Jutro to zrobię – czym jest prokrastynacja?
Masz do napisania esej, prezentację do pracy i mimo, że terminy gonią, ty patrzysz w sufit czy zaczynasz sprzątać cały dom. Zalegasz z setkami niedokończonych spraw, ale nie możesz się do nich zmusić? Mama czy znajomi nazwą to zwykłym lenistwem, ale wcale nie jest wykluczone, że twoje wieczne odkładanie wszystkiego na potem, oznacza prokrastynację.
Mówiąc najprościej, prokrastynacja to nawykowe odkładanie rzeczy na później. Jej symptomy oczywiście dopadają wielu z nas, jednak u części osiągają chorobliwą formę, która powoduje upośledzenie skuteczności działania. Oczywiście nie jesteśmy robotami i mała przerwa od czasu do czasu nam się należy, lecz poddając się prokrastynacji, wpadamy jedynie w błędne koło, gdzie frustracja i marne rezultaty sprzysięgają się przeciwko nam w walce o poczucie własnej wartości. Osoby cierpiące na to schorzenie nie są pozbawionymi ambicji leniuchami. Wręcz przeciwnie. Z reguły ich głowy aż kipią od różnorakich pomysłów: zaczynając od pomysłów na wakacje, a kończąc na firmowym biznesplanie. Mnogość obowiązków, które spadają na głowę, zamiast motywować, tylko przytłaczają i w efekcie starania spełzają na niczym. Brzmi to banalnie, ale prokrastynacja to poważne zaburzenie. Człowiek przy każdym wyznaczonym zadaniu, do szaleństwa wałkuje jeden schemat:
1. Odkłada wykonanie zadania z lęku przed porażki
2. Dopada go poczucie, że jednak powinien zacząć
3.Zwalcza je odkładając zadanie i szukając wymówek, które mogą usprawiedliwić brak działania
4.Zaprzecza temu, że odkłada
5.Wykonuje zadanie w ostatniej chwili bądź je zawala
6.Obiecuje sobie, że następnym razem nie odłoży zadania na później
7.Przy następnej okazji powiela swój schemat.
Jeśli proces wykonywania każdego zadania łączy się z takim, niczym niewytłumaczonym stresem, to każdy przyzna, że życie osoby zmagającej się z prokrastynacją jest trudne praktycznie na każdym etapie. W każdym momencie życia musi zmagać się ze sobą i z niezrozumieniem otoczenia. Bo i też ile można tłumaczyć, że nie chodzi o brak chęci, tylko permanentnie rosnącą „gulę w gardle”. Materiału zawsze wydaje się być zbyt wiele jak na nasze możliwości. Czujemy, że się nie „wyrobimy” i cały wysiłek i tak pójdzie na marne. Lękamy się porażki i wolimy nawet nie myśleć o zadaniu. Innym, dość zaskakującym powodem, jest obawa przed… sukcesem. Boimy się, że jeśli wszystko nam się uda, będziemy mieć więcej pracy w związku z tym, że inni (wykładowca, pracodawca) będą od nas więcej wymagać. Cierpiąc na prokrastynację dobrowolnie rezygnujemy z życia na świeczniku i wspinania się po szczeblach kariery. Każdy awans kojarzy się bowiem z dodatkową dawkę stresu.
Idealnym rozwiązaniem byłaby tabletka na prokrastynację. Niestety nie ma co szukać rozwiązań w farmakologii. Jedynym wyjściem jest żmudna praca nad sobą. Ciężkie, ale nie niemożliwe. Warto zacząć od nazwania lęku. Kiedy poznasz swojego wroga, łatwiej ci będzie się z nim oswoić i przestanie wydawać się taki straszny. Czasem uświadamiając sobie przyczynę, łatwiej jest zabrać się do pracy. Niektórzy psychologowie polecają, by koncentrować się nie na kończeniu zadań, a na ich rozpoczęciu. Koniec pracy wydaje się nam bowiem na tyle abstrakcyjny, że tylko niepotrzebnie mnożymy dodatkowe trudności. Pamiętaj, że zalegające zobowiązania tylko wysysają z nas energię fizyczną i psychiczną. Warto jak najszybciej się z nimi pożegnać.
Katarzyna Mierzejewska