Czy social media są winne depresji młodych ludzi?

I dlaczego panuje takie przeświadczenie?

Źródło: www.sotonpl.com

 

„Dlaczego młodzi ludzie nie kupują mieszkań? Bo jedzą awokado. Dlaczego mają problemy na rynku pracy? Bo są roszczeniowi. Dlaczego nie czytają książek? Bo wolą seriale. Dlaczego ze sobą nie rozmawiają? Bo patrzą w telefony. Dlaczego chorują na depresję? Bo korzystają z mediów społecznościowych – większość powyższych stwierdzeń można łatwo obalić, wyśmiać czy obnażyć ich brak zniuansowania. Łatwo też je powtarzać – część z nich funkcjonuje jak tezy publicystyczne; to szybkie, użyteczne zwroty, dzięki którym można szybko zaakcentować swój (często pogardliwy) stosunek do zachowań młodego pokolenia. Frazes nie wymaga zbytniego myślenia, komunał jest efektywny.”
Jak podaje WHO – na depresję cierpi już około 300 milionów ludzi. W szczególności są to ludzie młodzi. Dlaczego? Może dlatego, że przekaz jaki funduj nam media wspiera tezę, że media społecznościowe sa przyczyna depresji młodych ludzi. Wystarczy spojrzeć na medialne, krzyczace nagłówki:
– “Depresja – mogą ją wywoływać sieci społecznościowe. Najbardziej narażone są osoby młode” (Gazeta Wyborcza)

– “Codzienne powtarzanie czynności takich jak wstawanie i przeglądanie telefonu stało się zalążkiem wirusowego rozprzestrzeniania się depresji internetowej w dobie social media”

Jest tego znacznie więcej. Artykuły tego typu powołują się na naukowe badania a autorzy i naukowcy identyfikują się z tym zjawiskiem. Faktem jest, że śpimy krótko, a zaraz po przebudzeniu – pierwszym przedmiotem, który weźmiemy do ręki nie jest szczoteczka do zębów, a właśnie nasz smartfon. Trzeba sprawdzić Instagrama, Facebooka, i pocztę. W ciągu dnia nasz telefon aktywowany jest nawet kilkaset razy. Spędzamy na nim multum czasu. A pamiętam okres gdy rodzice wyznaczali mi czas, który mogę spędzić na komputerze. I żeby przypadkowo nie było go za dużo. Czy w związku z tym obawy naukowców, psychiatrów i psychologów są uzasadnione?

Depresja to zjawisko dużo bardziej skomplikowane. Tymczasem sociale zostały winowajcą dzisiejszej depresji młodych ludzi. Mówi się między innymi, że Instagram jest idealna opcja dla ludzi chorych na depresje oraz niepewnych siebie. 

Tymczasem „DSM-V (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, Fifth Edition), najnowsza edycja klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, jedno z podstawowych narzędzi do diagnozy zaburzeń”, nie wymienia mediów społecznościowych, jako jeden z powodów depresji. 

Jak się ma technologia do zdrowia psychicznego?
Szef wydziału psychologicznego na Uniwersytecie Stanforda – Anthony Wagner stwierdził, że nie istnieją żadne wiążące obserwacje, które miałaby dotyczyć związków technologii ze zdrowiem psychicznym. W związku z czym pojawia się pytanie czy istnieją jakiekolwiek wskazania, świadczące o tym, że korzystanie z mediów społecznościowych zmienia zdolności poznawcze, bądź ma wpływ na nasze funkcje neurologiczne?

Tymczasem badania dotyczące depresji i mediów społecznościowych opierają się głównie na obserwacji badanych („około ⅔ osób błędnie określa czas, jaki spędza na różnych aktywnościach w Internecie”). Kluczowe więc okazuje się być zadawanie bardziej szczegółowych pytań. Nowe media – social media, to nie łatwy obiekt do badań. Głównie dlatego, że ekspresowo ewoluują, zmieniają się, przemijają i powstają nowe. W związku z czym – jak je poprawnie analizować?

 
Czy jest coś takiego jak uzależnienie od smartfona czy Internetu?
Według wielu tez – tak. Sposób na to? „Wylogowanie się” – czyli abstynencja i radykalne ograniczenie sociali. Natomiast Szymon Szymczyk w swoim artykule, o tytule: „Uzależnienie od internetu i smartfonów nie istnieje”, apeluje:  „apeluje żebyśmy użo uważniej posługiwali się terminami »technologia«, »internet« czy »smartfon«, szczególnie, gdy łączymy je z uzależnieniami czy innymi problemami psychologicznymi”. To właśnie on stawia na doprecyzowane pytania, i konkrety. „Lepiej zapytać/zbadać Facebooka, czy świadomie projektuje uzależnienia i wymusić na firmie zmianę algorytmów, niż zastanawiać się, czy aplikacje na telefonach uzależniają.”

W związku z czym wychodzi na to, że to nie Instagram może być przyczyna depresji, a konstrukcja treści na przykład na Instagramie. Rozwiazaniem mogłaby tu być państwowa regulacja.Dr Ana Radovic – profesorka pediatrii na UPMC Children’s Hospital of Pittsburgh, przytacza opowieść: “Jedna nastolatka powiedziała mi, że lubiła follować na Instagramie zespół muzyczny, czuła się dzięki temu lepiej. Niespodziewanie, jednego dnia zobaczyła, że członkini zespołu wrzuciła zdjęcie, na którym się samookalecza.” Jednak czy na podstawie tej opowieści możemy jednoznacznie stwierdzić, że Insta wywołuje depresję? No nie. Jednak Instagramowy algorytm – rozpoznający kobiece sutki w moment = ban, mógłby tak samo rozpoznawać tego typu treści, ograniczając ich cyrkulację. Tak jednak nie jest

Pisałam kiedyś o opcji, jaka rozważa Instagram -ukrywanie liczby polubieni. Co jest słusznym tropem – ma za zadanie zmniejszenie presji społecznej, związanejz ilością lajków. Z kolei szef Instagrama – Adam Mosseri, w BBC chce przetestować również inne opcje. Między innymi:
„- zachęcanie do robienia przerw od Insta (“take a break from Insta”)
– lepsze raportowanie hejtowania/nękania.

– ostrzeganie użytkowników, że ich komentarz może być obraźliwy.”

Zmiany te prawdopodobnie są spowodowane presja mediów i zdaniem wpływowych użytkowników – „Selena Gomez regularnie usuwa aplikację Instagrama z telefonu”. A także ryzyko państwowych regulacji, czy lęk przed karami – już niebawem do życia maja wejść surowe kary, za brak odpowiedzialności za to, co wypływa na platformach.

„W 2017 wyciekły wewnętrzne dokumenty Facebooka, z których wynikało, że firma pokazywała reklamodawcom, że jest w stanie zidentyfikować nastolatków, którzy czują się niepewnie, mają stany lękowe lub obniżoną samoocenę (…) Prezentacja została przygotowana dla jednego z największych australijskich banków i wynikało z niej, że Facebook ma szczegółowe informacje na temat zmian nastrojów swoich młodych użytkowników (dane te nie są publiczne). Facebook potwierdził, że dokument jest prawdziwy, ale zaprzeczył, że oferuje narzędzia, które pozwalają targetować reklamy na ludzi w różnych stanach emocjonalnych.
Depresja to łakomy kąsek dla reklamodawców.”

A świadczy o tym chociażby popularność terminu “Blue Monday”. Co oznacza najbardziej depresyjny dzień w roku. na czym żeruje cały świat, a na pewno świat konsumpcjonizmu – „Kup bilet Ryanaira, zrób zakupy w Aldi, do tego dorzuć parkiet Timber Tech 44% taniej – na pewno poczujesz się lepiej!” Podobny zabieg zrobił Burger King, wypuszczajac serię nie-happymealowych. W nazwach zawierały negatywne emocje – Pissed Meal, Blue Meal). A hasło reklamowe brzmiało: “w porządku jest nie czuć się cały czas OK”. 

W związku z czym, przyczyna depresji to nie media społecznościowe, a treści i manipulacja emocjami, która jest wszędzie – nawet, jak widzicie, w kanapkach… Dr Michael Rich – profesor z Harvard Medical School, stwierdził: “Technologia nie jest problemem. My jesteśmy problemem (…) część problemów odzwierciedla się w korzystaniu z mediów społecznościowych, ale nie tam ma swoje źródło.”

Z kolei Natasha Devon – brytyjska ekspertek do spraw zdrowia psychicznego, wymienia główne powody, które wymieniają nastolatki, jako te które źle wpływają na ich zdrowie psychiczne:

„- Lęki związane z nauką/szkołą

– Brak wsparcia społeczności
– Problemy w domu
– Brak osób, z którymi można pogadać
– Mniej aktywności, które pozwalały “wziąć się w garść” (np. mniej sportu /muzyki)
– Obawy o przyszłość”


Jak więc widzicie – powodów depresji jest znacznie więcej. A fiksowanie się tylko i wyłącznie na mediach społecznościowych, nie jest żadnym rozwiązaniem w tej sprawie.
„Trudno nie zgodzić się z szefem Instagrama, gdy mówi, że problemów z nękaniem nie są w stanie rozwiązać sami; że wymagane jest tu wsparcie szkół, nauczycieli i rodziców. Pójdę krok dalej: być może wzrost depresji hipotetycznie wywołany przez social media pokazuje, że nie z social mediami jest problem, a z samym społeczeństwem? Jeśli rzeczywiście jest tak, że na depresję najbardziej narażone są młode dziewczyny (część badaczy wskazuje, że zretuszowane zdjęcia w mediach społecznościowych bardzo negatywnie wpływają na samoocenę kobiet), to zapewne słuszne jest wymuszanie na Instagramie wprowadzania oznaczeń przerobionych zdjęć. Ale – przykładowo – problem z kobiecymi sutkami nie jest problemem wyłącznie samej platformy i jej regulaminu, a najprawdopodobniej jest odzwierciedleniem amerykańskiej purytańskiej kultury, która nie ma problemu z obrazami przemocy, a ma problem z kobiecą nagością. Jeśli taki światopogląd zostaje ugruntowany prawnie (a zrobiono to wprowadzając w ubiegłym roku ustawy FOSTA i SESTA – po szczegóły odsyłam do tekstu Dawida Krawczyka), korporacjom nie pozostaje nic innego, jak się do niego dostosować. Przynajmniej daje im to łatwą wymówkę, żeby z problemem nie robić nic.”.

W związku z czym co my sami jesteśmy w stanie zrobić? Możemy na przykład ograniczyć ilości używanych social mediów – gdzie znajdziemy przeróżne przekazy. „Działania instytucjonalne to m.in. wyświetlanie ostrzeżeń przy nadmiernym korzystaniu z social mediów; oznaczanie zdjęć, które zostały cyfrowo obrobione czy uczenie o bezpiecznym korzystaniu z social mediów w szkołach (podaję za Royal Society For Public Health).”

Podsumowujac jednak – social mediom oberwało się za całe zło świata – stały się kozłem ofiarnym, podczas gdy depresja to poważniejszy problem niż Instagram i Facebook. W związku z czym nie powinniśmy go sprowadzać do tych aplikacji – czyli jednocześnie ignorować. 

 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ