Czego chcą kobiety?

Dzisiejsze dwudziestokilkulatki wiedzą, ile mają możliwości. Są wykształcone, zarabiają więcej, same zawdzięczają sobie wszystko, co osiągnęły. Czy w ich życiu wciąż jest miejsce na ślub, dziecko, rodzinę? Czy może mają inne życiowe priorytety?

 

www.justanothermom.net

Julia (27 lat) wszystko z góry zaplanowała jeszcze na studiach. Do dwudziestego piątego roku życia musi mieć dobre stanowisko w dużej firmie, nim skończy 28 – wyjść za mąż, a najpóźniej w wieku 29 lat postarać się o dziecko. Jej plan jest już w połowie zrealizowany. Jeszcze w trakcie studiów znalazła pracę, która do tej pory zaczęła przynosić niezłe dochody, po uzyskaniu dyplomu poznała chłopaka, z którym wiąże wiele nadziei.

 

Tak sprecyzowane plany i zdecydowana chęć założenia rodziny wśród młodych kobiet nie jest już jednak regułą. Jeszcze kilkanaście lat temu małżeństwo było jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu kobiety. Dziś więcej z nich deklaruje, że woli spędzić najlepsze lata swojego życia podróżując albo budując swoją pozycję zawodową, zamiast tracić czas na przewijanie i niańczenie malucha. Inną kwestią jest to, że ponieważ studiujemy, jeszcze jako dwudziestokilkulatkowie czujemy się beztrosko i młodo, a rodzina nierzadko wspiera nas w tym okresie finansowo czy nawet utrzymuje. To sprawia, że znacznie później zaczynamy myśleć o poważnych zobowiązaniach i decyzjach na całe życie. Nie tylko u nas, ale na całym świecie trzydziestka jest nową dwudziestką.

 

Nie jest to jakaś chwilowa moda. Zmianie ulega nasza świadomość i oczekiwania całych społeczeństw wobec tej konkretnej grupy wiekowej, także z perspektywy samych dwudziestokilkulatków. Iza (26 lat) jest zdania, że niektóre z nas chcą ślubu w młodym wieku i godzą się na wszystko, co się z tym wiąże, ponieważ nie czują się pewnie w swoim związku i chcą dowodu, najlepiej na piśmie i przy świadkach, na to, że partner ich nie zostawi w trudnym momencie życia. Ilość rozwodów wystarczająco dobitnie świadczy o tym, ile naprawdę wart jest taki „dowód”. Żyjemy w takich czasach, że musimy same zadbać o siebie i swoją przyszłość.

 

Wydaje się, że wiele dziewcząt jest podobnego zdania. Ponieważ obowiązujący dziś model rodziny zakłada, że oboje partnerzy w równym stopniu – o ile to możliwe w naszych warunkach ekonomicznych – finansują swoje wspólne życie. Kobiety z jednej strony są o wiele bardziej niezależne i wolne, niż jeszcze dwie dekady temu, ale z drugiej strony muszą więcej wagi przywiązywać do zabezpieczenia swojej przyszłości. Jeśli coś pójdzie nie tak i para będzie musiała się rozstać, kobieta sama będzie sobie winna, jeśli w trakcie trwania związku nie podnosiła swoich kwalifikacji i nie zadbała o to, by być na bieżąco z sytuacją w swojej branży.

 

Małżeństwo nie jest już takim zabezpieczeniem finansowym i bytowym, jak kiedyś. Z drugiej strony wolność musi mieć swoją cenę i współczesne kobiety są gotowe ją zapłacić. W związku chcą być w pewnym stopniu singielkami, ponieważ każdy potrzebuje odrobiny zdrowego egoizmu, aby rozwijać swój potencjał i spełniać swoje marzenia. Związek ma działać w ten sposób, aby nie przeszkadzać żadnemu z partnerów żyć pełnią życia. Już nie jesteśmy kopciuszkami, których największym marzeniem jest ślub z pięknym księciem, który porwie nas z rodzinnego domu, ubierze w balową sukienkę i pozwoli siebie podziwiać za męstwo i odwagę. Marzymy o odkrywaniu leków na rzadkie choroby, sterowaniu samolotem albo rządzeniu państwem. Już dawno przełamałyśmy nasze wewnętrzne obawy i kompleksy.

 

Nie jest to jedyny powód, dla którego większości z nas nie spieszy się do ołtarza i kołyski. Mimo że tyle mówi się o partnerstwie i równości w związku, to wciąż głównie na barkach kobiety spoczywa obowiązek zadbania o codzienną egzystencję potencjalnego potomstwa i zazwyczaj to ona będzie musiała poświęcić dla niego swoją karierę i czas wolny. Dlatego dziś wiele pań wprost deklaruje rezygnację z macierzyństwa. Jakie są inne powody takiej decyzji? Jednym z nich jest lęk przed ciążą i porodem oraz zmianami, jakimi będzie podlegać ciało kobiety w tym okresie. Ciąża jest ogromnym obciążeniem dla organizmu i wiąże się niezliczonymi niedogodnościami i ogromną traumą związaną z porodem. To wszystko może odstraszać, zwłaszcza, jeśli weźmie się jeszcze pod uwagę miejskie legendy dotyczące kiepskiej opieki medycznej w szpitalach, zrujnowanie na co najmniej rok swojej figury, czyli również własnego wizerunku i inne trudności.

 

Tylko czy te obawy ostatecznie przeważą szalę na niekorzyść macierzyństwa? Natura wyposażyła kobiety w mechanizmy, które zapewnią naszemu gatunkowi nieustanną możliwość reprodukcji. Jednym z nich jest wypieranie ze świadomości przez młode matki bólu towarzyszącego porodowi, często już w chwili jego zakończenia i pokazania im dziecka. Ponadto, prawa rządzące biologiczną stroną naszego życia są nieubłagane – w pewnym momencie zdecydowana większość z nas będzie chciała potomstwa. Co więcej, kobiety posiadające dzieci statystycznie żyją dłużej i są zdrowsze od tych bezdzietnych. Dzieci odmładzają, wnoszą odrobinę, albo całkiem sporo, szaleństwa do codzienności, sprawiają, że mamy lepszy kontakt z otaczającą nas rzeczywistością i łatwiej radzimy sobie ze zmianami. Być może warto o tym pamiętać, snując plany na najbliższą dekadę albo dwie.

 

Jeśli decydować się na dziecko, to najlepiej ze stałym partnerem, od którego będziemy mogły spodziewać się wsparcia w trudnych momentach i który będzie ojcem w pełnym tego słowa znaczeniu. Wracamy więc do punktu wyjścia. Jak to jest z tym ślubem – warto czy nie warto wzmocnić swój związek przysięgą wzajemnej miłości i wierności w obecności rodziny i przyjaciół?

 

Okazuje się, że nawet jeśli uznamy, że stworzenie rodziny jest teraz dla nas najważniejsze, to nie każdej z nas łatwo będzie zrealizować ten cel. Tym, na co narzeka dziś szczególnie duża liczba pań to to, iż wielu współczesnych mężczyzn prędzej przerwie związek niż zgodzi się na ślub. Zgoda jest tu słowem-kluczem, bowiem często to panie muszą wychodzić z podobną inicjatywą. Nie tylko dziewczęta czują się młode o wiele dłużej. Wielu mężczyznom psychiczny komfort daje brak ostatecznej decyzji dotyczącej swojego związku. Lęk przed odpowiedzialnością charakteryzuje niedojrzałość psychiczną, na którą współcześni mężczyźni mają coraz większe społeczne przyzwolenie. Jedną z konsekwencji takiej sytuacji jest to, iż fora i portale społecznościowe wprost zalewają głosy zdesperowanych dwudziesto- i trzydziestolatek, które chciałyby mieć dziecko, ale nie mają z kim! To, co wydawałoby się niedużym problemem, okazuje się być barierą nie do przeskoczenia. Jest tak, ponieważ te kobiety szukają nie tyle dawcy nasienia, co ojca dla swojego dziecka, a często jednocześnie partnera dla siebie. Dziecko jest dla ich synonimem domu, o którym marzą, a którego nie mogą stworzyć samotnie. Często decydujące są tutaj wzorce wyniesione z dzieciństwa, które ujawniają określone tendencje w okresie, kiedy osobowość kobiety jest już w pełni ukształtowana. Jednym z wyjść z takiej sytuacji jest zdecydowanie się na związek ze starszym partnerem. Innym – zrezygnowanie z relacji z równolatkiem, który nie chce tego samego, co kobieta, nawet jeśli taki związek trwał przez wiele lat.

 

Niezliczone podręczniki, programy i artykuły przekonują, że w dzisiejszych czasach kobieta powinna być zarazem dobrą matką, czytającą bajki swoim dzieciom, i wspaniałą, przejmującą inicjatywę kochanką dla swojego partnera, a do tego wszystkiego jeszcze profesjonalistką w swoim zawodzie, pnącą się z zawrotną szybkością po kolejnych szczeblach kariery w stronę nieuchronnego sukcesu, czymkolwiek on jest. Świat od kobiet wymaga znacznie więcej, niż od mężczyzn. Co więcej, te z nas, którym jakimś cudem udaje się połączyć te wszystkie sfery i mieć jeszcze czas na poranny jogging i squasha dwa razy w tygodniu, też mają tendencję, by od pań wymagać znacznie więcej, niż od ich kolegów. Pogodzenie życia rodzinnego i kariery zawodowej zwykle nie jest łatwe. Z tym, że praca dla kobiet często nie jest przynoszącym satysfakcję wyborem kariery, ale koniecznością, bez której płynność finansowa rodziny byłaby zagrożona. Nic więc dziwnego, że panie zastanowią się pięć razy, zanim podejmą decyzję o pierwszym, a tym bardziej kolejnym dziecku, gdyż te będę generować koszta jeszcze przez wiele, wiele lat. Jest to kolejny powód, dla którego czekamy z założeniem rodziny, do czasy, kiedy będziemy mieć stałą i rokującą na przyszłość pracę, własne mieszkanie, samochód i oszczędności na koncie. Nie jest żadną niespodzianką, że w społeczeństwach bardziej rozwiniętych, o wyższym odsetku osób wykształconych, przyrost naturalny jest bardzo niski.

 

Jeśli mamy dwadzieścia kilka, trzydzieści lat, prawdopodobnie coraz częściej jesteśmy zapraszane na śluby do znajomych z klasy albo docierają do nas wiadomości o maluchu tej czy tamtej koleżanki. Podziwiamy je za odwagę, czasami odrobinę im zazdrościmy, innym razem wzdrygamy się na myśl o tak poważnych zobowiązaniach. Jeśli same odkładamy myśl o ślubie i dziecku, to musimy mieć świadomość, że zazwyczaj nie jest to nasza autonomiczna decyzja, ale wpływają na nią podlegające nieustannej transformacji wzory kulturowe, osobiste doświadczenia i wzorce wyniesione z domu, a także taki, a nie inny dobór partnera. Pewne jest jedno – ślub i dziecko przestały być jedyną opcją na pełnowartościowe dorosłe życie. Jeśli spełnimy się jako pełnoetatowe mamy i żony, fantastycznie, ale dziś wiemy, że jest to nasz wybór, a nie społeczny przymus.

 

Lidia Pustelnik

ZOSTAW ODPOWIEDŹ