Chrissy Teigen cierpi na depresję poporodową. Ciągle czuła się nieszczęśliwa
Modelka Chrissy Teigen zaraz po urodzeniu dziecka wróciła do show biznesu i wyglądała jeszcze piękniej niż przedtem. Za nienagannym wyglądem i uśmiechem na twarzy modelka skrywała jednak ból i cierpienie. Teraz sama wyznała, że cierpi na depresję poporodową.
Chrissy chce pomóc innym matkom
Dopiero miesiąc przed pierwszymi urodzinami córeczki Luny modelka stwierdziła, że czas podzielić się z fanami informacją o chorobie. Modelka udzieliła wywiadu w magazynie „Glamour”, by pomóc innym matką, które borykają się z tym samym problemem.
– Dla wielu z was, jak sądzę, zdaję się najszczęśliwszą osobą na tej planecie. Mam niesamowitego męża Johna, z którym jestem już od 10 lat. Widział moje sukcesy i porażki, a ja widziałam jego. Jest dokładnie tak współczujący, spokojny, kochający i wyrozumiały, na jakiego wygląda. I nienawidzę tego. Ok, nie do końca – pisze modelka na łamach „Glamour”.
– Miałam wszystko, czego potrzeba do szczęścia. A mimo to przez większość roku czułam się nieszczęśliwa. Aż do grudnia wszyscy – oprócz mnie – to wiedzieli: miałam depresję poporodową. Jak mogłam się tak czuć, gdy wszystko było wspaniałe? Trudno mi się było z tym pogodzić i unikałam nawet rozmowy na ten temat, gdyż wszystko natychmiast jest rozdmuchane. To, co podczas ciąży zdawało się przypadkowymi komentarzami o in vitro, zamieniło się w całe nagłówki o tym, jak wybrałam płeć mojej córce. I natychmiast miałam przed oczami, co będzie, gdy się przyznam. Ale to jest duża część mojego życia, a także innych kobiet. Źle bym się czuła, gdybym napisała o czymś innym – wyznała Chrissy.
Modelka opisuje, jak się czuła
W wywiadzie modelka postanowiła dokładnie opisać, jak się czuła podczas depresji.
– Byłam inna niż wcześniej. Wstawanie z łóżka, żeby być na planie na czas, było bolesne. Dolne plecy mnie rwały, ramiona – a nawet nadgarstki – bolały. Nie miałam apetytu. Przez dwa dni mogłam nie przełknąć ani kęsa, a wiecie, jak ważne jest dla mnie jedzenie. Jedyne, co mnie uderzyło, to jak się odseparowałam od ludzi – dodała. Odchodzili. Oczy zachodziły mi łzami i wybuchałam płaczem. Moja makijażystka ocierała je do sucha i dawała mi kilka minut, żebym się pozbierała – wspomina modelka.
Jedynym wyjściem była profesjonalna pomoc. Celebrytka poszła do lekarza, który przepisał jej skuteczne leki.
– Przed Bożym Narodzeniem poszłam to lekarza rodzinnego na badania. John siedział obok mnie. Spojrzałam na doktora i łzy nabiegły mi do oczu, bo byłam już tak zmęczona bólem. Spaniem na sofie. Budzeniu się w nocy. Wymiotowaniem. Wyciąganiem spraw niewłaściwym ludziom. Brakiem radości z życia. Odizolowaniem się od przyjaciół. Brakiem energii, żeby zabrać moje dziecko na spacer. Lekarz wyciągnął książkę i zaczął wymieniać symptomy. A ja tylko potakiwałam: „Zgadza się, tak, tak”. Otrzymałam diagnozę: depresja poporodowa i zaburzenia lękowe, które wyjaśniały część moich fizycznych symptomów – pisze Teigen.
– Pamiętam, że czułam się wyczerpana, ale jednocześnie szczęśliwa, że mogłam wreszcie wejść na drogę do wyzdrowienia. John też się cieszył. Zaczęłam brać antydepresanty, co mi pomogło. I zaczęłam dzielić się tą informacją z przyjaciółmi i rodziną. Czułam, że wszyscy zasługują na wyjaśnienia, a nie wiedziałam, jak inaczej to przekazać niż jedyny sposób, jaki znam: po prostu to mówiąc. Za każdym razem było mi łatwiej powiedzieć to na głos. Wciąż nie lubię mówić „mam depresję poporodową”, bo słowo „depresja” przeraża wiele osób. Często nazywam to „poporodówką”. Może jednak powinnam to mówić. Może wtedy zmniejszę ciążący na tym stygmat – zakończyła modelka.
Z depresją poporodową zmaga się wiele kobiet, w tym także gwiazd. Jakiś czas temu do „poporodówki” przyznała się także Adel.
Fot. Instagram chrissyteigen