„The End of the F***ing World” – zdjęcia do drugiego sezonu właśnie ruszyły!

Ta wiadomość zapewne ucieszy zwolenników pierwszej serii. Mnie na pewno! Dla tych, którzy nie mieli okazji jeszcze obejrzeć – apeluję, proszę w trybie natychmiastowym nadrobić zaległości!

„The End of the F***ing World”, to serial Netflixa. Dobry serial! Dla tych, którzy jeszcze o nim nie słyszeli, szybki skrót wydarzeń. James to główny bohater serialu. Raczej dziwny, raczej outsider. Alyssa – nowa w szkole. Prowokatorka, rozrabiara. Innymi słowami – do szarej myszki jej serio daleko. Po drobnej wymianie zdań, szybko dochodzi do pocałunku między tymi młodymi, zbuntowanymi… dziwnymi? Poza (również dziwnym) romantyzmem między tą dwóją, pojawia się coś jeszcze. A mianowicie psychopatyczne skłonności James’a względem Alyss’y. Innymi słowami, mówiąc dosyć bezwzględnie – gościu pragnie pokroić jej ciało na kawałki. W związku z czym, na randki z nią przychodzi w towarzystwie noża myśliwskiego. Zakochany psychopata? Brzmi groźnie. Jednak tutaj zwycięża uczucie. Nic dziwnego zresztą, ta nietypowa dwójka tworzy duet idealny. Jako para aspołecznych wyrzutków, całkiem do siebie pasują, czego nie mogą powiedzieć o reszcie społeczeństwa. W związku z czym Alyssa i James od niego uciekają. Realizując marzenia wszystkich nastolatków. Kradną samochód i ruszają na prowincje Wysp Brytyjskich, gdzie dzieje się cała akcja.

Pierwsza seria to osiem 20-minutowych epizodów. Trudne tematy, traumy, przemoc, molestowanie seksualny, morderstwo i masa niedociągnięć i niedopowiedzeń. To nie jest lukrowy serial o nastolatkach. Wchłonęłam go w jeden wieczór. To serial w którym ci mało, którego chcesz więcej. Dlatego teraz główni bohaterowie do nas wracają. Ponieważ prace nad nowymi odcinkami właśnie wystartowały. Powrócą więc zapewne także przegięte sceny i rozkminki. Ale przegięte na tyle, że wciąż chcemy je oglądać.

Data premiery jeszcze jest nieznana. Aczkolwiek scenarzysta – Charlie Covell, i obsada – całe szczęście – pozostają niezmienne.

A więc nie pozostaje nic innego jak czekać na współczesnych Bonnie i Clyde!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ