Arytmia życia (medycyna absurdalna)

Nieregularne posiłki, nieregularny czas pracy, nieregularny sen. Telefon dzwoniący przez całą dobę, tysiące reklam nachalnie dobijających się do naszej świadomości, płynny plan dnia. Wszyscy jesteśmy chorzy na arytmię. Arytmię życia.

newspapersineducationwr.com

Rytm to uporządkowanie, pewien stale powtarzający się schemat. Jest wszędzie – w cykliczności pór roku, w naszym zegarze biologicznym, w uderzeniach serca, w kadencjach parlamentarnych, w wymianie pokoleń, w malarstwie. I oczywiście w muzyce. Jego zaburzenia powodują chaos. Brak rytmu serca to śmierć. Brak rytmu w muzyce to kakofonia. Brak rytmu w życiu to nieustanne poczucie zmęczenia i braku celu.

 

Arytmia życia to choroba dotykająca olbrzymiej części społeczeństw wysoko rozwiniętych. Jest bardziej powszechna niż wady wzroku, postawy i otyłość, a tylko nieco mniej niż przeziębienie. Najczęstsze objawy to narzekanie na nieustanny brak czasu, zmęczenie, brak poczucia celu i nieumiejętność odpoczywania. Atakuje wcześnie, już w podstawówce, ciężko się z niej wyleczyć, często choruje się przewlekle aż do końca.

 

Jakie są objawy? Bardzo różne, każdy przypadek jest inny. Najczęściej spotykana jest trwała niezdolność do koncentracji na jednym zadaniu. Chory w czasie wykonywania jakiejś czynności stale zajmuje się czymś innym, na przykład: student, ucząc się, słucha muzyki, jednocześnie używając komórki i komunikatora, w przerwach zerkając na mecz. Nie dajcie się zwieść – to nie wielozadaniowość, nawet nie podzielność uwagi. To właśnie życiowa arytmia. Chorzy tak samo odpoczywają – chory samiec leżąc na plaży, słucha muzyki, buszuje po sieci i dyskretnie próbuje znaleźć na Facebooku leżącą dwa ręczniki dalej samicę.

 

Arytmia jest często mylona z pracoholizmem. Tymczasem chorzy na arytmię pod pozorem pracy oddają się zajęciom całkiem zbędnym, na przykład przeglądają strony z memami. Inne objawy to nieuświadomiona niezdolność do planowania, czy nieustanne poczucie marnowania czasu. Zaskakujące, że choroba atakuje też ośrodki muzyczne w mózgu. Objawia się to permanentnym wstrętem do śpiewania i nieumiejętnością tańczenia.

 

To właśnie muzyka pomaga w trafnej diagnozie choroby. Jeśli podejrzewamy, że problem arytmii nas dotyczy, musimy zrobić prosty test. Czy naszym zdaniem, nasze życie wygląda tak:

{youtube}Qgwlzo4oUsU|600|450|0{/youtube}

Czy raczej tak:

{youtube}o1FSN8_pp_o   |600|450|0{/youtube}

 

Odpowiedź „B” klasyfikuje nas jako chorych. Na szczęście, odpowiednio zdiagnozowana arytmia jest uleczalna. Najlepszym lekarstwem na życiową arytmię jest powrót do natury i szukanie rytmu. Wcale nie musi się to wiązać z bieganiem po lesie z przepaską z łopianowych liści na tylnym aspekcie osobowości i zaostrzonym patykiem w dłoni. Ponieważ choroba ma dziwny związek z ośrodkami muzycznymi mózgu, warto posłuchać, jak brzmieli nasi dziadowie. 

Tak pracowali:

{youtube}6A0ym4_0xmA|600|450|0{/youtube}

A tak się bawili:

{youtube}UNAeGdtlMlY|600|450|0{/youtube}

W ich życiu było dużo rytmu!

 

Wniosek jest prosty – wyleczy nas regularność i odstawienie dragów (tych podawanych dousznie i doocznie: RTV, New Media, FacebookMessenger etc.) i życie zgodnie z rytmem słońca. Do tego zalecany jest taniec (szczególnie towarzyski, bo jest najprzyjemniejszy), im gorętsze rytmy, tym lepiej działają. Warto pomyśleć o jakiejś latynie. Do tego karaoke (na początek może być nieco zakrapiane) i sport. Najlepiej indywidualny, jak bieganie lub pływanie. W tego typu sportach jest więcej rytmów. We wczesnym dzieciństwie zbawienne skutki ma przedszkolna rytmika. Już po półrocznej terapii pacjenci odczuwają wyraźną poprawę.

 

A już zupełnie poważnie, każdy z nas ma jakiś swój rytm. Szybszy lub wolniejszy. Warto go słuchać, bo ciężko jest żyć w niezgodzie z samym sobą. I jeszcze – w muzyce, rytm tworzą dźwięki i… pauzy. Jeśli chcemy iść przez życie tanecznym krokiem, a nie człapać zmęczeni, pamiętajmy, że pauzy to też muzyka.

 

Michał Mościcki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ