Chanel Made in China
Bez wątpienia każdy z nas chciałby na co dzień zakładać koszulę Prady, płaszcz Burberry, okulary Chanel i torebkę Louis Vuitton. Problemem jest to, że markowe ubrania i dodatki mogą kosztować fortunę. Przeciętny Polak nie może sobie pozwolić na taki luksus. Istnieje jedno rozwiązanie – podróbki!
Produkty pochodzące z Azji zalewają rynek ubrań, dodatków i kosmetyków. Takim oto prostym sposobem, często możemy się natknąć na kultowe kopertówki Chanel, okulary przeciwsłoneczne Gucciego, kosmetyki Diora czy buty Giuseppe Zanottiego. Wszystko to, w bardzo atrakcyjnej (wręcz śmiesznie niskiej w porównaniu do oryginału) cenie! Czego chcieć więcej? Jest jeden haczyk – wszystkie te produkty, to zwyczajne podróbki.
Często kupujemy rzeczy bez namysłu. Przekonuje nas do tego spore logo producenta umieszczone w widocznym miejscu (sugerujące oryginalność produktu) i niska cena. Po co płacić za torebkę 3 tysiące złotych, skoro prawie identyczną możemy dostać już za 300? Sami musimy odpowiedzieć sobie na to pytanie. Czy wolimy zainwestować większe pieniądze w porządną i oryginalną markę, czy może zapłacić połowę mniej i paradować w sukience Chanel Made in China?
Ludzie kupują podróbki mając tego pełną świadomość lub całkowicie o tym nie wiedząc. Pierwszą grupę stanowią często osoby, które najzwyczajniej nie stać na dobra luksusowe, a mimo to, chcą czuć się wyróżnieni ze względu na stan posiadania danego produktu. Druga kategoria to ludzie, którzy być może nie zdają sobie sprawy z tego, że mają do czynienia z podróbką i dają zwyczajnie się nabrać.
Żeby zajrzeć w głąb problemu, przeprowadziłam rozmowę z autorką popularnego bloga Podróbkowo Wielkie.
Przede wszystkim zapytałam, jak nie dać się nabrać na podróbki? Trzeba przyznać, że niektóre z nieoryginalnych produktów są świetnie podrobione i czasem ciężko jest odróżnić je od oryginału.
Po pierwsze – jeśli cena jest zbyt „dobra” w stosunku do ceny oryginału, to widocznie coś jest na rzeczy. Jasne, zdarza się, że ktoś dostał powiedzmy perfumy w prezencie, otworzył, powąchał i wie, że to nie to – ale jeśli ktoś ma 20 butelek perfum czy 50 sztuk tego samego modelu szalika na aukcji, to szanse na to, że to niechciany prezent, są raczej zerowe. Po drugie – znajomość oferty marki. Czy była taka wersja kolorystyczna danej torebki? Czy ten producent nie wycofał się jakiś czas temu z danej kolorówki? Czy te perfumy występują w tej pojemności? Strony internetowe producentów są zawsze cennym i rzetelnym źródłem wiedzy.
Wiele osób zastanawia się także, czy w markowym sklepie możemy trafić na podróbkę? Nikt z nas nie chce wydawać sporej kwoty, na rzecz, która w rzeczywistości nie jest autentyczna.
Jeśli przez markowy sklep rozumiemy normalnie funkcjonujący butik multibrandowy, ale nie sieciowy, to tak, tego rodzaju przypadki się zdarzały i niestety zdarzają się nadal. Najczęściej w miejscowościach typowo turystycznych, ale możemy spotkać się z tym także w Warszawie. Jeśli mówimy o sieciowych drogeriach kosmetycznych czy perfumeriach, to raczej niemożliwe z uwagi na system funkcjonowania tego rodzaju sieci.
Przy inwestowaniu w dobra luksusowe musimy dokładnie sprawdzać czy faktycznie kupujemy oryginał. Lepiej zrezygnować z zakupu tego rodzaju produktów w Internecie czy na miejscowych straganach. Nie ryzykujmy i wybierzmy się prosto do oryginalnego butiku, który zaoferuje nam pełen asortyment.
Ci, którzy świadomie decydują się na podróbki, prawdopodobnie chcą podnieść w ten sposób swoją wartość lub sprawiać wrażenie osób majętnych. Często efekt jest zupełnie odwrotny. Łatwo rozpoznać również wielbicielkę podróbek, biorąc pod uwagę środowisko w jakim się znajduje. Posiadaczka kultowej (i ekstremalnie drogiej!) Birkin Bag Hermésa raczej nie będzie korzystała z komunikacji miejskiej i jadała w barach mlecznych. Ponad to, rzecz kupiona u poczciwego Azjaty na straganie, nie będzie wyglądała identycznie jak rodem z najlepszego domu mody. Z resztą wygląd to nie wszystko, warto zwrócić uwagę na jakość, która przy wyborze luksusowych marek jest kluczowa. Jestem zwolenniczką tego, że lepiej wydać więcej ale na odpowiednią jakość, niż wydać mniej na kilka rzeczy, które po paru tygodniach nie będą nadawały się do użytku.
Niestety, często dzieje się również tak, że produkty importowane ze Wschodu, są produkowane na skalę masową w fabrykach, w których dochodzi do niemalże niewolniczej pracy. Kobiety i dzieci pracują tam po kilkanaście godzin dziennie, zarabiając około 80. dolarów miesięcznie.
Kraje Azjatyckie, a zwłaszcza Chiny, oferują ogrom podrobionych produktów. Odpowiedzmy sobie tylko na pytanie, czy naprawdę chcemy je kupować? To dowartościowanie samego siebie jest tylko pozorne i bardzo krótkotrwałe. To nie ubrania i dodatki świadczą o tym jakim człowiekiem jesteśmy i jak postrzegają nas inni. Kolejna Chanel Made in China nie sprawi, że staniemy się lepsi od innych.
O tym co kupujemy, gdzie i za jakie pieniądze, każdy konsument decyduje sam. To kwestia indywidualna. Ja, osobiście wychodzę z założenia, że jeśli nie stać mnie w danej chwili na kosztowny oryginał, zdecydowanie zostaję przy poczciwych „sieciówkach” i galeriach handlowych, które oferują ogrom ciekawych kolekcji.
Więcej praktycznych informacji o podróbkach na blogu: www.podrobkowo-wielkie.blogspot.com
Joanna Łuszczykiewicz, fot., wiadomosci24.pl, fotkinamaxa.pl, podgladaniechin.blox.pl