Poza Horyzonty – Jasiek Mela


jasiek mela tekst.sporteuro.jpgJakiś czas temu rozmawiałam z Moniką Kuszyńską i zapytałam ją, czy przychodzi kiedyś taki moment, że człowiek godzi się z losem. Powiedziała mi, że nie ma takiego momentu, bo można się godzić lub nie, a to co się stało już się nieodstanie. Trzeba po prostu nauczyć się z tym żyć. Masz podobne odczucia?

Wiesz co, myślę, że niepełnosprawność ma tu tak naprawdę najmniej do gadania, bo to o czym mówimy, czyli akceptowanie bądź nie samego siebie, to jest coś co siedzi w naszej głowie. Łatwo jest rzucać na świecznik osoby niepełnosprawne, bo po Monice siedzącej na wózku, czy po mnie bez ręki i nogi, od razu widać, że jesteśmy osobami nie do końca sprawnymi fizycznie. Na pewno nam jest trudniej zaakceptować siebie, ale tak naprawdę każdy młody człowiek ma problemy z własną samooceną. Każda młoda dziewczyna przeżywała moment, w którym poszła na dyskotekę i czuła, że jest piękna i fajna, a innym razem myślała o sobie jak o głupiej i brzydkiej. Czasami siebie lubimy, a czasami nie możemy patrzeć w lustro. To zależy od tego w jakim stanie emocjonalnym jesteśmy. Myślę podobnie jak Monika. Nawet jeśli już sądziłem, że w pełni siebie zaakceptowałem to przychodziły inne trudne momenty, które znowu zaburzały moje poczucie własnej wartości. Wielokrotnie myślałem „teraz to już się pogodziłem ze swoją niepełnosprawnością”, a potem kolejne doświadczenia pokazywały, że tak nie jest. Pamiętam jak dwa lata temu pojechałem z dziewczyną nad morze, gdzie spotkaliśmy się z jej przyjaciółmi. Wtedy wydawało mi się, że już w stu procentach jestem pogodzony ze swoją niepełnosprawnością. Okazało się jednak, że zdjęcie przy nich koszulki było dla mnie ogromnym dyskomfortem. Nauczyłem się zupełnie nie przejmować opiniami obcych ludzi, ale kiedy spotykałem kogoś na kim mi zależało, to nie byłem wcale taki pewny siebie. Wtedy się bardzo zdenerwowałem, zestresowałem, chociaż wydawało mi się, że tego typu sytuacje są już zupełnie za mną. Co jakiś czas takie chwile się zdarzają. Niedawno byłem z dziewczyną w Gruzji, gdzie jeździliśmy autostopem, i muszę Ci powiedzieć, że już dawno nie spotkałem się ze społeczeństwem z taką mentalnością jak tam. Kupowałem bilet w autobusie, byłem w koszulce z krótkim rękawem. Facet z rozdziawioną buzią patrzył się tylko na moją rękę, kompletnie nie reagując na to, co do niego mówię. Ja się pytam czy dostanę bilet, a u niego zero reakcji, po chwili pyta się mnie czy mogę powtórzyć, bo on nie słyszał co mówiłem. Totalna, brzydko mówiąc „chamówa”. Oczywiście całą sprawę olałem, nie wziąłem tego do siebie, ale zawsze w życiu będą zdarzały się momenty, niezależnie od ilości rąk i nóg, kiedy poczucie własnej wartości będzie spadać. Trzeba nad tym pracować.

Były momenty kiedy kłóciłeś się z Bogiem, zastanawiałeś się dlaczego to akurat Was los tak doświadcza?

Ależ oczywiście, że tak! Takich momentów było mnóstwo. Zwłaszcza na początku, kiedy zupełnie nie wiedziałem jak to będzie, jak moje życie będzie wyglądało. Nie miałem pojęcia, że istnieją takie protezy, które umożliwiają normalne funkcjonowanie. Wydawało mi się, że wszyscy ludzie się na mnie gapią, myślą okropne rzeczy na mój temat. Było mi bardzo ciężko to wszystko „ogarnąć”. Wtedy bardzo często kłóciłem się z Panem Bogiem, miałem do niego cholernie dużo żalu, zupełnie nie rozumiałem tego co się dzieje i po co się dzieje.

Śmierć Twojego młodszego brata, pożar domu, który w filmie został pominięty, Twój wypadek. Jak udało się Wam, mam na myśli całą Twoją rodzinę, wyjść z tego obronną ręką. Skąd się czerpie taką siłę?

Chyba nie mieliśmy żadnego wyboru. Co innego moglibyśmy zrobić? Poddać się?

Na przykład. Przecież to łatwiejsza droga…

Dla nas nie było takiej opcji. Zresztą to pytanie bardziej do moich rodziców, bo ja tą siłę czerpałem przede wszystkim od nich. Jeżeli ojciec mówi synowi „nie pal papierosów, bo to jest złe”, a za plecami trzyma niedopałek, to taki przekaż jest zupełnie niewiarygodny. Ale kiedy ktoś Ci mówi, że można sobie poradzić z największymi trudnościami, można się nie poddać po największych tragediach, a sam przechodzi wielkie dramaty życiowe, to dla mnie był to dowód na to, że faktycznie można. Wiedziałem, że to nie są tylko puste słowa. Moi rodzice byli dla mnie w stu procentach wiarygodni, bo naprawdę wiele razem przeszli. Choć na pewno było im bardzo trudno. Prowadzili konflikty wewnętrzne sami ze sobą, z Bogiem, ze sobą wzajemnie, bo tych frustracji było bardzo wiele. Mam wielkie szczęście, że mam takich rodziców. Mają miliard różnych wad. Są spóźnialscy, nie ogarnięci siedem razy bardziej ode mnie, bo po kimś to przecież mam, ale nauczyli mnie, że ze wszystkim można sobie dać radę, a w trudnych chwilach trzeba być ze sobą. To jest dla mnie największa wartość, i chyba sens tego wszystkiego co się wydarzyło.

Wierzysz, że nic nie dzieje się bez przyczyny?

Tak.

Myślisz, że na to kim dziś jesteś miały wpływ wydarzenia z przeszłości?

Oczywiście, że tak. Jestem o tym przekonany. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co by było gdyby… Może wygrałbym w Totka i założył fundację mając kosmiczną kasę na koncie. Może wygrałbym w Totka, a dwa miesiące później się zaćpał. A może bym siedział z chłopakami na dzielni i chlał spirytus techniczny, bo takie perspektywy też miałem. Trzeba być tu i i teraz, wpływać na to, na co realnie mamy wpływ, czyli na przyszłość i iść do przodu.

Jesteś z siebie dumny?

Czasami tak.

W związku z premierą filmu ostatnio często pojawiasz się w mediach. Nie boisz się popularności?

Nie, nie boję się, bo ja tego kompletnie nie kupuję. To nie jest moja bajka. Za parę dni wyjeżdżam w kilkumiesięczną podróż do Azji, i ten moment na wyjazd jest idealny. W przeciwnym razie chyba bym zwariował, bo taka ilość mediów to dla mnie zdecydowanie za dużo. Ocierając się o ten świat celebrytów utwierdziłem się w przekonaniu, że jest on zgniły, głupi i zupełnie nie mój. Oczywiście nie chcę generalizować i każdego znanego człowieka wrzucać do tego samego worka, każdego medium nazywać plotkarskim i głupim, ale jednak w dużej mierze aktualna popkultura promuje puste wartości, idiotyczne zachowania, więc nie mam ochoty w tym uczestniczyć.

Ale może skoro chcą Cię słuchać, to powinieneś mówić?

To jest jedyny powód dla którego jakąś tam działalność medialną prowadzę. Dlatego daję się zapraszać do różnych telewizji, mniej lub bardziej mądrych. To jest powód, dla którego pojawiłem się w programie Kuby Wojewódzkiego, do którego mam bardzo ambiwalentny stosunek, bo uważam, że zazwyczaj mówi się tam o pierdołach i głupotach. Wielu ludzi mówiło, żeby tam nie iść, bo to bez sensu, ale ja stwierdziłem, że może warto dotrzeć też do tych, którzy oglądają ten program. Niemniej jednak jest to męczące.

Powiem Ci w tajemnicy, że rzadko się stresuję jadąc na wywiad, a dziś miałam ogromną tremę. Jesteś wymagający wobec siebie?

Tak, staram się wymagać od siebie więcej niż od innych. Często jednak zawodzę sam siebie.

Jakie masz marzenia i plany na przyszłość?

Moim największym życiowym marzeniem jest założenie rodziny. Mam cztero i pół miesięcznego siostrzeńca i kiedy na niego patrzę to muszę przyznać, że zazdroszczę mojej siostrze.jasiek mela.tekst3.sporteuro.jpg

Masz dobry kontakt ze swoimi siostrami?

Tak. Starsza Agata ma już swoją rodzinę. Didi (siostra Dorota, red.) natomiast ma 17 lat i jest szalenie inteligentną dziewczyną, dużo bardziej niż ja. I nie mówię tego tylko dlatego, że jest moją siostrą. To bardzo świadoma siebie i świata osoba. Zresztą w filmie była taką postacią, która zmuszała dorosłych do pewnych refleksji, często ich naprowadzała. Jest taka scena, w której Dorota pyta filmową mamę, jak to teraz będzie, jak Jasiek będzie chodził skoro nie ma nogi. Widać, że mama bardzo stara jej się to wyjaśnić, ale sama ma mnóstwo wątpliwości i nie wie do końca jak będzie wyglądało teraz ich życie. Na dzień dzisiejszy mam świetny kontakt z siostrami. Agata z racji tego, że ma teraz dziecko jest trochę mniej mobilna i rzadziej się widujemy, ale Didi w każde ferie i wakacje odwiedza mnie tam, gdzie akurat przebywam. Wiadomo, że w całym życiu różnie bywało. Próbowaliśmy niejednokrotnie ukatrupić się nawzajem, jak to rodzeństwo (śmiech). Cieszę się, że to wszystko się wyprostowało i teraz jesteśmy kochającym się rodzeństwem.

Jesteś szczęśliwy?

Tak.

W takim razie dziękuję za to, że pozwoliłeś mi się przekonać, że ta historia ma swój happy end. Trzymam za Ciebie kciuki.

Sama przyjemność.

Rozmawiała: Paulina Ostapiuk, fot. samouzdrawianie.pl, polki.pl, eksmagazyn.pl

P.S. Już wkrótce ukaże się artykuł o fundacji „Poza Horyzonty”. Zbliża się okres rozliczania PIT-ów, dlatego zachęcam tych wszystkich, którzy jeszcze nie wiedzą na co przekażą swój 1% do wsparcia fundacji Jaśka.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ