Poradzę sobie sama!

„O mnie się nie martw, o mnie się nie martw, ja sobie radę dam” śpiewała kiedyś Katarzyna Sobczyk. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach jej słowa nabrały nowego sensu. Niechętnie rozmawiamy o swoich problemach, a kiedy ktoś nas o nie zapyta, dla świętego spokoju odpowiadamy, że wszystko u nas w porządku. Dlaczego?

whatdoclientsreallywant.com

Polacy mają opinię wyjątkowo marudnego narodu. Narzekamy na wszystko: pogodę, zdrowie, pracę. Jeżeli jednak chodzi o problemy emocjonalne – nikt nie jest już skory do zbyt wylewnych zwierzeń.

Niestety, w społeczeństwie wciąż pokutuje przeświadczenie, że szeroko pojęte problemy natury psychicznej dotykają tylko osób słabych i niestabilnych. W związku z tym, niechętnie się do nich przyznajemy – boimy się oceny innych i nie chcemy wyjść na wariatów. Samodzielne radzenie sobie z problemami odbierane jest jako przejaw wewnętrznej siły i dojrzałości. Należy jednak zastanowić się, na ile te problemy są rzeczywiście rozwiązywane, a na ile „przetłumaczone” tak, by nie trzeba im już było poświęcać więcej czasu i zyskać pozorny spokój.

Inną kwestią jest niedopuszczanie do siebie wagi problemu. W pędzie współczesnego stylu życia zajmujemy się karierą, chcemy osiągać sukcesy, założyć rodzinę, podróżować, żyć kolorowo. Pozornie nie mamy czasu na zastanowienie się „co nam w duszy gra” i ciągle odkładamy pracę nad sobą na bliżej nieokreślone „później”. Bagatelizujemy problemy i sami przed sobą nie przyznajemy się do ich istnienia. Co za tym idzie, kiedy już głośno o nich powiemy, stają się nagle przerażająco realne. Ukrywanie się pod pozornym „u mnie wszystko okej” daje nam chwilowe poczucie bezpieczeństwa i pozwala zająć się codziennymi obowiązkami, stawienie czoła problemowi znowu odsuwając na dalszy plan.

Często nie mówimy innym o swoich trudnościach, bo nie chcemy ich nimi obciążać. Martwimy się tym, że ktoś martwi się o nas. Z drugiej strony, dla swoich bliskich chcemy być jak najlepszym oparciem i zawsze jesteśmy gotowi ich wysłuchać. Im też dajmy szansę sprawdzić się w trudnej sytuacji!

Zdaje się, że tendencja do „emocjonalnej samodzielności” dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Kobiety mają opinię przesadnie rozemocjonowanych, nie chcą zatem jeszcze jej umacniać głośnym opowiadaniem o swoich trudnościach. Z kolei mężczyźni, od małego uczeni powściągliwości w wyrażaniu emocji, najczęściej po prostu nie potrafią o nich rozmawiać.

Warto walczyć ze swoją wrodzoną tendencją do trzymania wszystkiego wewnątrz. Już samo wypowiedzenie głośno pewnych kwestii pomaga nam je uporządkować i spojrzeć na nie z dystansu. Głośne mówienie o swoich emocjonalnych trudnościach jest oznaką dojrzałości i samoświadomości, a nie słabości, jak się powszechnie uważa. Jest też pierwszym, najważniejszym krokiem by dany problem rozwiązać.

Nie bójmy się zatem głośno mówić o tym, co nas gryzie. Zadbajmy o siebie, bo nikt nie zrobi tego lepiej niż my sami.


Joanna Bochnia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ