Etapy jakie musisz przejść po rozpadzie związku

Pisałam o tym, że koniec związku to temat rzeka. A dokładniej sam proces uzdrawiania. Dzisiaj ciąg dalszy, właśnie o nim.

Jak wiadomo, im bardziej poważny i głęboki był nasz związek z ex-partnerem, tym boleśniej przeżyjemy jego rozpad. Bez względu na okoliczności, przyczynę, czy nasz wiek, rozstanie nie należy do najprzyjemniejszych okoliczności, jakie nas spotykają. Jednak musimy wziąć to na klatę i jakoś sobie poradzić. Jakoś – czyli każdy na swój własny sposób. Niektórzy podczas procesu zdrowienia popadają w głęboką depresje, inni zaczynają nałogowo i bez granic (czasem też bez pamięci) imprezować. Inni robią irracjonalne rzeczy, kolejni zamykają się w sobie, lub zaczynają żyć pełnią życia. To normalne – my, nasz umysł i organizm, próbuje odreagować to co się właśnie wydarzyło, a wydarzyło się wiele, bo właśnie rozpadł się twój stary świat, a nowego jakby, brak na horyzoncie.

„Rozstanie to bolesny moment dla obu stron związku. Nie jest jednak wyizolowanym wydarzeniem, które nagle spotkało parę, a jednym z etapów relacji między dwojgiem ludzi (…) Jego skutki są tak dotkliwe, ponieważ dalsze losy dwojga ludzi toczą się już osobno.”

Pomimo tego, że próbujesz się zaprogramować z opcji: „to nie może być prawda”, na wariant: „poddaję się”, to wszystko nie jest takie łatwe. Szczególnie wtedy, kiedy w twoim życiu twój ex-partner jest coraz mniej obecny. Opuszczenie wspólnej przestrzeni to etap długotrwały, czasem brutalny. Towarzyszą nam przy tym najróżniejsze emocje – od smutku, przez żal, aż do nostalgii, czasem ulgi. Tak czy inaczej, jest to gorzkie doświadczenie, niejednokrotnie porównywane z doświadczaniem śmierci bliskiej nam osoby. W związku z czym, koniec związku – niezależnie od tego czy byłeś jego inicjatorem, wiążę się z kilkoma etapami, przez które musisz przejść i je „przepracować”, by pogodzić się z przeszłością. W psychologii jest to zjawisko żałoby, jaką przeżywasz po zakończeniu ważnej, romantycznej relacji. Jest naturalną reakcją naszej psychiki na stratę, jaka nas dotyka, to pewnego rodzaju kryzys emocjonalny. Składa się ona z kilku etapów. Psycholodzy rozróżniają ich siedem (w uproszczonej wersji pięć). A wygląda następująco:

1.Szok:

Pomimo tego, że rozpad związku to proces a nie odizolowana sytuacja, i często kwestia czasu, to… zawsze jest wielkim szokiem! Nie ma okoliczności, które mogą nas do tego przygotować. Możemy domyślać się, bądź przeczuwać, natomiast nigdy nie będziemy w pełni gotowi. Szok to naturalna reakcja, która bombarduje nas z każdej strony i o każdej porze dnia i nocy. Często nie dowierzamy w to co się dzieje, jesteśmy jakby obok całej sytuacji. Zastanawiając się, czy to tylko zły sen, czy to dzieje się naprawdę, właśnie w naszym, do tej pory poukładanym, życiu.

2. Wyparcie/ zaprzeczenie:

Po szoku, jaki przeżyliśmy przychodzi pora na zaprzeczenie realności sytuacji. To nic innego jak mechanizm obronny, podczas którego udajemy sami przed sobą, że wszystko jest ok, mimo, że tak naprawdę dobrze wiemy, że nie jest… W tej fazie jeszcze wciąż oczekujemy na telefon lub wiadomość, od naszego byłego partnera. Czekamy na stwierdzenia, które nigdy mogą nie paść – że rozstanie było błędem. To faza, w której faktycznie wciąż mamy kontakt z naszym byłym partnerem. Jeszcze wtedy mamy potrzebę dzieleniem się z nim naszą rzeczywistością, chcemy mu opowiedzieć o naszym dniu. I tutaj stare schematy i przyzwyczajenia biorą górę. Tutaj także lubimy upiększać nasz związek i doprowadzać do „niezobowiązującego” seksu z ex, co niestety w dłuższej perspektywie tylko komplikuje sytuacje i przedłuża cierpienie.

3. Gniew/ wściekłość:

Gdy opadają pierwsze emocje, nasza rzeczywistość się wyostrza. Tutaj zaczynamy powoli myśleć racjonalnie, czego skutkiem jest ogromny ból, który zmienia się w gniew. Gniew na twojego byłego, i na cały świat. Obwiniamy wtedy wszystkich o wszystko. To etap w którym bardzo ciężko kontrolować swoje emocje, w związku z czym, właśnie ta faza, wydaje się być niebezpieczną faza. Niski poziom serotoniny w naszym mózgu, wpływa bezpośrednio na huśtawki nastrojów, jakie nam towarzyszą. Często wpadamy w amoku. Wtedy zalecane jest odłączyć wifi, i wyłączyć telefon! Śledzenie naszego byłego partnera, napady złości, rękoczyny, czy celowe pojawianie się w „waszych” miejscach, by móc go „przypadkowo” spotkać, nie jest dobrym pomysłem na tym etapie, ani na żadnym innym! W tym etapie najlepiej odwrócić swoja uwagę od negatywnych emocji, za pomocą oddaniu się aktywności fizycznej, hobby, czy spotkaniom z przyjaciółmi. Warto też przepracować temat z najlepszym przyjacielem, który jednocześnie będzie „pilnował”, żebyście nie narobili destrukcyjnych głupot. Tak, wypisywanie do byłego sms-ów nienawiści też zalicza się do głupot. Pomimo wszystko etap ten jest ostatecznie zdrowy – oczyszczający. Na tym etapie powoli zaczynamy odbudowywać swoją pewność siebie oraz niezależność.

4. Negacja:

I wtedy przychodzi kolejna faza… Negacja. Na tym etapie próbujemy odwrócić sytuację, w której się znajdujemy. Tutaj nagminnie i nieustannie szukamy sposobu na odzyskanie byłego partnera. Dlaczego akurat teraz? Mamy dosyć nieopuszczającego nas bólu. Chcemy to przerwać, poddać się w walce o niezależność. Liczymy na chwilową ulgę, jaką może nam dać tylko były partner. Co, jak dobrze wiesz – jest dosyć upokarzające. W tym etapie mogą pojawić się także błagania, łzy i obietnice poprawy. To faza, w której najczęściej dochodzi do pojednania i powrotów. Zazwyczaj – nie na zawsze. W tej fazie warto skupić się tylko i wyłącznie na tym by nie dać się ponieść chwilowym pokusom pojednania, zachować zimną krew i pamiętać o powodach rozstania.

5. Poczucie winy:

To dołująca i smutna faza, w której zazwyczaj obwiniamy się za to co się wydarzyło. Wmawiając sobie, że jesteśmy najgorsi. Ta faza jednak płynnie przechodzi w następną.

6. Depresja/ załamanie:

Tutaj tak w zasadzie uświadamiamy sobie, że to koniec. Co skutkuje ogromnym przygnębieniem. Podczas tego etapu zazwyczaj jesteśmy apatyczni i przemęczeni, płaczliwi, cierpimy na brak apetytu, bądź przesadny apetyt, oraz na bezsenność bądź nadmierną senność. To faza w której łatwo popaść w nałogi – jedzenie słodyczy na śniadanie, obiad i kolacje też kwalifikuje się jako nałóg! Zamykamy się w sobie, unikając przyjaciół oraz rodziny i izolując się od wszystkiego. Towarzyszy nam brak motywacji i poczucie beznadziejności. To nie jest łatwy czas. Tutaj musimy się skupić na szybkim powrocie do zdrowia psychicznego. W skrajnych przypadkach możemy skorzystać z pomocy psychologa.

7. Akceptacja:

I wreszcie ostatni etap. Który należy się każdemu, kto przeszedł przez wszystkie pozostałe. Tutaj stopniowo wychodzimy z żałoby po związku. Wiadomo, że etap ten nie da nam nagłego i wiecznego poczucia szczęścia, jednak coraz częściej będą nam towarzyszyć pozytywne emocje a my będziemy powoli na nowo odczuwać radość z życia. Tutaj pojawia się tak zwane, światełko w tunelu, które doprowadzi nas do normalnego funkcjonowania. Jest to więc etap, podczas którego możesz odetchnąć z ulgą – najgorsze już za tobą. Wreszcie, świadomie możesz powiedzieć, ze jesteś wolnym człowiekiem! Od tego momentu wszystkie dobre wspomnienia, nie będą wywoływać u ciebie potoku łez, a jedynie sentyment i uśmiech na twarzy. Pomimo tego należy raczej być ostrożnym i unikać dawnych wspólnych zdjęć i miejsc. Oraz skoncentrować na przyszłości, nie rozpamiętywaniu tego co było – i już nie wróci.

Przejście przez wszystkie etapy żałoby, jest niezbędne do tego by uwolnić się od przeszłości. Naukowo nikt nie udowodnił ile może trwać taka żałoba, to raczej kwestia indywidualna. Aczkolwiek przyjęło się, że jeśli trwa do pół roku, wszystko jest w normie. Natomiast jeśli niezdrowo ją przeciągamy, może oznaczać, ze sami na własne życzenie generujemy w sobie smutek. Należy uważać na tą pułapkę. Kolejną pułapką podczas żałoby możemy być za szybkie wejście w kolejny związek. Nie tędy droga. Tak postępując możemy jedynie skrzywdzić siebie, swojego byłego, oraz nowego partnera. Na którego barkach spocznie twoje zapomnienie, cały bagaż z poprzedniego związku, cierpienie, rozczarowania i wieczne, czasem nieświadome, porównania do byłego partnera, w których ten nowy i tak zawsze pozostanie na przegranej pozycji. W momencie w którym wciąż żyjemy przeszłością, tracimy szanse na rozkwit nowej miłości. Na naszą korzyść gra tutaj czas – potrzebujemy go, by się odkochać, wypłakać, poskładać na nowo, i zakochać na nowo – w kimś innym i w sobie. Cierpienie to nieodłączny element tego, przez co musimy przejść. Ostatecznie jednak pozwala nam na pokochanie własnego towarzystwa, odrzucenie strachu przed samotnością i myślenie w kategorii „ja”, zamiast „my”, oraz na rozwój. Akceptacja tego co się stało, daje nam po prostu siłę.

Każdy, niezależnie od płci, musi przejść wspominany proces, jednak kobiety i mężczyźni przechodzą je nieco inaczej. Co idealnie pokazują obrazki krążące po internetach:

I faktycznie, z moich obserwacji wynika, że zaraz po zerwaniu – facet jest tym, który zaczyna cieszyć się wolnością, podczas gdy kobieta płacze w poduszkę, ewentualnie rękaw mamy, siostry, albo najlepszej przyjaciółki. Faceci lubią przesadzać z melanżem i używkami, podczas gdy kobiety kończą kolejne pudełko litrowych lodów. Po tym etapie jednak – kobieta staje na nogi i zaczyna od nowa. Natomiast facet, kiedy już poużywa wolności – zaczyna tęsknić, popadając w dołek. Należy jednak pamiętać, że to tylko stereotypowe myślenie. Bo znam przypadki, podczas których działo się zupełnie odwrotnie.

Pamiętajmy jednak, że żałoba, niezależnie od płci to nie stan, a proces. A procesy mają to do siebie, że są zmienne, i przede wszystkim nie są wieczne. Proces ten jednak jest niezbędny, by mógł on nas zdefiniować na nowo i przygotować na nowe uczucie.

„Kiedy człowiek potrafi uporać się ze zmianą jaka zaszła w jego życiu, jest w stanie wspiąć się na wyższy stopień rozwoju emocjonalnego, wrażliwości i zrozumienia samego siebie oraz innych”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ