Choroba zwana nieszczęściem
Każdy dzień zaczynają od rozmyślań na temat powodów do zmartwień. Nie widzą pozytywnych stron życia, chociaż nie da się ich nazwać pesymistami – to zbyt słabe określenie. Nie mają przyjaciół, ale uzależniają innych od siebie. Całe lata spędzają na tym, żeby popaść w depresję, a przy okazji wciągają w to najbliższych. Jednak nieszczęśliwym to się po prostu podoba i są dzięki temu… szczęśliwi.
Każdy spotkał w swoim życiu chociaż jedną osobę, z którą nawet najlepiej spędzony dzień stawał się w końcu najgorszym wspomnieniem. Nie ważne, czy była to koleżanka, chłopak, czy rodzeństwo. Istnieją ludzie, którzy świetnie bawią się tym, że mogą sobie do woli narzekać, marudzić i utrudniać innym życie. Nie widzą powodu, dla którego mogliby być szczęśliwi, więc nie ułatwiają tego innym. Na początku nie dają też po sobie poznać, że dążą do destrukcji. Osobom z boku, może wydawać się, że ich nieszczęśliwa mina rzeczywiście jest wynikiem trudnych przeżyć.
Chłopak już któryś raz z kolei odmawia ci wyjścia, podając przy tym najróżniejsze powody? Albo nie pozwala ci spotkać się ze znajomymi, bo woli żebyś spędzała czas tylko z nim? Ograniczając cię w ten sposób chce pozbawić cię przyjemności i dzielić z tobą swoje osobiste nieszczęścia. Stajemy się bezradni wobec takiej sytuacji i wybieramy pozostanie w domu, choć wolimy być wśród innych i bawić się w towarzystwie. A sytuacja powtarza się i powtarza. W ten sposób popadamy w syndrom „wyuczonej bezradności”, a ten ma ogromny wpływ na psychikę i sprawia, że stajemy się zależni od drugiej osoby. „Nieszczęśnika” wciąż trzeba pocieszać, prawić komplementy, albo zacząć się wspólnie użalać. W przeciwnym razie posłuży się… szantażem. Stawianie warunków powinno być pierwszym niepokojącym symptomem. Inną opcją jest przyzwyczajenie do drugiej osoby i mimowolne pogrążanie się w samych złych uczuciach. Spędzając z kimś takim dużo czasu, nawet nie zauważamy, że stajemy się podobni i bezpodstawnie nieszczęśliwi.
Dążenie do nieszczęścia i nieustającego smutku staje się wyborem. Dużo łatwiej jest się nad sobą użalać niż podjąć działanie. To droga na skróty, która może mieć niespodziewane zwroty, lub też nie. Stanowi bierne oczekiwanie, aż coś się wydarzy w ich życiu. To również sposób na przetrwanie. Na każdy pozytywny argument znajdzie się kilka negatywnych, a ich wymyślanie jest domeną osób chorych na nieszczęście. Takie osoby nie lubią, kiedy się im pomaga, więc nie przyjmą pomocy, żeby poprawić swoją sytuację. One po prostu lubią swój stan i tak czują się bezpiecznie. Drugą sprawą jest to, że pomimo wszystko lubią być w centrum uwagi. Przywiązują się do osób, które będą pomocne, życzliwe i uczuciowe. Takim trudniej odmówić przysługi, o którą prosi koleżanka pogrążona w rozpaczy. Kiedy raz damy się nabrać na taką sytuację, później łatwiej będzie nami manipulować. Sytuacja staje się niezdrowa, tworzy zamknięte koło, z którego trudno wyjść, a nasze życie coraz częściej przypomina nieszczęśliwy wypadek niż sielankę. Może powodować przywiązanie do destrukcyjnej osoby, a jej zachowanie wpłynie tak samo na nas.
Gocha – moja przyjaciółka ciągle powtarzała, że nic jej się nie udaje. Nie ma pracy, a na studiach ludzie są okropni. Jednak nie robiła nic, żeby to zmienić. Po prostu siedziała i patrzyła, no i oczywiście narzekała. To był nieodłączny element naszych rozmów. Kiedy nikt jej nie widział na pewno lubiła sobie popłakać, bo „życie jest niesprawiedliwe”. Chyba nie potrafiła docenić tego, co ma, a ma naprawdę wiele. Na swój sposób życia znalazła chłopaka, bardzo podobnego do niej. Też miał stany depresyjne, a teraz świetnie się dogadują. Ja już nie mam z nią kontaktu. Po co sobie życie utrudniać? – opowiada Basia, która przez dwa lata znosiła humory swojej przyjaciółki, prowadząc siebie do uzależnienia i nieuleczalnego pesymizmu.
Nie zapominajmy jednak, że wśród „szczęśliwych nieszczęśników”, którzy żyją na wywołaniu współczucia, są również osoby, których stany depresyjne nie są stylem życia. Depresja to choroba, a nie wybór. I obserwując takie osoby trzeba być uważnym, bo jeden lubi być nieszczęśliwy, a drugi z własnym nieszczęściem walczy.
Ada Koperwas