Najtrudniej jest grać młodość

Joanna Brodzik, odtwórczyni kultowej roli Magdy M. czy Kasi z serialu „Kasia i Tomek”, po 12 latach przerwy wraca na deski teatru. 6 października w Teatrze Capitol premierę będzie miał spektakl „Di, Viv i Rose”, w którym aktorka wcieli się w rolę lesbijki. Tymczasem porozmawiałam z Joanną Brodzik o pracy na na scenie i przyjaźni, która łączy ją z Darią Widawską i Małgorzatą Lipman.

Źródło: materiały prasowe

Patrycja Ceglińska: Jaka jest Di, którą gra Pani w spektaklu „Di, Viv i Rose”?

Joanna Brodzik: Jest fajnym chłopakiem, zamkniętym w ciele dziewczyny, ale jest też osobą obdarzoną dużą cierpliwością, a w trakcie trwania spektaklu jej kobiecość zostaje mocno doświadczona. To bardzo odciska się na całej reszcie jej życia. Mam przyjemność grać postać, która jest niezwykle bogata i bardzo wzbogaca też mnie, bo spotkanie z Di, oprócz tego, że jest powrotem po 12 latach do teatru, okazało się też, zupełnie przypadkiem, możliwością, a właściwie koniecznością skonfrontowania się ze swoją fizycznością. Wspólnie z reżyserem wpadliśmy na pomysł, że Di jest początkującą bokserką i kiedy zaczęłam treningi bokserskie okazało się, że po prostu nie mam kondycji, więc musiałam pracować nad sobą intensywnie. Śmiałam się z dziewczynami, że kiedy one kończyły próby i jechały do domu to ja gnałam z jednego treningu na drugi.

Czyli jak powrót to już taki konkretny…

Wie Pani, wydawało mi się, że jeśli decyduje się na taki krok, jakim jest powrót na scenę to dla mnie logiczne jest, że muszę dać z siebie wszystko. Mam nadzieję, że widzowie to docenią.

Premiera już 6 października – jak emocje?

My po amerykańsku gramy już od czerwca, więc nie jest to też dla nas aż tak wielki stres, bo spotykałyśmy się już z publicznością kilkanaście razy i mamy pojęcie, jak widzowie reagują na ten spektakl. A reagują fajnie. Stres oczywiście jest, ale trochę mniejszy. To, co mnie ogromnie cieszy to ten kapitał przyjaźni i dobrej energii, która ten spektakl spowija i mam nadzieję, że widzowie będę chętnie przychodzili zobaczyć nie tylko nas na scenie, ale też doświadczyć tej energii, która między nami jest i można się nią naładować.

Pani z Darią Widawską i Małgorzatą Lipman przyjaźni się również prywatnie. I pewnie to w dużej mierze miało wpływ na tę energię, która płynie ze sceny.

Rzeczywiście my się przyjaźnimy od ponad 15 lat i towarzyszyłyśmy sobie w różnych chwilach, zarówno tych najfajniejszych, jak i tych najcięższych. Daria jest ostatnią osobą, którą widziałam bez dziecka, a potem pierwszą, którą widziałam z dzieckiem, bo leżała na porodówce salę obok. Natomiast Małgosia powiedziała coś niezwykle cennego: że wiele rzeczy, które zdarzyły się podczas prób i które mają swoje ukoronowanie w spektaklu „Di, Viv i Rose” nie byłoby możliwe, gdyby nie to, że gramy z ludźmi, których kochamy, że sobie ufamy, że się bardzo wspieramy i dostajemy sygnał od widowni, że to jest nienazywalne, ale ludzie to czują.

A czy kobiecie z pewnym bagażem doświadczeń…

„Kobiecie w średnim wieku” – chciała Pani powiedzieć! (śmiech) Trudno jest grać młodość? Tak, proszę pani, to jest najtrudniejsze! To był najcięższy moment w czasie prób, kiedy reżyser ciągle mówił: „ Słuchajcie, jeszcze tego nie mamy!”. Przypomnienie sobie takiej mieszanki niewinności, nadziei, którą się ma, jak się wkracza w dorosłe życie to jest rzeczywiście najtrudniejsze, ale to też ogromna frajda. Kosztuje nas to bardzo dużo fizycznie, ale to jest nasz ulubiony moment w spektaklu, że dzięki „Di, Viv i Rose” możemy wrócić do czasów, kiedy wszystkie trzy byłyśmy na początku naszej drogi zawodowej i wszystko mogło się jeszcze zdarzyć.

A jaka jest ta przyjaźń pomiędzy Di, Viv i Rose?

To jest komediodramat, więc gatunek, który rzadko jest uprawiany w Polsce. Widzowie dostają ogromną porcję bardzo intensywnych wrażeń. Zarówno tych pozytywnych, jak i takich, które mają za zadanie poruszyć. W tym spektaklu ta przyjaźń jest zapisana niezwykle prawdziwie.

Wspomniała Pani, że po 12 latach wraca Pani do teatru, a jakie oprócz tego ma Pani plany zawodowe?

Pracuję nad nowych projektem, ale nie mogę jeszcze o nim mówić w konkretach. Trwa to już dosyć długo i mam nadzieję, że wkrótce będę mogła pokazać się widzom w nowej roli. Jestem też w przededniu emisji nowego sezonu „Nad rozlewiskiem” i mam nadzieję, że będzie mi dane tam jeszcze wrócić, bo bardzo tęsknię za tym miejscem i za tą pracą.

Rozmawiała Patrycja Ceglińska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ