Niebezpieczny Black Friday 2018!

Black Friday 2018 zbliża się wielkimi krokami… Trudno zresztą nie zauważyć – z każdej strony bombardują nas alarmujące komunikaty, żebyś nie przegapił tak wyjątkowej okazji!  Czy coś co miało być ułatwieniem dla nas (i naszego portfela), nie stało się niebezpieczeństwem?

Z racji na to, że żyjemy w czasach konsumpcjonizmu, otaczają nas promocje, przeceny, wyprzedaże i popularny dziś Black Friday, bądź nawet Black weekend. Nie bez powodu też powstała strona, która ma na celu ujawniać statystyki zebrane z całego świata, dotyczące ofiar z tego nadchodzącego dnia. Co przerażające – stan na dzień dzisiejszy to 10 zabitych osób i aż 111 rannych – a to informacje zgromadzone od roku 2006. Dacie wiarę?

Problemem zajęli się naukowcy z Wielkiej Brytanii, którzy wykazali, że statystyczny mieszkaniec Wielkiej Brytanii spędza aż pół roku ze swojego życia w kolejce! 5 minut tu, 5 minut tam. Składają się na to te codzienne – czasem niezauważalne już dla nas, kolejki. Sama przyznam, że od mojej przeprowadzi do Warszawy nie ma dnia, że nie stoję w kolejce – nawet w głupim Simply, idąc po sok pomarańczowy, po pracy. I chyba po prostu, przyzwyczaiłam się do tego, i liczę się z tym wybierając się na zakupy. Do przyjemnych uczuć to nie należy, dlatego tym bardziej nie wiem jakim cudem, rekordzista – Australijczyk, spędził w kolejce (po nowy model iPhone’a) 10 dni! Nadgryzione jabłko wciąż wzbudza duży szum, przy okazji każdej kolejnej premiery. To samo tyczy się limitowanych ciuchów i butów streetwearowych – popularne już dropy i kolejki przy Chmielnej 20 Lab to norma. A przecież czasy PRL-u  i gigantycznych kolejek to podobno już przeszłość. Okazuje się, że niekoniecznie, teraz – nie tak permanentnie jak w latach 80, a okazjonalnie, ale wciąż, spotykamy się z tym zjawiskiem. Z racji na to, że pracowałam w przeróżnych instytucjach, miałam raz okazje widzieć co dzieję się z ludźmi, kiedy znana i renomowana marka, spontanicznie ogłosiła wyprzedaż! Pomimo, że zrobili to na dwie godziny przed zamknięciem galerii handlowej, ludzie zbiegli się ze wszystkich stron, a kolejka ciągnęła się w nieskończoność, i marne szanse były na to, że ci ostatni wejdą do środka – oni i tak stali i czekali. Może jestem na to zbyt leniwa, czy coś, ale pomyślałam sobie wtedy, że serio wolę dołożyć gotówki, ale w spokoju wejść do sklepu, przymierzyć daną rzecz, kupić i wyjść, niż spędzić swój wolny wieczór, najpierw w kolejce – do sklepu, następnie w kolejce do przymierzalni, a na koniec w kolejce do kasy. Nie, dziękuję.

Słyszmy też ciągle o nieludzkich scenach, spowodowanych, właśnie wyprzedażami. Wyścigi do nowo otwartego sklepu, czy maraton po ostatnie sztuki towaru z przeceny. A przecież wszystko to jest tylko psychologią tłumu, marketingiem i dobrze wykorzystanymi sztuczkami, na które niestety się nabieramy. Nigdy nie mamy pewności czy dany towar jest limitowany – i „nie będzie go nigdy więcej”, bo nie wiemy czy producent nie ma jeszcze całego magazynu, a te hasła to tylko dobrze zrobiona reklama, by wyczyścić magazyny i zrobić hajs. Nie mamy też gwarancji co do tego, czy pewne wygórowane ceny nie są tylko po to, by za chwilę zrobić z nich wielką przecenę. 

Co sprawia, że stoimy w tych kolejkach?

Są dwie możliwości. Ale w obu chodzi o zdobycie pożądanego towaru na specjalnych warunkach. Pierwszym wyznacznikiem jest renoma danego przedmiotu. Im czegoś mniej na rynku, tym jest to przedmiot bardziej przez nas pożądany. Idealnie działa tu zasada niedostępności Cialdiniego. Spójrzmy na przytoczone wcześniej produkty Apple, czy kolekcje Kanye Westa. Cena jednych i drugich czasem przyprawia o zawrót głowy. A mimo to ludzie „zabijają się” o te produkty. A niebotyczne ceny tylko podkręcają ten temat. Dodaję atrakcyjności tym limitowanym przedmiotom. W końcu nie każdy od tak może sobie na nie pozwolić.

Druga możliwość to… również cena – z tym, że wyjątkowo niska! Atakują nas nagłówki typu: „Produkt X tańszy o 50%”. A „produkt Y tylko za 1 zł!”. Dochodzi do tego presja czasu – przecież nie może starczyć dla wszystkich – no bo promocja trwa przecież tylko do końca tygodnia/weekendu/przez dwa dni/czy tylko dzisiaj – niewidzialne zegary odliczają czas do końca promocji. Musimy się pospieszyć. A więc spieszymy się no i… kupujemy na potęgę, nawet te rzeczy, które w zupełności nie są nam potrzebne. Dlatego apeluje – zachowajmy zdrowy rozsądek w ten Czarny Piątek! Ja się postaram, o ile w ogóle będę go „świętować”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ