Matka polskiej burleski – Betty Q
W nadchodzący weekend odbędzie się Best of Classic Burlesque – impreza nasycona najbardziej klasyczną formą burleski. Jeśli uwielbiacie lata 20., 30. i 40., to jest to wydarzenie adresowane właśnie do Was ! Szykują się niesamowite niespodzianki, a gościem specjalnym będzie przepiękna Bettina May – performerka burleskowa i modelka Pin Up prosto z Nowego Jorku ! Dwudniowy spektakl odbędzie się 21 i 22 marca w restauracji Absurd 228, a dodatkową atrakcją będą warsztaty prowadzone przez Bettinę w klubie Steps4Salsa w sobotę. My tymczasem postanowiliśmy przeprowadzić z tej okazji specjalny wywiad z organizatorką i jedną z gwiazd imprezy, czyli Betty Q.
Agnieszka: Jak zaczęła się Twoja przygoda z burleską ? Co zainspirowało Cię do zostania performerką burleskową?
Betty Q : Od dziecka uczęszczałam do teatru amatorskiego. Również w liceum czy na studiach angażowałam się teatralnie, jeżdżąc na różne festiwale. To była niesamowita szkoła tego, jak komunikować się z ludźmi. Potem przyszedł czas taniec brzucha – tańczyłam w rewii orientalnej ! Wtedy też zrobiłam kurs instruktorski tańca, a w międzyczasie zaczęłam studia pedagogiczne. Jednak zdałam sobie sprawę, że to nie jest dokładnie ta droga, którą chcę obrać w życiu. Potrzebowałam takiego zajęcia, które połączy i edukację i ruch i teatr. Nałogowo przeglądałam Youtube, analizowałam różne odmiany tańca brzucha, kabaretów i wtedy przypadkiem odkryłam burleskę. Poczułam, że to jest to czego szukam, ponieważ burleska okazała się być fuzją teatru, tańca, kontaktu z publicznością. Dzięki niej mam możliwość wyrażenia siebie, a ponadto, jak się później okazało, mogę uczyć innych burleski. Postanowiłam zorientować się, czy ktoś w Polsce się tym zajmuje i okazało się, że nie było nikogo takiego. Zapytałam mojego ówczesnego chłopaka, co sądzi o tym, czy powinnam zająć się burleską. Natychmiast mnie poparł, wręcz stwierdził, że to rewelacyjny pomysł, idealne zajęcie dla mnie. I tak naprawdę to dzięki niemu zaczęłam przygodę z burleską. Postanowiłam też poprowadzić zajęcia, które były dla mnie sposobem na to, żeby stworzyć i scenę i widownię, bo wiedziałam że z pustki nic nie zrobię. Teraz tak myślę, że nie wymyśliłabym tego lepiej.
Czyli w sumie stworzyłaś pewnego rodzaju konkurencję?
Nie traktuję tego w ten sposób. My kształtujemy grupę, a właściwie kolektyw, który doskonale ze sobą współpracuje – razem tworzymy stroje, przekazujemy pomysły. To daje dużą siłę. Masz kogoś, kto jest w mediach, kogoś kto szyje kostiumy – i z tych osób korzystasz nie tylko Ty, ale również Twoje koleżanki. Wierzę w to, że trzeba takie rzeczy robić razem.
Czy masz jakieś typy polskich performerek, które uważasz za profesjonalne?
Według mnie są cztery profesjonalne performerki w Polsce. Myślę tu o sobie – ponieważ żyję z tego i muszę mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Pin Up Candy – performerka, która zrobiła bardzo dużo dla sceny burleskowej. Pracuje na zupełnie innych warunkach, o innej estetyce, występuje często i od dawna. Następnie Red Juliette, która nie była moją uczennicą, ale robimy bardzo dużo projektów razem. Ponadto jest profesjonalną tancerką. I oczywiście Juicy Jane, która dużo występuje, wkłada dużo energii w to, co robi i ma wspaniałe numery. Natomiast jest to kwestia przyszłości, kiedy profesjonalnych performerek będzie więcej. W tej chwili wiele jest takich, które są bardzo dobre, ale dopiero startują, mając jeden czy dwa numery.
Jak nauczyłaś się tańca ? Co było źródłem wiedzy?
Tak jak już wspominałam, chodziłam na kursy tańca, w tym na Belly Dance. Jednak uważam, że nie da się do końca nauczyć tańca. Tu musi być również dużo intuicji, a poza tym cały czas musisz być otwarta na uczenie się. Ja cały czas się uczę, chodzę na przeróżne kursy – tańca, burleski, teatralne. Jeśli jesteś artystą, musisz być otwarty na różne rzeczy i cały czas się uczyć . Przy okazji moich występów sprowadzam performerów z całego świata, którzy prowadzą takie szkolenia. Teraz w nadchodzący weekend zaproszona przeze mnie Bettina May będzie prowadzić warsztaty Burlesque Shimmies i muszę przyznać, że nie mogę się doczekać, aż wezmę w tym udział. Miałam ostatnio taki sen, że mam jakieś zadanie, które nie pozwala mi iść na te warsztaty. Okazuje się, że mniej stresuję się tym, że coś spieprzę w numerze, ale za to śnią mi się koszmary, że nie jestem na warsztacie z Bettiną.
Czym jest według Ciebie burleska?
Często słyszę, jak ludzie mówią, że burleska to taniec. Nie ma nic bardziej mylnego. Chociaż część z nas jest tancerkami, to nie jest to podstawowe kryterium umiejętności, jakie musimy posiadać. Innymi słowy– burleska to nie jest taniec, ale cały performance. Potrzebne jest doświadczenie z bardzo różnych pól. W wielu moich numerach często śpiewam albo pracuję z woalem, czego nauczyłam się tańcząc Belly Dance. Są performerki, które mają numery z ogniem, hula hoop, czy z iluzją. Tak naprawdę wszystko, czego się uczysz, może być wykorzystane w Twoim występie. Jeżeli jesteś mistrzem w zdobieniu ciasteczek, jeżeli trenujesz szermierkę – wykorzystaj to. Dla mnie bardzo ważne jest, żeby być różnorodną.
Jak zareagowała Twoja rodzina na wiadomość o tym, że chcesz zająć się burleską ?
Moja mama wspiera mnie od samego początku i dla niej to jest bardzo ważne, że występuję. Mam wrażenie, że ona bardzo dobrze rozumie przekaz burleski, dlaczego nie jest to opresyjne dla ciała czy kobiecości i czemu burleska służy. Poza tym moja mama bardzo nam pomaga, jest fryzjerką z wieloletnim doświadczeniem, a specjalizuje się we fryzurach retro. Prowadzi jedyne w Polsce warsztaty fryzur retro – mają one miejsce w salonie „Stalowe Magnolie” w Piasecznie. Mój tata z kolei miał z początku duży dystans do tego co robię i jakiś taki opór wewnętrzny. Ale dopiero, gdy wystąpiłam w „Mam talent” i tam spotkałam się z niesamowitą i pozytywną reakcją publiczności i jury, przekonał się i stwierdził, że ta burleska jest całkiem fajna. Moja siostra wspiera mnie, choć nie popiera za bardzo tego, czym się zajmuję. Pożyczy ubranie, kupi dla mnie coś, co przyda się do występu, wesprze finansowo, ale cóż – mamy inne gusta, inny pogląd na życie. Jest ode mnie młodsza, a strofuje mnie, jakby była tą starszą <śmiech>.
Jeśli chodzi o reakcje innych, to spotykam się w większości z tymi dobrymi ocenami. Ostatnio miałam taką śmieszną sytuację – byłam w kinie z koleżanką i spotkałam tam panią z dziekanatu, którą bardzo lubiłam. Poznała mnie, powiedziała, że wszyscy pracownicy uczelni trzymali za mnie kciuki podczas mojego występu w „Mam Talent”.
Jedyne negatywne komentarze, które spotykam, znajdują się w Internecie. Ale tam zawsze będzie wrzało, zawsze znajdą się jacyś „hejterzy”. Według mnie jest to jednak taka sama ilość negatywnych komentarzy, jak przy każdym innym przedsięwzięciu
Skąd wziął się Twój pseudonim ?
Jakieś 8 lat temu byłam na Balu Purimowym – to karnawał żydowski, na którym wszyscy się przebierają. Ja przebrałam się wtedy za Ugly Betty. Od tamtej pory ludzie zaczęli mówić do mnie Betty. Więc kiedy przyszedł moment na rozważenie, jakiego pseudonimu artystycznego mam używać, padło właśnie na „Betty”. Ale musiałam coś do tego dodać. A że strasznie podobało mi się brzmienie imienia, które gdzieś usłyszałam – „Susie Q”, to powstało wtedy Betty Q. Teraz trochę żałuję tego wyboru, ponieważ na Facebook’u sprawia on jednak trochę problemów – w nazwisku nie może być samo „Q”, zatem musiałam dodać do mojego nicka przydomek „for Cute” – co już nie jest moim pseudonimem, a często pojawia się w publikacjach.
Co jest według Ciebie najtrudniejsze w burlesce?
Prowadzę zajęcia na różnych poziomach z burleski. Pierwszy poziom, to zajęcia bardziej choreograficzno-koordynacyjne, z elementami teatralnymi. I tu trzeba nauczyć się dystansu do siebie, świadomości ciała i przestrzeni. Ponadto niezwykle trudne na pierwszym etapie jest patrzeć na siebie w lustrze.
Potem przechodzimy do zajęć na drugim poziomie, który jest już wejściem w głąb siebie i tutaj dziewczyny pracują już nad swoimi indywidualnymi numerami. Olbrzymi problem sprawia tu bycie czytelną. Mam wrażenie, że bierze się to stąd, że nawet w zwykłej, codziennej komunikacji nie jesteśmy czytelni. I właśnie te zajęcia są po to, aby dziewczyny nauczyły się jasno wyrażać to, co chcą przekazać.
Zawsze pod koniec zajęć proszę kursantki, aby przedstawiły swój numer całej grupie i grupa ma za zadanie opowiedzieć, o czym był ten numer. Potem pytam dziewczynę, która przedstawiała swój numer, czy grupa dokonała poprawnej interpretacji. I często na tym etapie są niezgodności.
Natomiast dla mnie najtrudniejsze w burlesce jest to, że muszę być w wielu rolach naraz. Sama tworzę numery, sama jestem swoim kostiumologiem, wizażystką, producentką. Teraz na szczęście od około pół roku mam już swoja managerkę, wiec podpisywanie umów, czy przyjmowanie kontraktów wypadło z mojej listy zadań, ale wciąż mam dużo na swoich barkach.