Sneakerness 2018 – moja relacja
Miniony weekend minął mi pod znakiem eventu Sneakersness 2018. Jak było? Czy warto się pojawić? Dziś odpowiadam na te pytania.
Sneakerness
Wydarzenie staje się powoli wydarzeniem kultowym w pewnym – buciarskim towarzystwie. 10 edycja Sneakersnessa – szósta w Polsce. Krótkie przypomnienie dla niezorientowanych – jest to jedne z najważniejszych targów buciarskich w Europie. Poza Polską odbywa się między innymi w Londynie, Paryżu czy Berlinie.
Koncepcja Sneakernessa jest prosta – targi są po to by móc na nich sprzedawać, kupować, bądź wymieniać się swoimi itemami. Rzecz oczywista – temat tyczy się przede wszystkim butów, aczkolwiek znajdziemy tam również mnóstwo innych, hajpowych rzeczy.
Tegoroczna edycja odbywała się w Elektrowni Powiśle, nieopodal Wisły. Standardowe bilety – na dwa dni targowe, były do nabycia za 15 złoych (te priorytetowe z przywilejem wejścia przed wszystkimi kosztowały 40 złotych). Wszystko zaczynało się o godzinie 12 kończyło około 18.
Pierwsze co rzucało się w oczy po przybyciu na miejsce to oczywiście niebotyczna kolejka (poczułam się jak na urodzinach Tedzika dobrych kilka lat temu, gdy przed klubem Bajka spędziłam dobre, bite dwie godziny, by na niego wejść. Z tym, że tutaj towarzystwo okazało się być dużo bardziej kulturalne…a może po prostu trzeźwe). I tutaj pierwszy plus przedsięwzięcia – plus dla organizatorów za błyskawiczny i sprawny przebieg spraw technicznych – kolejka w błyskawicznym tempie została obsłużona i wpuszczona na teren eventu. Kolejną rzeczą, która najmocniej rzucała się w oczy była oczywiście… cała masa przekozackich sneakersów – ale o tym potem.
Elektrownia Powiśle nie należy do dużych przestrzeni, aczkolwiek do klimatycznych na pewno. Jak to elektrownia – stylu indriustrialny (nieco mi przypominający Fabrykę Porcelany w Katowicach). Elektrownia więc była wypełniona po brzegi – nic dziwnego, w końcu nie na co dzień można zdobyć takie itemki – i to wszystkie w jednym miejscu. Stoisk był kilkanaście, i jak dowiaduję się od osób wystawiających się – stanowisko na targach to koszt 250 złotych. No ale co to jest, skoro wartość takiego jednego stoiska liczymy w dobrych kilku, bądź kilkunastu tysiącach? Zwraca się to więc sprzedając jedną rzecz ze stoiska. Zazwyczaj także koszta takiego stanowiska dzielone są na kilka osób – jedno stoisko to zazwyczaj ekipa znajomych, bądź konkretna marka składająca się z kilku ich przedstawicieli.
Miałam okazje zapytać wystawiającego się znajomego jak mu poszedł tegoroczny biznes na Sneakernessie. Oto co powiedział:
„Z racji na to, że mieliśmy wystawionych dużo fajnych zdobyczy wszystko sprawnie i szybko poszło. Zdecydowanie było warto się wystawić.”
Dla jednych jest to okazja do czystego zarobku, dla innych event for fun. Przejdźmy więc do tych przyjemności. Na stanowiskach spotkać można było całą mase hajpowych, topowych rzeczy marek takich jak: Off-White, Yeezy, Palace, Supreme, Trashera i wiele innych. Nie zabrakło także marek znanych z największych wybiegów mody – high fashion – typu Gucci (o mały włos nie pokusiłam się o pasek, który chodzi mi po głowie), Prada i inne. Można było również poszperać w rzeczach sricte vintage – zobycze z Secon Hand. Tutaj kłaniają się ortalionowe dresy i kurtki popularnych marek jak Nike czy Adidas. Ale także zapoznać się z najnowszymi trendami ze świata streetwearu.
Atrakcji również było całkiem sporo. Przede wszystkim mnóstwo zniżek, rabatów no i par butów do zgarnięcia! Przyznam sama, że i mi udało się przygarnąć jedną parkę – a wszystko za sprawą Distance i NWJ – dla wtajemniczonych w akcje kilka pierwszych osób zgarniało customy od ekipy Tedzika. Załapałam się na ostatnią parkę – jedną z kilku. Więc jak na frekwencję jaka miała tam miejsce to i tak super! Dodam, że parki te mają – bądź kiedyś będą miały wartość kolekcjonerską!
Do zgarnięcia były również skary różnych marek (w tym te klasyczne od Happy Socksa) i całe mnóstwo gadżetów z butami związanymi! Począwszy od past do butów, aż po farby do skóry czy zamszu, służące do renowacji buta – niedługo będzie malowane, i postaram się stworzyć swój własny custome!
Zapowiadające się nowe collabo roku od Cleana zaskoczyło wszystkich – bowiem połączyli się z marką Milka, co stworzyło niepowtarzalny kolor klasycznej bluzy Clean, no i w ramach promocji każdy dostawał smakołyki od Milki.
Kolejną atrakcją była wystawa najrzadszych koszulek kolekcji Lewandowskiego i akcja Speed Gun – konkurs kto najmocniej kopnie piłkę – stanowisko oblegane cały czas!
Inną strefą była strefa gdzie powstawało graffiti a więc spraye, artysta i dzieło – wszystko life. To samo tyczy się muzyki i DJ, który przez cały event towarzyszył nam z dobrymi rapsami.
Fajną koncepcją wykazał się Worldbox, który udostępnił swoje rzeczy – w tym oczywiście buty, w celu stworzenia swojej własnej kompozycji. Wyniki konkursu nie są jeszcze znane. Ale oczywiście mam swoich faworytów.
No i coś co mi skradło serce – stanowiska customów – najlepsi w kraju tworzyli na naszych oczach przez cały event niepowtarzalne customy na klasycznych modelach sneakersów. Powstały naprawdę fajne rzeczy! Następnie buty miały być licytowane a cały hajs miał być przeznaczony na rzecz SNAKERS BOYZ (których nie tak dawno spotkała tragedia i poszedł z dymem ich cały dobytek) – inicjatywna całkiem spoko!………………
Przed Elektrownią również nie zabrakło chillowych atrakcji. Na świeżym powietrzu (na szczęście pogoda dopisała) był wielki telebim na którym leciały różne klipy. W budynku obok znajdował się – ku uciesze wszystkich zebranych – open bar – gdzie fundowano różnego rodzaju driny – to również pochwalam, tak samo jak strefę gastro, która sprawdziła się na pięć! Na świeżym powietrzu więc można było pochillować z innymi zajawkowiczami, spotkać się z ludźmi których znasz jedynie ze streetwearowych grupek, wypić łyche i zjeść dobrego burgera, w towarzystwie dobrej muzyki i dobrych stylówek.
Dzień drugi to dzień znacznie mniejszej frekwencji – wtedy też nawet nie wystawili się wszyscy z dnia poprzedniego – może zaniemogli ze względu na kaca po sobotnim afterze w Sketch Nite? Ale tak naprawdę dopiero wtedy można było na spokojnie przejrzeć wszelkie stanowiska i wybrać coś dla siebie – w dniu pierwszym było to zdecydowanie utrudnione przez tłumy jakie widniały przy każdym stanowisku.
Na evencie nie zabrakło oczywiście buciarskich osobowości takich jak:
Aly _ma – możecie kojarzyć z instagrama – https://www.instagram.com/aly__ma/?hl=pl .
Słynie z dobrych butów i zamiłowania do tego. Podobnie jak obecny na evencie Kuba Domański.
Pojawili się również znani raperzy, którzy słyną z tego, że buty kochają. W związku z czym między stolikami można było się minąć i zbić piątkę między innymi z Żabsonem, Wuwunio czy Onarem.
Rozkminki
Ku mojemu zdziwieniu – owszem, był to festiwal mody, no bo w tego typu targach między innymi przecież o to chodzi, ale nie spotkałam się z jakimkolwiek wywyższaniem się i emanowaniem swoimi sneakersami za dwa koła. Wręcz przeciwnie – wszyscy byli mega mili, uprzejmi i otwarcie. Każdy chętny do wymienienia poglądów i podzieleniem się swoimi nowymi zdobyczami. A warto wspomnieć, że średnia wieku była totalnie zróżnicowana – od 13-nastolatków – i tutaj absolutnie nie przesadzam, aż po 50-sięciolatków z zajawką. Jedyne co mnie najbardziej raziło na evencie i czego byłam świadkiem to absolutny brak szacunku do pieniądza …dzieci. Bo taką postawą głównie cechowali się najmłodsi tam – no ale czemu się dziwić skoro taki dzieciak ma na sobie rzeczy wartości około 5 koła. A więc już, powiedzmy oldschoolowe ( chyba już niemodne i nieużywane przez młodzież – a przynajmniej dawno nie słyszałam) – za hajs rodziców baluj, wydaje się być wciąż aktualne. Zastanawia mnie też jak to możliwe, że taki 15-nastolatek chce mi opchnąć pasek Gucci za 700 złotych i skąd go w ogóle ma? Wnikać w to nie będę, paska nie kupiłam, przejdę więc do posumowania.
Podsumowując
Pytam jednego z tegorocznych uczestników Sneakernessa o podsumowanie eventu, oto co otrzymuje w odpowiedzi:
„Było super, bardzo pozytywna impreza, możliwość zobaczenia w jednym miejscu tyle świetnych par to nie lada gratka dla kogoś kto jara się buciarskim światem. Bardziej limitowane wydania, możliwość kupienia ich, oraz zobaczenia z bliska była świetna sprawą,a przede wszytskim spotkania ludzi z tą samą zajawką! Różne atrakcje, gry, czy konkursy tylko dodały temu wszytskiemu większego funu. Organizatorzy zadbali również, aby uczestnicy mogli się czegoś napisać, czy zjeść w foodtrucku obok. Czy wybiorę się na kolejną edycję? Jak najbardziej! Tylko tym razem kupię bilety priorytetowe od razu jak będzie taka możliwość.”
Moim okiem event zaliczam do całkowicie udanych – nie był to zmarnowany weekend i czas. Opisy wydarzenia mówiące o masie atrakcji zdecydowanie nie kłamią bo trochę ich tam było. Te o klimacie panującym na evence również – z racji na to, że wydarzenie odbywało się i w fabryce i na świeżym powietrzu można było jeszcze choć trochę poczuć klimat letnich eventów. A to lubimy . Nie uważam jednak, że jest tam co robić dłużej niż trzy godziny – a było mnóstwo osób, które przejechały mase kilometrów by dotrzeć na event, No ale… zajawka taka jest. Ja inicjatywę popieram, będę za rok na pewno – może wreszcie kupię ten pasek?