Martyna Wojciechowska z córką

Martyna Wojciechowska i rak. Podróżniczka prosi o pomoc!

Martyna  Wojciechowska dobrze wie, co to znaczy nierówna walka z rakiem. Niedawno przegrał ją były partner i ojciec dziecka podróżniczki. Teraz dziennikarka postanowiła wesprzeć mamę 9-miesięcznej Mai, która również zmaga się z chorobą nowotworową. Odzew na apel Wojciechowskiej przerósł najśmielsze oczekiwania, ale zbiórka pieniędzy nadal trwa!

Martyna Wojciechowska z córką

Walka nie o jedno życie, a o dwa

Martyna Wojciechowska na swoim fanpage napisała: „Bardzo wzruszająca historia walki nie o jedno życie, a o dwa. Potrzeba środków na terapię, która składa się z dwóch części, a pierwszą Gosia musi rozpocząć już 28. lipca.

Mam nadzieję, że kolejny raz pokażemy, że niemożliwe nie istnieje <3 Przyłączcie się do akcji! M.”

Podróżniczka chciała pomóc 34-letniej Gosi, która ma raka jajnika. Poznajcie jej historię!

Szczęście w nieszczęściu

Kobieta w 2014 roku udała się na kontrolę do ginekologa. Wcześniej  miała operację wycięcia zmian endometriozy na jajniku. Jednak okazało się, że nie wszystko zostało usunięte, dlatego lekarz wyznaczył datę kolejnej operacji. Niedługo potem okazało się, że kobieta jest w upragnionej ciąży, dlatego postanowiła przesunąć termin operacji mimo szybko powiększającego się guza. Trzeba było czekać 3 miesiące, aby córeczka połączyła się ze mamą pępowiną i by można było operować. W 14 tygodniu ciąży guz osiągnął monstrualne rozmiary, będąc większym niż dziecko! Miał 15 cm, a Maja – koło 6 cm. Dlatego Gosia na operację czekała, jak na zbawienie. Po wycięciu zmiany okazało się, że był to guz złośliwy. Kobietę czekała chemioterapia. Małgorzata była przerażona, gdyż bała się, że straci dziecko, jednak lekarze uspokajali ją, że wszystko będzie dobrze.

Małgorzata Trzeciak-Idzikowska

„Byłam kompletnie załamana. Nie wiedziałam nic o raku, tylko, że się na niego umiera. W dodatku oczekiwałam dziecka i miałam mieć chemioterapię. A chemia to największe świństwo, to trucizna. Ma zabić wszystko co w nas jest najgorsze, ale zabija też to, co jest najlepsze. A ja przecież byłam w ciąży” – wspomina Małgorzata.

 Szczęśliwe rozwiązanie

3 tygodnie przed planowanym porodem przerwała chemię. Na szczęście jej córeczka urodziła się zdrowa, a leczenie Małgorzaty również zmierzało ku końcowi. 

Nowy początek

„Początek 2016 roku był cudowny. Odrosły mi włosy, znowu czułam się kobietą. Odkrywałam piękno macierzyństwa, z każdym dniem kochając Maję coraz bardziej. Myślałam, że to już koniec, a po raku pozostało tylko złe wspomnienie” – powiedziała Gosia.

Małgorzata Trzeciak-Idzikowska z dzieckiem zdjęcie

Druzgocąca diagnoza

Po badaniu tomografem okazało się, że młoda mama ma przerzuty w mięśniach brzucha i węzłach chłonnych.

„Załamałam się. Upadłam i przez tydzień nie wiedziałam co robić. Cały czas płakałam i praktycznie nie kontaktowałam. Bałam się zostawić moją Maję. Przecież ona potrzebuje mamy!”

Po kolejnej operacji, lekarze rozpoczęli leczenie farmakologiczne. Jednak pierwsza chemia nie zadziałała. „Chciałam pisać listy pożegnalne”- wyznaje Gosia.

Jest nadzieja

Moja  rodzina i przyjaciele wzięli jednak sprawy we własne ręce, szukając informacji dotyczących nowych metod leczenia. Udało się je znaleźć w Hiszpanii, w klinice będącej oddziałem najlepszej kliniki leczenia nowotworów na świecie MD Anderson Cancer Center z Houston w Stanach Zjednoczonych. Rak jajnika to bardzo trudny przeciwnik, piąta przyczyna zgonów nowotworowych u kobiet. W Polsce w jego przypadku jest określony sposób postępowania. Po wznowie uznaje się, że to choroba nieuleczalna. Podaje się jedynie leki, które mogą podtrzymać życie,  ale nie dają szansy na wyleczenie. W Hiszpanii jest szansa na remisję choroby. Jest tam stosowany inny sposób leczenia, nowatorski i wieloetapowy. Podaje się wiele łączonych ze sobą leków, czekając, aż organizm zareaguje.  Terapia jest podzielona na dwie części: pierwsza składająca się z 6 cykli chemioterapii, druga 22 cykle, mająca podtrzymać remisję choroby. Rozpoczęłam już leczenie, wydając wszystkie możliwe oszczędności, pożyczając od rodziny i przyjaciół. Nie mogłam dłużej czekać, każdy dzień to ryzyko, że rak ze mną wygra. Nie mamy więcej pieniędzy. A 28 lipca muszę zacząć kolejny cykl chemii. Nie mogę przerwać leczenia, bo to oznacza tylko jedno – porażkę” – tłumaczy kobieta.

Błagam o cud

Naprawdę mam szansę, żeby wyzdrowieć. Ta nowa niestandardowa metoda leczenia raka jajnika została z powodzeniem zastosowana u wielu pacjentek i daje ogromną nadzieję na powrót do normalnego życia. Nie pragnę niczego więcej. Chcę tylko żyć, być mamą i patrzeć, jak dorasta moja córka. Tylko tyle. Aż tyle… Dlatego błagam Was, by w moim życiu wydarzył się kolejny cud. Tylko że ten może się dokonać jedynie z Waszą pomocą” –

Jak pomóc?

Gosia prosi, aby pieniądze przesyłać bezpośrednio na konto: 65 1060 0076 0000 3380 0013 1425 Fundacja Siepomaga ul. 27 Grudnia 9A/14 61-737 Poznań z dopiskiem: Małgorzata Trzeciak-Idzikowska darowizna.

Źródło zdjęć: www.siepomaga.pl, Instagram / martyna.official


 

 ______________                                                  

Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ