Jak singielki spędzają Walentynki?
14 luty to dla wielu ludzi jeden z najbardziej znienawidzonych dni w roku, oczywiście mowa o singlach. O ile faceci nie bardzo przejmują się tym świętem, to kobiety często popadają tego dnia w depresje. W tym roku miałam okazję spędzić Walentynki jako singielka, jednak obyło się bez płaczu, jedzenia lodów i oglądania romantycznych komedii, za to była bardzo dobra zabawa, sporo alkoholu i dobrej muzyki.
Nigdy nie byłam i nie będę wielką fanką Walentynek. Uważam to za bardzo komercyjne święto, które ma na celu tylko zarobić na konsumentach. Jednak media nie dają nam o nim zapomnieć i przez cały dzień, czy to w radiu czy telewizji, ciągle o nim mówią. Single tego dnia nie mają łatwo; znajomi i rodzina patrzą się na nich z litością, a wszechogarniająca miłość dokoła potrafi przytłoczyć. Dlatego osoby nie będące w związkach tego dnia mają trzy wyjścia; pierwsze, zostać w domu i traktować ten dzień jak każdy, drugie, zostać w domu, włączyć romantyczne komedie, objadać się niezdrowym jedzeniem i narzekać jakie to życie jest niesprawiedliwe, trzecie; wyjść z domu i po prostu dobrze się bawić. Ja wraz z moimi koleżankami – singielkami wybrałyśmy trzecią opcję i nie żałujemy.
Aby uczcić Walentynki wybrałam się ze znajomymi do pubu, w którym było karaoke, poza tym miały być darmowe drinki dla Pań oraz atrakcja wieczoru – pokaz chippendales. Wybrałyśmy ten lokal, ponieważ była to środa i nie było zbyt dużego wyboru. Mogłyśmy pójść tam bądź bawić się w jednym z warszawskich klubów wraz ze studentami z wymian zagranicznych. Umówmy się… w Polsce zagraniczni studenci to głównie Turcy, nie mam nic do nich, bo są bardzo mili, ale wolałyśmy towarzystwo Polaków.
Wchodząc do pubu spodziewałam się tłumów, jednak tłumów nie było. Myślę, że większość singli wybrała jednak opcję pierwszą bądź drugą. Z czasem ludzi przybywało jednak nie było wielkiego ścisku jaki potrafi być w weekendy w warszawskich klubach. Powód? Środek tygodnia. W pubie nie było samych kobiet, byli również mężczyźni, znalazło się nawet kilka par. Przekrój wieku to od 20 do 40 lat, więc każdy mógł się spokojnie tam odnaleźć.
Na początku zabawa była średnia, ale wraz z upływającym czasem oraz ilością spożytego alkoholu robiło się co raz przyjemniej.
Największą popularnością cieszyło się karaoke. Kiedy tylko rozbrzmiewały największe polskie hity nie było osoby, która nie zaśpiewałby chociaż zwrotki wraz z głównym śpiewającym. O dziwo nie było dużych fałszów, a nawet znaleźli się tacy, których można było spokojnie nazwać królami karaoke.
Na tańce przyszedł czas dopiero kiedy wypity alkohol dobrze uderzył do głowy. Parkiet nie pękał w szwach, ale chyba nie było osoby, która by choć raz się na nim nie pojawiła. Muzyka była świetna. Nie było to typowe umcy-umcy jak to bywa w klubach, ale znane piosenki, które na co dzień możemy usłyszeć w radiu. Żadna impreza nie jest dobra kiedy nie zaliczy się chamskiego podrywu. Dlatego nie obyło się bez niego. Tak samo jak nie obyło się bez zbytnio wstawionych lasek. Ale cóż, takie są uroki imprezowania w klubach. Zawsze znajdą się takie ewenementy.
Chippendales pojawił się niespodziewanie około godziny pierwszej. Ni stąd ni zowąd wyszedł z pomieszczenia dla personelu mężczyzna o ciemniej urodzie w stroju roboczym. Wszyscy od razu zrobili mu miejsce. Wśród obecnych tam kobiet można było wyczuć ekscytację. Pan wykonał przyjemny dla oka striptiz. Nie był to układ taneczny rodem z Magic Mike, ale jak na atrakcje za darmo nie było to najgorsze. Trwało go góra 10 minut. Chłopak, który wykonywał układ wyglądał naprawdę dobrze. Z resztą oceńcie sami.
Nie była to może moja impreza życia, ale spędziłam naprawdę miło czas. Z ludźmi których lubię, przy muzyce, której słucham na co dzień. Cieszę się, że nie zostałam w domu i nie narzekałam na to jak samotna się czuję. Bo przecież nie jestem samotna, nikt z nas nie jest. Wokół nas są ludzie, którzy nas kochają i będą z nami zawsze; nasza rodzina, przyjaciele. Partner raz jest, raz go nie ma. Ale przecież i tak kiedyś w końcu znajdziemy sobie kogoś z kim będziemy spędzać wszystkie Walentynki do końca świata. Dlatego może teraz warto się pobawić?
A wy jak spędziliście Walentynki? Którą opcję wybraliście?