Oko Jelenia. Sowie Zwierciadło – recenzja

Dziś do naszych księgarni trafia nowa powieść jednego z najpoczytniejszych pisarzy fantastyki w Polsce, Andrzeja Pilipiuka. Na ostatnią część cyklu „Oko Jelenia” czekaliśmy aż cztery lata – czy było warto?

fot: materiały prasowe

Tak jak wszystkie książki Pilipiuka, również ta rozpoczyna się z przytupem – krew zostaje rozlana, trup śle się gęsto, ktoś kogoś atakuje albo wprowadza w bezgraniczne zdumienie. Odrobina pachnącej amerykańskimi filmami klasy B gangsterki i całkiem sporo popisów sztuki szermierskiej sprawiają, że pierwsze strony powieści czyta się jednym tchem. Wszystko wskazuje na to, że warto…

Niestety, szybko zaczynają się schody. Przede wszystkim czytelnik niezaznajomiony ze światem „Oka Jelenia” na próżno będzie czekać na choćby ogólne wyjaśnienie tego, co się dzieje z bohaterami. A dzieje się sporo. Z jednej strony kosmici i gadające koty, z drugiej niejasne interesy organizacji przestępczej, a z trzeciej konspiracja zawiązująca się po upadku powstania styczniowego. Pilipiuk chyba nie bierze pod uwagę, że ostatnią część cyklu przeczyta ktoś, kto nie zna poprzednich części – cóż, myślę, że można mu takie założenie wybaczyć.

Prócz niedopowiedzeń może denerwować chaotyczność i, jak się wydaje, przypadkowość prowadzonej fabuły. Czy to Staszek zastanawia się, co począć, kiedy wszystkie jego plany zostają po kolei przekreślone, czy może sam autor, który nie bardzo wie, co zrobić ze współczesnym chłopakiem, który utknął w XIX wieku? Brakuje budowania napięcia i jakiegokolwiek momentu kulminacyjnego, a początkowo wartka akcja do samego końca powieści będzie już tylko zwalniać. Nawet wątek miłosny rozczarowuje – niestety nie tylko głównego bohatera, ale również czytelnika. To sprawia, że choć na łamach powieści dzieje się całkiem sporo, to musimy być przygotowani na długie przestoje i napady senności.

Z drugiej strony, jeśli uda nam się przymknąć oko na te mankamenty, powieść można potraktować jako całkiem przyjemną, lekką lekturę, która ma tę zaletę, że doskonale odrywa od trudów dnia codziennego. Pilipiuk jak zawsze imponuje niezwykłą intuicję historyczną i umiejętnością budowania atmosfery właściwej dla wybranej przez siebie epoki. Niekiedy nużące, szczegółowe opisy codziennych czynności mają tę zaletę, że pozwalają poczuć ducha dziewiętnastoletniego miasteczka i zastanowić się nad drobiazgami, które wypełniało życie jego ówczesnych mieszkańców. O Hanzie Pilipiuk mówi zaskakująco niewiele i półsłówkami, jakby nie mógł się zdecydować, czy temat wart jest podjęcia, czy nie, skoro już wszystko zostało zaprzepaszczone i zapomniane. Obraz dopełnia garść refleksji patriotycznych, wśród których jak echo powraca wyjątkowo aktualne pytanie głównego bohatera – czy jest sens umierać za wolność własnego kraju?

Nie można obejść się wrażeniu, że książka „Oko Jelenia. Sowie zwierciadło” Andrzeja Pilipiuka przypomina bieg długodystansowy – rozpoczyna się od szaleńczego sprintu, a kończy podtrzymywanym resztkami sił truchtem. Trudno powiedzieć, co autor chciał osiągnąć taką konstrukcją fabuły. Ponieważ powieść jest mimo wszystko wciągająca, oceniam ją na cztery z minusem. Niech każdy sam odpowie sobie na pytanie, czy to wystarczy, by po nią sięgnąć.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ