Kobieta w różu

Nie jest tajemnicą, że dziewczynki ubiera się w róż, chłopców natomiast w błękit. Różowe sukienki, różowa bielizna, różowe zabawki, łopatki, długopisy, bluzki, kostiumy, torebki, szpilki… Kolor bezsprzecznie zarezerwowany dla płci pięknej, u mężczyzn wciąż widziany jest jako rodzaj prowokacji. A przecież nie zawsze tak było. Kto założył nam na nosy różowe okulary i jaki miał w tym interes?

wallpapersinhq.com

Opowieść rozpoczyna się w domu mojej koleżanki, która od pięciu miesięcy jest szczęśliwą mamą Julki. Mała, jak przystało na prawdziwą księżniczkę mamusi, dostała wszystko, co dziewczynka mieć powinna – własny mały pokoik z poduszkami, maskotkami, ubrankami i akcesoriami potrzebnymi dla pielęgnacji niemowlaka. Choć wciąż jest takim małym robaczkiem, który głównie płacze, je i śpi, jedno spojrzenie na otoczenie dziecka nie pozostawia wątpliwości, że to mała kobietka. Delikatnie różowe ściany, co prawda białe łóżeczko, ale przykryte kocykiem w różowe kropki, na półce różowe śpioszki, różowa grzechotka i smoczek. Koleżanka opowiada, że jakoś głupio było jej ubierać córeczkę w chłopięce kolory, tym bardziej, że ostatnio panuje paranoja związana z „gender”, której co prawda sama do końca nie rozumie, ale po co narażać się na nieprzyjemności – przecież to tylko kolor.

Jednak różowy „tylko kolorem” przestał być już dawno. W końcu lat siedemdziesiątych amerykańska pisarka Louise Kappe Howe spopularyzowała nazwę „różowe kołnierzyki” jako określenie gorzej płatnych, mniej prestiżowych zawodów kobiet, w przeciwieństwie do „białych kołnierzyków” mężczyzn. Był to jeden z często pojawiających się w tym czasie głosów sprzeciwu przeciwko dyskryminacji ze względu na płeć w wielu dziedzinach życia. Amerykańskie feministki posłużyły się różowym jako symbolem ucisku i ograniczania możliwości kobiet w świecie mężczyzn. Mimo tych negatywnych konotacji, kiedy w latach osiemdziesiątych ultrasonograf pozwolił określać płeć dziecka w łonie matki, to właśnie kojarzony z kobiecością kolor różowy wykorzystano do oznaczania niemowląt płci żeńskiej. I tak niepostrzeżenie róż przylgnął do nas na dobre. Wielkie firmy produkujące odzież i akcesoria dla dzieci szybko zorientowały się, że jest to szansa na podwojenie zysków ze sprzedaży wyprawek dla dzieci. Trzeba było tylko przekonać rodziców i dzieci, że te ostatnie od najmłodszych lat powinny utożsamiać się z kolorem przypisanym do odpowiedniej płci biologicznej i że przekroczenie tej granicy jest czymś źle widzianym, godnym potępienia, czy nawet nienormalnym.

Nadzwyczaj szybko zapomniano, że kilkadziesiąt lat wcześniej wszystkie dzieci ubierano po prostu na biało, a nawet, że zanim zaczęto ubierać dziewczęta na różowo, kolor ten, jako pochodna purpury, często był przypisany mężczyznom, a delikatniejszy błękit – kobietom. Jeszcze w latach dwudziestych ubiegłego wieku największe koncerny odzieżowe w Stanach Zjednoczonych, publikując zalecenia dotyczące ubioru dzieci, przypisywały róż płci męskiej, a błękit – żeńskiej. Czy zatem skojarzenie tych barw z daną płcią jest w gruncie rzeczy przypadkowe?

Nie wszyscy naukowcy są tego zdania. Doktorzy Anya Hurlbert i Yazhu Ling z Uniwersytetu Newcastle w 2007 roku opublikowali wyniki eksperymentu badającego preferencje co do kolorów w zależności od płci. Przebadano 206 kobiet i mężczyzn w wieku od 20 do 26 lat. Każdy z badanych miał za zadanie wybierać prostokąty z dwóch grup pojawiających się na ekranie komputera, przy czym pierwsza grupa zawierała figury w kolorach od czerwonego do zielonego, a druga od niebieskiego do żółtego. Ta część eksperymentu pokazała, że zarówno kobiety jak i mężczyźni intuicyjnie wybierali niebieski jako jeden z najbardziej preferowanych przez siebie kolorów. Kiedy jednak w drugiej części eksperymentu badani wybierali z tylko jednej puli kolorowych prostokątów, wyniki zmieniły się. Okazało się, że badane kobiety miały tendencję do opowiadania się za kolorami bliższymi odcieniom czerwieni, w tym także różami, której nie stwierdzono u mężczyzn. Podobne wyniki powtarzały się niezależnie od tego, czy badani dorastali w zorientowanej na dystynkcję róż-błękit cywilizacji Zachodu, czy w innych częściach świata, przypisujących kolorom inne znaczenie kulturowe. Naukowcy są zatem zdania, że preferencje co to określonych odcieni to nie wynik kampanii reklamowej koncernów odzieżowych, ale są związane z płcią i wrodzone. Niektórzy badacze sugerują, że częstsze wybieranie różowego, podobnie jak większa wrażliwość na kolory, jest adaptacją, jaką nabyły nasze praprzodkinie, zajmując się przede wszystkim zbieractwem. Aby być w tym skuteczne, musiały umieć rozpoznać barwę dojrzałych owoców, w przeciwieństwie do uganiających się za mamutami mężczyzn, którym taka zdolność nie była potrzebna.

Na razie nie ma badań, które wspierałyby tę teorię. Faktem jest, że raz wpuszczonym w różowe maliny kobietom ciężko się z nich wydostać. To oczywiste, że podział na różowe dziewczynki i niebieskich chłopców utwierdza stereotypy. Yael Kohen na jednym z portali poświęconych modzie w poście zatytułowanym „What’s the problem with pink, anyway?” zauważa, że różowy obciążony jest bagażem kulturowym, który rzeczywiście może podcinać skrzydła. Jeśli róż wiążemy jednocześnie z kobiecością i z frywolnością, to dajemy sygnał dziewczynkom (i chłopcom!), że ich świat jest mniej poważny i ważny od świata chłopców. Można się domyślać, że z tą opinią zgodziłyby się amerykańskie feministki z połowy ubiegłego wieku.

Całe szczęście, wbrew wyobrażeniom mojej koleżanki, jej córka nie jest już skazana na różowe sukienki i gadżety, ponieważ dziś wiele producentów zabawek i odzieży dziecięcej stawia na wyroby „unisex”. Wzorem jest tutaj Skandynawia, gdzie wszelkie podziały na to, co dla mężczyzn i to, co dla kobiet, są traktowane jako dyskryminujące. Szwedzka firma Toy R Us jako jedna z pierwszych postanowiła skończyć z kolorystycznym oznaczaniem zabawek jako przeznaczonych dla konkretnej płci. Już nie tylko chłopcy mogą konstruować, myśleć i tworzyć, ale do świata kreatywności i wyobraźni zostały nareszcie wpuszczone dziewczynki.

Co więcej, badania socjologów wykazują, że większość kobiet nie utożsamia się z kolorem różowym. Widząc reklamę będącą częścią kampanii walki z rakiem, oznaczoną różową wstążeczką, spora część badanych pań miała tendencję do wstrzymywania się z datkami na jej rzecz i nie brała poważnie jej zaleceń. Kiedy w takiej samej kampanii brakowało koloru różowego, około 15% więcej respondentek było skłonnych do dobroczynności i zaangażowania. Psycholodzy sugerują, że współcześnie często kolor różowy jest przez nas kojarzony z krzywdzącymi stereotypami i dlatego często nie chcemy mieć z nim nic wspólnego.

Różowy jest jednak przede wszystkim kolorem, w dodatku bardzo atrakcyjnym wizualnie. Noszenie go bywa traktowane jako manifest, być nim wcale nie musi, zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Kiedy wreszcie opadnie kurz po bitwie o „gender”, może powrócimy do normalności i zrozumiemy, że preferencje estetyczne nie są równoznaczne z deklaracją etyczną czy światopoglądową. Nie ma co demonizować różu, tylko nabierzmy do niego odrobinę dystansu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ