Sąd uznał, że jadący na hulajnodze elektrycznej nie jest pieszym

Sąd w Lublinie ponad dwa lata temu rozpatrywał sprawę śmiertelnego wypadku z udziałem chłopca, poruszającego się hulajnogą elektryczną po chodniku. Uznał w wyroku, że tego typu pojazd, mimo braku zapisów w polskim prawie, należy traktować, jak motorower. O sprawie przypomniał portal brd24.pl.

W ostatnim czasie wiele emocji budzi sprawa z Krakowskiego Przedmieścia, dotycząca kolizji pieszej z osobą poruszającą się hulajnogą elektryczną. Za winną zdarzenia policjanci uznali kobietę, którą ukarali mandatem w wysokości 50 złotych.

Według stołecznych policjantów osoby poruszające się na hulajnogach elektrycznych są bowiem w świetle prawa pieszymi. I jako takim nie tylko zezwala się na jazdę po chodniku, ale wręcz zabrania korzystania z jezdni.

https://www.instagram.com/p/Bl5qIIaFxHK/

Tragiczny wypadek na hulajnodze i proces

Kwestii hulajnóg elektrycznych i ich klasyfikacji przyjrzał się już pod koniec 2016 roku lubelski sąd rejonowy.

Sprawa dotyczyła śmiertelnego potrącenia 10-letniego Szymona, poruszającego się hulajnogą elektryczną po chodniku, z prędkością około 22 km/h. Na przejściu dla pieszych chłopiec uderzył w bok autobusu, dla którego – podobnie jak w przypadku poszkodowanego – świeciło się zielone światło.

„Uderzył w prawy bok autobusu a następnie wpadł pod ten pojazd, w następstwie czego doznał szeregu obrażeń ciała” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Chłopiec krótko po wypadku zmarł.

https://www.instagram.com/p/BotVYE2gjjC/

„Hulajnoga elektryczna może być traktowana jedynie jak motorower”

Jak podaje portal brd24.pl, kwestią kluczową dla sprawy było rozstrzygnięcie tego, czy 10-letni Szymon miał prawo poruszać się po chodniku i wjechać pojazdem na przejście dla pieszych.

Sąd Rejonowy w Lublinie wykazał, że pomimo braku konkretnych przepisów, dotyczących hulajnóg elektrycznych, z pozostałych norm ustawy Prawo o ruchu drogowym można wyciągnąć właściwe wnioski. „Hulajnogi elektrycznej nie można traktować jako pieszego” – uznał sąd.

Z uzasadnienia wyroku wynika, że hulajnoga elektryczna taka jak pokrzywdzonego, może być traktowana wyłącznie jako motorower, „tj. pojazd dwu- lub trójkołowy zaopatrzony w silnik spalinowy o pojemności skokowej nieprzekraczającej 50 cm3 lub w silnik elektryczny o mocy nie większej niż 4 kW, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h”.

https://www.instagram.com/p/BognLhqAFEn/

Wina po obu stronach

Sąd uznał, że poruszanie się chłopca po chodniku pojazdem mogącym rozwijać prędkość wyższą niż 20 km/h nie było prawidłowe. Podobnie jak to, że nikt nie sprawował nad nim bezpośredniej opieki – poczynania 10-latka kontrolował ojciec wyłącznie z wnętrza samochodu.

Ostatecznie sąd stwierdził, że winę za wypadek ponosi kierowca autobusu, który nie zachował należytej ostrożności, niewystarczająco zwolnił przed przejściem dla pieszych i nie wziął pod uwagę, że do przejścia zbliża się nieświadome zagrożenia dziecko. Jak dowiedziono, kierowca przed manewrem skrętu w prawo poruszał się z prędkością 28 km/h i miał wystarczająco dużo czasu na wyhamowanie, tym bardziej, że – jak wynika z zeznań świadków – chłopiec był jedyną, dobrze widoczną osobą poruszającą się równolegle do pojazdu.

Mężczyzna został skazany na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

W Polsce nie ma obowiązuje prawo precedensu, więc wyrok sądu i opinia w sprawie hulajnogi elektrycznej odnosi się tylko do tej jednej konkretnej sprawy.

https://www.instagram.com/p/Bmc6UvPn-Ej/

Regulacji prawa wciąż brak

W polskim prawie, póki co, brakuje regulacji dotyczących poruszania się hulajnogami elektrycznymi po drogach publicznych.

Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska jesienią ubiegłego roku przekonywała, że przepisy powinny zostać uregulowane.

– Poruszający się po chodniku na hulajnodze z prędkością do 25 km/h stanowią potencjalne zagrożenie zwłaszcza dla bezpieczeństwa pieszych. Z tego względu, promowanie przemieszczania się za pomocą hulajnóg (szczególnie elektrycznych) powinno być poprzedzone uregulowaniem zasad korzystania z tych urządzeń – mówiła.

Jak dotąd tylko w dwóch krajach Unii Europejskiej wprowadzono regulacje dotyczące tak zwanych UTO, czyli Urządzeń Transportu Osobistego. A polskie władze mówiły o zmianach już trzy lata temu. Na jakim etapie są teraz te plany?

Szymon Huptyś z Ministerstwa Infrastruktury zapowiada, że władze chcą by Polska była jednym z pierwszych krajów, który ureguluje te kwestie. – Za kilka tygodni pokażemy projekt ustawy. Myślę, że będzie to na przełomie maja i czerwca – zapowiedział.

Zobacz również:

Źródło: brd24.pl / tvnwarszawa.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ