„Rozpuszczenie” jest ważne

Właśnie wydał swoją pierwszą książkę dla dzieci „Bajki z zielonego lasu”, do napisania której natchnęły go córki. Doskonale godzi ojcostwo z karierą. Piotr Rubik opowiada o tym, czym jest dla niego ojcostwo, co narodziny córek zmieniły w jego życiu i czego może się od nich uczyć.

Żródło: Darek Kawka

Patrycja Ceglińska: Ostatnio dużo znanych osób wydaje książki, zazwyczaj są to poradniki. Pan napisał bajki dla dzieci – dlaczego?

Piotr Rubik: Nigdy wcześniej nie myślałem, że wydam książkę. Zawsze było to dla mnie nierealnym planem. Bardzo lubię czytać, bardzo lubię książki i czytam codziennie dużo, ale nigdy nie myślałem, że wystąpię jako autor. Natomiast tak się złożyło, że od kiedy urodziła się moja pierwsza córka Helenka to z wielką przyjemnością opowiadałem jej bajki na dobranoc i te powszechnie znane po pewnym czasie znudziły się jej. Zacząłem wymyślać nowe, specjalnie dla niej. I tak powstała cała seria bajek „Z zielonego lasu”. Podczas rozmowy z wydawnictwem, gdy przy okazji różnych innych tematów, pojawiła się propozycja, żebym wydał książkę, np. dla dzieci, powiedziałem, że to świetny pomysł, bo akurat te bajki już mam gotowe. Trzeba było je tylko zebrać w całość, spisać i nagrać, bo powstał też audiobook. I on naprawdę się sprawdza, bo tak jak Helenka dobrze usypiała przy tych bajkach, to teraz z przyjemnością słucha ich w samochodzie. Polecam wszystkim rodzicom, którzy chcą swoje dzieci uspokoić przed snem, bo bardzo dobrze działa. W dodatku wydanie tej książki zbiega się w czasie z otwarciem mojego przedszkola muzycznego w Warszawie. Nawiązując do pytania – na razie nie mam zamiaru pisać poradników. Autobiografii też nie.

Całe szczęście! A jak Pan się czuje jako debiutant, bo pewnie był lekki stres, jak ta książka zostanie odebrana?

W ogóle się tym nie przejmuję. Po pierwsze dlatego, że nie mam ambicji stać się pisarzem. Wiem, że te bajki się sprawdzają. Najważniejsi recenzenci, czyli moje dzieci, powiedziały „OK”. Dzieci moich znajomych również. Ta książka adresowana jest właśnie do nich. Czy jest dobra czy nie, można ocenić czytając ją dziecku na dobranoc. Jeśli będzie słuchać i będzie zadowolone, to znaczy, że cel został osiągnięty. Nie mam ciśnienia. Moim zawodem jest muzyka, a moja kariera nie zależy od tej książki.

Jak Pan myśli czym się wyróżniają te bajki od innych?

Myślę, że są dość proste, zrozumiałe, bez ambicji do poruszania jakiś „dorosłych” kwestii na siłę. Mają w sobie treści tylko i wyłącznie dla dzieci, nie przemycam tam żadnych ideologii ani żadnych spraw, które mogą być kontrowersyjne dla rodziców. Myślę, że ich zaletą jest też pewna muzyczność. Bo jest tam i o kaczkach, które chcą rapować, o śpiewającym króliku. Wykorzystuję swoje doświadczenia.

Do audiobook’a skomponował Pan muzykę.

Tak, więc można uznać to za coś wyjątkowego. Te bajki są po prostu fajne, wesołe, pozytywne, bez przemocy i nerwów, z odrobiną humoru.

Jak rozumiem Pana córki były zachwycone?

Tak! Skoro chcą słuchać, nawet po tylu razach. Często, gdy jedziemy samochodem, moja córeczka Helenka prosi mnie, by jej włączyć audiobooka. Dzieci są bardzo szczere, więc jeśli coś im się nie podoba to to powiedzą wprost albo nie będą chciały słuchać.

Czy Pan uważa, że poprzez bajki można jasno dziecku pokazać różnicę między dobrem a złem?

Absolutnie tak! I to nie zależnie od wieku. Dorośli maja swoje „bajki”, np. filmy, a dzieci mają swoje. Zawsze w ten sposób można przekazać o wiele więcej niż właśnie moralizowaniem. Dlatego bardzo ważne jest, aby zwracać uwagę na to, co dzieci oglądają i czego słuchają.

Czy zamierza Pan wydać kolejną część bajek?

Zobaczymy. Jeśli bajki spodobają się słuchaczom i czytelnikom to nie wykluczam takiej możliwości. Natomiast jeśli nie, to na razie poprzestanę na jednej.

Rozumiem, że to Pana dzieci były zapalnikiem do napisania bajek. Co jeszcze zmieniły w Pana życiu? Jest już Pana trochę mniej w mediach…

Mniej jest mnie w mediach, bo staram się nie udzielać się w mediach kolorowych, natomiast na scenie muzycznej dzieje się bardzo dużo. I to, że nie piszą o mnie w brukowcach, uważam za swój sukces. Natomiast dzieci zmieniają wszystko. Całe życie, priorytety, to bardzo pozytywna zmiana, wymagająca wiele czasu i poświęcenia. Ciężko o tym opowiedzieć w jednym zdaniu, ale generalnie dzieci zmieniają nam życie, wywracając je do góry nogami.

Wspomniał Pan o poświęceniu. Niekiedy rodzice stają przed dylematem, co wybrać: oddać się dzieciom czy karierze. Pan bez wątpienia umie pogodzić te dwie rzeczy. Czy to poświęcenie było rzeczywiście poświęceniem czy to była pozytywna zmiana, świadoma decyzja?

Na szczęście nie muszę dokonywać takich wyborów, ponieważ mój zawód pozwala mi na zarządzanie swoim czasem. Nie pracuję w biurze od 8 do 16, więc mogę spokojnie pogodzić pracę z obowiązkami rodzinnymi bez większych problemów.

A jeśli chodzi o obowiązki domowe – jest jakiś podział?

Na bieżąco dzielimy się z żoną obowiązkami. W zależności od sytuacji, uzupełniamy się bez konfliktów. Nie mam oporów przed pracami domowymi, więc wyznacznikiem jest tu czas wolny od pracy.

Czy muzyka odgrywa dużą rolę w Państwa życiu codziennym?

Siłą rzeczy muzyka jest obecna w naszym domu. Moja córka była już na wielu koncertach i nagraniach, jest to dla niej naturalne środowisko. Nie wiem, czy w przyszłości będzie się zajmować muzyką, to będzie jej decyzja, na którą jeszcze ma czas. Nie mam zamiaru do niczego jej zmuszać.

Czym jest dla Pana ojcostwo? Jakim chciałby być Pan ojcem?

Mam nadzieję, że będę dobrym ojcem, ale wydaje mi się, że nie ma takiej definicji. Jeśli za ileś lat będę miał świetny kontakt ze swoimi córkami to będzie oznaczało, że udało mi się. Mam nadzieję, że tak będzie i że uda mi się je nauczyć tego, co jest ważne i jak maja się poruszać w tym naszym skomplikowanym życiu. Sam się tego uczę i chyba nie ma recepty, bo każdy z nas jest inny.

Nie ingeruje Pan w przyszłość muzyczną swoich córek, ale czy ma Pan taką cicha nadzieję, że któraś z nich zajmie się muzyką?

Nie jest to dla mnie najważniejsze. Ważne jest, żeby robiły to, w czym będą się spełniać. Jest naprawdę wiele różnych możliwości, aby być szczęśliwym i realizować swoje pasje. Trzeba je tylko najpierw odkryć. Tak naprawdę mam nadzieję, że niedługo się okaże jakie są ich zainteresowania. Nie musi być to koniecznie muzyka.

Helenka już wystąpiła z Panem na jednej płycie…

Na płycie „Opisanie świata” zaśpiewaliśmy razem „Piosenkę dla Helenki” i dzięki temu mamy pamiątkę na całe życie. Myślę, że teraz miałaby już większą tremę. Wtedy miała 2,5 roku i jakoś łatwiej jej to przychodziło, żeby nie myśleć o stresie. Wiem, że ma słuch, bo bardzo ładnie tańczy, fajnie śpiewa.

Czy Pana córeczki to „córeczki tatusia”?

Bo ja wiem? Na pewno są oczkiem w głowie. Staram się je rozpieszczać na tyle, na ile jest to konieczne. Wydaje mi się, że to „rozpuszczenie” jest ważne, zwłaszcza w takim bardzo, bardzo młodym wieku, żeby dziecko było szczęśliwe i budowało poczucie pewności siebie na przyszłość.

Pierwsze dziecko to nowe doświadczenie, wszystko jest pierwsze. I czy to jest tak, że Helenka ma jakieś fory u Pana, jest faworyzowana?

Nie czuję niczego takiego. One mają w tej chwili zupełnie inne potrzeby: Alicja ma roczek, a Helenka 5 lat. Każda ma jakieś swoje sprawy. Wiadomo, że jeżeli chodzi o drugie dziecko to człowiek już się tak nie przejmuje, bo jest bardziej doświadczony.

Czy jest coś czego Pan się uczy od swoich dzieci?

Tak, na pewno! Uczę się przede wszystkim cierpliwości, pokory, uczę się tego, co jest tak naprawdę ważne w życiu.

A co dzieje się w tej sferze muzycznej u Pana?

Szykuję duży koncert dla dzieci „Karuzela z marzeniami”. To wyjątkowy utwór, gdzie występuje dziecięca orkiestra i dziecięcy chór. Wydaje się, że w drugiej połowie roku wreszcie doprowadzę do premiery. Otwieram również przedszkole muzyczne, w listopadzie w Koszykach na Słowacji dam duży koncert. Cały czas pojawiają się różne nowe projekty.

Rozmawiała Patrycja Ceglińska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ