Syndrom MY

Nowy związek to zawsze szalony kalejdoskop nieznanych uczuć, emocji i doświadczeń. Miłość potrafi naprawdę mocno namieszać w głowie i nigdy nie pozostaje bez wpływu na zachowanie osoby trafionej strzałą Amora. Człowiek zakochany przeważnie chodzi uśmiechnięty, zrelaksowany, z radością wita kolejny dzień i… mówi o sobie w liczbie mnogiej. No właśnie, dlaczego kiedy zaczyna się nowy związek wielu ludzi przestaje funkcjonować jako „ja” i niepostrzeżenie zamienia się w „my”?

www.telegraph.co.uk

Co robisz dziś wieczorem? Idziemy do kina. Jakie masz plany na wakacje? Jedziemy do Hiszpanii. Widziałaś już najnowszy film Allena? Wybieramy się na niego w przyszłym tygodniu. Ile razy zdarzyło Ci się odbywać podobne dialogi ze swoimi zakochanymi od niedawna koleżankami? Niestety, wiele z nas przesadnie ulega magii mówienia „my”. Zaślepienie nowym związkiem i tym, że ON JEST TAKI CUDOWNY sprawia, że zapominamy o swojej odrębności.

Jest to najprostsza droga do odizolowania się od rodziny, przyjaciół i znajomych. Kiedy każdy dzień wypełnia niezmiennie fascynująca, nowa osoba, ciężko zauważyć, że w ten sposób można stopniowo odsuwać od siebie ludzi dotychczas bardzo ważnych i cennych. Pamiętaj, że dla przyjaciół ciągle jesteś tą samą osobą i czasem chcą po prostu spotkać się z tobą, a nie z „wami”. Jeżeli na chwilę zapomnisz o swojej drugiej połowie i pomyślisz o tym, co właśnie TY chcesz robić, związek z pewnością na tym nie ucierpi. Wręcz przeciwnie – jest to jedyny sposób, by stworzyć zdrową i trwałą relację.

Początkowo niegroźne zachłyśnięcie się nowym związkiem często prowadzi do uzależnienia od drugiej osoby. W takiej relacji można stopniowo zapomnieć o swoich własnych, indywidualnych planach i potrzebach. Funkcjonujemy jako para do tego stopnia, że ciężko już cokolwiek przedsięwziąć samemu. Bardzo często w tego typu związkach jedna osoba zaczyna się najzwyczajniej w świecie dusić i nie jest w stanie dłużej wytrzymać tak hermetycznego układu. Pretensje o to, że druga połówka przez godzinę nie odpisała na smsa lub bez uprzedzenia wybrała się na kolację z przyjaciółmi są gwoździem do trumny niejednego związku.

Co się dzieje, kiedy po miesiącach lub latach funkcjonowania w ten sposób zamiast „my” zostaje samo „ja”? W takiej sytuacji wiele osób zupełnie nie może sobie poradzić z samotnością. Po tak zażyłej relacji rozstanie jawi się jako koniec świata. Porzucona osoba nagle uświadamia sobie, że kompletnie nie wie, co słychać u jej znajomych, nie ma własnych zainteresowań, nie wie jak gospodarować wolnym czasem, który do tej pory mijał na wspólnym gotowaniu i oglądaniu filmów.

Osoba wstępująca w nowy związek powinna zawsze pamiętać, że to ona musi być dla siebie najważniejsza. Oczywiście w każdej relacji niezbędne są kompromisy i ustępstwa, ale rezygnacja z siebie to największa krzywda jaką można samemu sobie wyrządzić. Nawet najlepszy chłopak nie jest w stanie zadbać o Ciebie tak dobrze, jak potrafisz to zrobić ty sama!

Joanna Bochnia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ