zdjęć z profilu, bo co miesiąc odkrywa nowe filtry i wszystko chce mieć w jednym stylu. A następnie dodaje te same zdjęcia – ale w innej kolorystyce po raz kolejny. OMG, czy wiecie ile to straconego czasu? Ja wiem po sobie. Bo kiedy strzele sobie na insta-sesji kilkanaście fot, z czego wszystkie albo są nie takie – przez godzinę wybieram jedno, które będzie takie, albo wszystkie są zbyt takie – i wtedy wybór tego najbardziej zaje*istego, spośród samych zaje*istych, jest jeszcze trudniejszy. I trwa jakąś… godzinę? Z drobnymi poradami moich bliskich. Więc – czy jej serio chce się w to bawić? Widocznie tak. Ale… do czego dążę? Otóż nasze starania i tak skrupulatnie budowana strona, może runąć w jednej sekundzie. Jak?

Nakręcenie i puszczenie w obieg insta-relacji, to kwestia jednej chwili – kilku sekund. Prawdopodobnie każdemu z nas zdarzyło się wrzucić do sieci coś, czego mocno żałowaliśmy. A potem, wraz po przebudzeniu się, po syto zakrapianej alkoholem, nocy, w pośpiechu usuwaliśmy żenujący materiał. I do dzisiaj nie jesteśmy w stanie sobie tego wybaczyć. Bo widziała to nasza ciotka, nasz szef, czy współpracownik, który wykorzysta każdą okazje do uprzykrzenia nam życia. Jeszcze gorsza może być sytuacja, gdy powiedziałaś znajomym, że niestety nie możesz się spotkać w sobotni wieczór, bo jesteś strasznie zajęta. A potem trochę Cię poniosło po odpowiedniej dawce %, na skutek czego wstawiłaś milion relacji z sobotniego wieczoru, jak świetnie się bawisz z innymi znajomymi! #przypał

Nie zapominajmy o tym wszystkim, bo – internet nie zapomina!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ