Prace, które hańbią
Kaja zawsze mówiła, że nie będzie pracować na kasie, nie zostanie sprzątaczką ani akwizytorem. Zawsze miała wielkie ambicje, skończyła studia, potem kolejne i podyplomówkę. Od dzieciństwa słyszała, że żadna praca nie hańbi. Teraz powtarza to sobie jak mantrę wchodząc do domów, w których sprząta.
Wiele młodych ludzi, na i po studiach, czuje się zwyczajnie oszukana. Rodzice przez całe dzieciństwo i wiek młodzieńczy mówili, jak ważne jest wykształcenie, że jest gwarancją dobrze płatnej pracy i sukcesu. Niestety, w obecnych czasach, dyplom magistra znaczy mniej niż przedwojenna matura. W najgorszej sytuacji są socjolodzy, filolodzy, politolodzy i inni „lodzy”.
Studenci i absolwenci szybko orientują się, że perspektywy na znalezienie wymarzonej pracy są marne. Podczas studiów podejmują „mcprace” żywiąc nadzieję, że ich los kiedyś się odmieni. Niestety często z okienka, w którym pytają, czy do zamówienia dorzucić frytki, przechodzą do – bądź, co bądź wymarzonego szklanego biurowca – ale na słuchawkę.
Jaka praca hańbi? Po pierwsze ta poniżej ambicji osoby, która ją wykonuje. Oczywiście większość z tych osób nie wyraża swojej niechęci do zawodu telemarketera, akwizytora, czy pokojówki w hotelu, ale w odniesieniu do nich samych to już co innego. Ludzie posiadający wyższe wykształcenie z dystansem podchodzą do prac niższego szczebla. Nie tylko ze względu na ich charakter, ale też towarzyszące im zazwyczaj śmieciowe umowy, niskie wynagrodzenie i degradację społeczną.
Jednak, co się okazuje, pracując na niższych, często fizycznych stanowiskach w czasie studiów, mamy większe szanse na zatrudnienie będąc już absolwentem. Pracodawcy mają takie osoby za bardzo przedsiębiorcze i zaradne. Wiele osób po studiach ma przeświadczenie, że skoro zdobyli już wykształcenie powinni się znaleźć na kierowniczych stanowiskach. Tymczasem w wielu firmach, aby dojść na sam szczyt należy zacząć od najniższego szczebla.
Wiele osób wychodzi z założenia, że „żadna praca nie hańbi, byle była uczciwa”. I chociaż większość ma z tyłu głowy sylwetki złodziei, zabójców, prostytutek i dealerów, to coraz częściej mówi się również o telemarketerach, akwizytorach i wolontariuszach z puszką wątpliwego pochodzenia. Ludzie niepochlebnie wypowiadają się o osobach wciskających staruszkom buble bez wartości i pracownikach „słuchawkowych”, nakłaniających do zakupienia bezwartościowych towarów i usług.
Dagmara Sobczyk