Hajp wreszcie wypłynął, czyli Mariusz to Sarius

Dzisiaj biorę na tapetę częstochowski rap-rynek i człowieka, któremu naprawdę warto się przyjrzeć.

 

Powiem Mariusz Golling – pewnie mało kto skojarzy. Powiem Sarius – mam nadzieję, że większość połączy go z dobrym rapem. Ale od początku. Człowiek ze świata hip-hopu, który często ze względu na swoją twórczość oraz osobowość porównywany jest do O.S.T.R – Adama Ostrowskiego. A to już najlepszy pretekst do tego by zobaczyć co reprezentuje sobą Sarius. Swoją przygodę zaczynał od wytwórni Asfalt Records. Pełnoprawnie tworzy od roku 2013, pod znakiem wcześniej wspomnianej wytwórni. Zadebiutował płytą „Blisko leży obraz końca”. Pod okiem Ostrego i Asfalt Rcords tworzył do albumu „I żyli krótko i szczęśliwie”. Aż w roku 2017 przyszedł czas na Antihype. Raper i zawodowo i prywatnie dojrzał do tego by tworzyć pod swoim nazwiskiem. Uczył się u najlepszych i to widać w jego solowych płytach. Na Anihype gościli min. Ten Typ Mes czy Kartky a smaczku dodaje Gibbs na podkładach – duet idealny. Płyta spotkała się z pozytywnym odbiorem, tak samo jak trasa koncertowa „Antihype Tour”. Wtedy też wreszcie jego album dotarł na szóste miejsce listy OLiS.

 

Ale dopiero dzięki „Wszystko co złe”, z sierpnia bieżącego roku, Sarius został serio doceniony, a przynajmniej takie mam wrażenie. Lata pracy wreszcie zaczęły mu się zwracać w postaci coraz większego, o ironio hajpu. I to bardzo dobra wiadomość, bo dlaczego w ogóle o nim piszę? Gdybym miała wymienić rapera, który w rap grze zaliczył największy progress, pomimo dużej konkurencji na tym tle, Sarius zdecydowanie bujałby się gdzieś u szczytu tej listy. Już od początku dał się poznać jako ten na poziomie, po Antihype naprawdę wysoko zawiesił sobie poprzeczkę. Myślałam, że ciężko mu będzie ją podbić. Jemu jednak to się udało wcześniej wspomnianą płytką „Wszystko co złe”. W jego twórczości widać ogrom pracy i zmian – zdecydowanie na lepsze. Z lekko usypiającego Mariusza przeistoczył się w konkretnego, mocnego Sariusa, pozostając przy tym wciąż szczerym i autentycznym. Pod względem technicznym oraz przede wszystkim merytorycznym to już wyższy level, którzy tworzy z rapera artystę pełnego – gotowego na sukces i swoje pięć minut, które właśnie trwa. 

Mam jednak wrażenie, że pomimo dużego sukcesu jaki odniósł, pozostał skromnym, fajnym chłopakiem. Pewnie pomógł mu w tym upór i konsekwencja, które zainwestował w tworzenie. Woda sodowa zazwyczaj odbija gdy sukces przychodzi do nas znienacka, nagle, lub za nic. W jego przypadku jest to ciężko wypracowany sukces. Pomimo, że tworzył obok jednych lepszych w Polsce (Hades i Ostry, który to jako pierwszy poznał się na Mariuszu) nie wychylał się poza szereg. Czekał na swoją kolej. Cierpliwość się opłaciła. 

 

Do tej pory, na całe szczęście, nie miałam okazji słyszeć o żadnej aferce w roli głównej z Sariusem. Nie musi tego robić by było o nim głośno – jego muzyka broni się sama. To się chyba nazywa artysta przez duże A.

Pisząc to, w tle oczywiście leci mi Mariusz – trochę starszy bo ten z „I żyli krótko i szczęśliwie”. Was jednak odsyłam do ostatniego albumu – „Wszystko co złe”, bo to prawdziwy sztos. Chyba, że dziś usłyszeliście tą ksywkę po raz pierwszy – wtedy zalecam czym prędzej zapoznać się z twórczością Pana Mariusza Gollinga – nie będzie to stracony czas. Obiecuję.

                             

ZOSTAW ODPOWIEDŹ