Jak spotkać swojego idola?

Można ich poznać po charakterystycznych nadrukach na koszulkach. Są aktywni na forach internetowych i fanpage’ach. Pochodzą z całej Polski i, chociaż nie znają się osobiście, łączy ich szczególna więź. Jeżdżą na koncerty, nie tylko po to, żeby dobrze bawić się przy muzyce ulubionych wykonawców, ale po to, żeby ich spotkać osobiście i nie wyjść nie zauważonym.

online.wsj.com 

W ostatnim czasie najbardziej nagłośnioną przez media akcją, która miała doprowadzić do spotkania z idolem była ta, zorganizowana przez Łukasza Jakóbiaka. Pojechał on na koncert Lady Gagi i przez cały występ starał się doprowadzić do tego, żeby zostać przez nią zauważonym. Przygotował gadżety, które miały zwrócić jej uwagę – transparenty i wielki balon, dedykowany piosenkarce, który trafił na scenę. Po całonocnym oczekiwaniu w pobliżu garderoby, doszło do spotkania Jakóbiaka z idolką. To chyba najlepszy przykład działania, które osiągnęło taki sukces, pomimo że cała akcja była ustawiona bezpośrednio dla mediów.


Rzesze fanów, tworzą najczęściej dziewczyny, chociaż zdarzają się też chłopcy. Wiekowo też są zróżnicowani, najczęściej w zależności od tego w jakim wieku jest ich idol. Na co dzień spotykają się w Internecie, gromadzą informacje o swoich ulubionych artystach i wymieniają się doświadczeniami. W Polsce nie są to tak duże grupy, jak w innych dużych państwach, ale zbierają nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Agata jako jedna z pięciu osób kieruje polskim, oficjalnym fanpage’em grupy Bon Jovi. Brała też udział przy współorganizowaniu ich pierwszego koncertu w Polsce.


– Zorganizowaliśmy ogromną flagę z napisem „Good Things Come To Those Who Wait. Thank U”, akcję ze światełkami na stadionie i udało nam się dostarczyć do garderoby Jona podarunek w postaci koszulki polskiej reprezentacji w piłce nożnej, w której pojawił się na scenie podczas bisu – mówi dziewczyna.


To, co wyróżnia fanów Bon Jovi w Polsce to duża rozpiętość wiekowa – od gimnazjalistów do pięćdziesięciolatków. Czasem nazywają siebie żartobliwie „Jovi Fans”, a kobiety „Jovi Girls”. Czy zespół wie, że mają w naszym kraju tak zwartą grupę fanów? – Bon Jovi zdecydowanie już wiedzą o naszym istnieniu. A to dzięki temu koncertowi w Gdańsku. W zamian otrzymaliśmy od Jona własnoręcznie napisane podziękowania. Koncert został później również wyróżniony na oficjalnej stronie zespołu jako jeden z tych, które warto wspominać – opowiada Agata.


Dzięki Internetowi fani mogą tworzyć społeczność, o której jeszcze kilkanaście lat temu mogliby tylko pomarzyć. Dzisiaj spotkania jedynie na koncertach to za mało. Czas na rozmowę i poznanie się jest w sieci, na forach, a w czasie bezpośrednich spotkań warto połączyć siły i pokazać jak bardzo są zgraną grupą. – Myślę, że więź ta ma niesamowitą i bardzo wielką moc. Przekonałam się o tym w ciągu ostatnich dwóch lat, tuż po tym jak ogłoszono, że Bon Jovi wreszcie zagrają koncert w Polsce. Czekaliśmy na to 30 lat. Od tego czasu zrobiliśmy wspólnie wiele niemal niemożliwych rzeczy. Pobiliśmy rekordy we wspólnym zbieraniu funduszy na atrakcje koncertowe, zaprojektowaliśmy ogromną flagę na powitanie zespołu, przygotowaliśmy dla niego podarunki. Wszystko to wspólnymi siłami i… na odległość. Później wymiana spontanicznych uścisków z osobami, które znało się tylko poprzez Internet przez długie lata, była jak uściskanie najbliższego przyjaciela – tak Agata wspomina organizację koncertu wspólnie z ludźmi, których w większości nigdy nie spotkała. Pierwszą taką okazją był długo wyczekiwany koncert Bon Jovi w Polsce.


Inną formą komunikacji jest prowadzenie fanpage’a przez samego idola. Chociaż odbywa się to w podobny sposób, relacje nie kształtują się już bezpośrednio między samymi użytkownikami, ale na drodze idol-fani. To osoba zarządzająca stroną jest odpowiedzialna za komunikację. Nie zawsze prowadzi ją gwiazda, bywa, że zajmuje się tym specjalnie zatrudniona osoba od social media. Czy zbudowanie społeczności, która jest podporządkowana z góry jednej osobie jest trudniejsze, niż w przypadku fanklubów? – Nie zawsze mamy czas zajmować się fanpage’em, chociaż w dzisiejszych czasach to podstawa. Nie ma cię w Internecie – nie żyjesz. Interes musi się kręcić. Czasem wstawiamy posty, które trochę manipulują odbiorcą – pytania angażujące, albo piszemy, że za jakiś czas pojawi się coś na prawdę ekstra. To daje trochę czasu, żeby przemyśleć sprawę. To jednak może denerwować fanów, bo ile można oglądać ten sam teledysk? Oni czekają na nowy. Kiedy prowadzi się mały zespół i nie ma funduszy na to, żeby zapłacić komuś za prowadzenie Facebooka, samemu trzeba kombinować. Wiadomo, że posty muszą pojawiać się regularnie, nie ma tak, że zapomnimy o stronie i cześć. Dlatego angażujemy się choćby w akcje charytatywne, żeby nakręcić wizerunek – opowiada Adam, menager jednego z młodych, warszawskich zespołów.


Podstawą jest rozpoznawalność – jeśli artysta jest popularny, a jego twarz jest rozpoznawana w Internecie, fanklub kręci się sam. Wystarczy wrzucić zdjęcie lub piosenkę, żeby zdobyć zainteresowanie setek fanów. Zawsze najtrudniejsze są początki, szczególnie dla osób, które tworzą muzykę niszową. Żeby się wybić muszą zdobyć uznanie w środowisku, zaangażować się w projekt typu talent show, lub zrobić coś, co przekracza wszelkie granice. Wtedy oczy całej Polski są zwrócone tylko na nich.


Najgorzej jest, kiedy zrobisz coś naprawdę ciekawego, dajmy na to nagrasz fajny film na Youtube’ie, nietypowy i bardzo angażujący, a ludzie jarają się tym tylko kilka dni. Taki jest show biznes, ale produkcja tego filmu trwała trzy razy dłużej niż jego sława w Internecie. Tak fajnie wygląda to tylko z drugiej strony, a kiedy ludzie już oglądają nasze wypociny, my rozkminiamy, czym jeszcze ich zaskoczyć, jak zwrócić uwagę – mówi Adam.


Dbanie o dobry wizerunek zespołu to jedno, ale najważniejsza jest komunikacja z fanami, dbanie o content. Nawet jeśli na fanpage’u zbierzemy tysiące lajków, ale nie będzie zaangażowanych osób, można uznać, że strona „umarła”. To fani tworzą krąg najbardziej zainteresowanych, oni muszą wiedzieć, co się dzieje u ich idoli, oni też kupią bilet na koncert i wydadzą pieniądze na gadżety. Co najbardziej denerwuje w ich zachowaniu? – Denerwują mnie głupie komentarze, hejty, które niczego nie wnoszą, a są pisane dla zabawy, dziwnym językiem, którego nikt nie rozumie. Skoro nie podoba ci się nasza muzyka, to po co tu zaglądasz? – odpowiada Adam.


W XXI wieku komunikacja internetowa idoli i fanów jest podstawą ich istnienia. Nikt z młodego pokolenia nie wyobraża już sobie, żeby nie mieć dostępu do strony, na której znajdziemy informacje o gwiazdach. Zdjęcia, teledyski, piosenki, są łatwo dostępne i praktycznie darmowe. To, co kiedyś uchodziło za rarytas, dziś stało się codziennością. Rzesze fanów nie podążają już na koncert, żeby tylko świetnie się bawić, bo mogą spotkać idoli na żywo, uścisnąć im rękę i zrobić sobie wspólne zdjęcie. Często czekają tylko na tę chwilę, żeby po występie pochwalić się spotkaniem w Internecie. Chociaż wnosi to nutkę sentymentu, to pozwala na dokumentowanie wspomnień i niezapomniane przeżycia, którymi możemy podzielić się z innymi fanami. Wymiana emocji z innymi zapaleńcami – to wydaje się być bezcenne.


Ada Koperwas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ