Autobusem przez czarny ląd
W Azji króluje kolej, w Afryce wręcz przeciwnie. Podstawowym środkiem poruszania się po czarnym kontynencie jest autobus. Rozklekotany, wypełniony po brzegi i rozpędzony do granic zdrowego rozsądku na podziurawionych jak durszlak drogach. Przejażdżka długiego dystansu afrykańskim autobusem, to przygoda zapadająca w pamięć do końca życia.
Dlaczego po Afryce jeździ się autobusami? Bo lepszej opcji jak na razie nie ma. Wspomniana wcześniej azjatycka kolej to dobrodziejstwo kolonizatorów, które na czarnym lądzie się nie przyjęło. Europejczycy pierwsze afrykańskie linie kolejowe zaczęli budować pod koniec XIX wieku. Znalazły one zastosowanie głównie w przewozie surowców mineralnych i produktów roślinnych łącząc zazwyczaj miejsce produkcji z najbliższym portem. Wśród ludności, kolej jako środek transportu się nie przyjęła. Światową czołówką w wielkości kolejowego ruchu pasażerskiego zajmują Indie i Chiny. W porównaniu do tych dwóch państw cały kontynent afrykański wypada blado. Standardem w krajach Afryki Subsaharyjskiej jest jedna w porywach do dwóch linii kolejowych. W niektórych państwach, takich jak Rwanda, Burundi czy Czad kolei w ogóle nie ma. Pociągi to o dziwo nie jedyna alternatywa dla wieloosobowych blaszaków na kółkach. Samolotem z miasta do miasta w Afryce jak najbardziej możemy lecieć. Problem tylko w tym, że musi nas na to stać, a jeśli już, to i tak nie dolecimy wszędzie. Lotnisk jest całkiem sporo, ale są one zazwyczaj skromnie rozbudowane i przygotowane wyłącznie do przyjmowania małych samolotów i to przy dobrych warunkach pogodowych. Patrząc szeroko na przemysł lotniczy w Afryce jest on zdeterminowany przez ruch międzynarodowy, obsługiwany głównie przez Europejskich przewoźników. A my na przekór wszystkiemu chcemy zostać i podróżować w głąb kontynentu będącego kolebką naszego gatunku. Więc może samochód? Aby przekonać się o stanie afrykańskich dróg nie trzeba jechać do Afryki, wystarczy obejrzeć Top Gear Africa Special. Po wybraniu się w dłuższą trasę możemy wyciągnąć wnioski, że podróż samochodem jest droższa. Poza kosztem paliwa i napraw należy doliczyć łapówki dla policjantów – zarówno tych na, jak i tych po służbie.
Skoro doszliśmy już do wniosku, że autobus to najlepszy z dostępnych nam środków transportu, udajemy się na dworzec. Ten jest zazwyczaj centralnym punktem miasta, który na pierwszy rzut oka wydaje się być hucznym targowiskiem. Afrykę zamieszkuje ok 1/7 światowej populacji. Szukając odpowiedniego dla nas autobusu na dworcu na przykład w Mogadiszu, obcokrajowiec będzie miał nieodparte uczucie, że ta 1/7 część ludności właśnie w tym momencie jest dokładnie w tym samym miejscu co on. Na dworcach każdy handluje czym może, a tłumy podróżnych przepychają się nieraz z całym dorobkiem życia. W znalezieniu odpowiedniego autobusu pomagają naganiacze opłacani przez kierowcę bądź wdzięcznego pasażera. Rozkładu nie ma, bo i po co? Jak autobus ruszy, to ruszy, a rusza wtedy gdy jest pełen. Ostatecznie niedorzecznością byłoby ruszanie z pustymi fotelami. To, że autobus rusza, gdy wszystkie miejsca są zajęte nie przeszkadza kierowcy w zbieraniu kolejnych podróżnych po drodze. Autobus ma swoje przystanki, ale zatrzymuje się również na prośbę pasażera bądź znak przechodnia praktycznie w każdym miejscu. Z jednej strony praktyczne, bo można wysiąść i wsiąść gdzie się chce, z drugiej strony uciążliwe, gdy nam się śpieszy, a kierowca zatrzymuję się już 20 raz w ciągu godziny. Ale to już nasza sprawa, że się śpieszymy. Bo czy to kierowcy wina, że ta bogata północ taka rozwinięta, a nawet czasu nie mają? Zdecydowanie nie i pana kierowcę z pewnością mało to obchodzi gdy podczas wizyty w warsztacie samochodowym koło drogi zagada się z kolegą mechanikiem. Kierowcę bądź naganiacza wykrzykującego stację docelową i trasę autobusu w poszukiwaniu nowych klientów, wystarczy poinformować gdzie chcemy wysiąść i tam się dla nas autobus zatrzyma. Jak 4 godziny później niż było planowane, to trudno.
Na każdym dworcu po drodze, podróżni mają możliwość zakupu przekąsek od sprzedawców okrążających autobus ze wszystkich stron. Postoje są krótkie, więc kupować i sprzedawać trzeba przez okno. Sprzedawcy atletyczni, więc gdy nie zdąży się zapłacić, bo autobus akurat rusza, potrafią biec za nim jeszcze kilkaset metrów. Zakupy możemy zrobić również na całej trasie autobusu od sprzedawców podróżujących z nami. Taki sposób handlu jest dosyć charakterystyczny dla transportu kolejowego i autobusowego w większości państw Afryki i Azji. Jak pisze Jerzy Gilarowski w swojej książce „Afryka Dzisiaj. Piękna, biedna, różnorodna” – W ofercie sprzedających są najczęściej banany, gotowana kukurydza, pomarańcze, orzeszki ziemne, gotowane jaja i smażone na wrzącym oleju afrykańskie placki z manioku. Jeżeli turyście przeszkadzają obnośni sprzedawcy z monotonnym okrzykiem „Czaj, coffee! Coffee, czaj!” wystarczy wykupić miejsce w zamkniętym przedziale wyższej klasy. Tego typu zwyczaje dla europejskiego turysty są pewnego rodzaju atrakcją, której warto doświadczyć. Jazda autobusem przez Afrykę, poza niewątpliwie niezapomnianymi widokami, rozmowami i przeżyciami, dostarcza również dużo adrenaliny. Prędkość z jaką jeżdżą kierowcy jest wysoka, nawet jak na znane nam warunki drogowe. Gdy dodamy do tego jakość afrykańskich dróg i blaszanych puszek na kołach zwanych autobusami, otrzymamy niemalże sport ekstremalny. Wypadki są niezwykle częste, co nasila wrażenie obserwatora, że wartość życia dla mieszkańców Afryki jest jakby mniejsza. Gilarowski w swojej książce pisze, że podróż autobusem na czarnym lądzie to rosyjska ruletka. Zdaniem Tomasza Michniewicza z portalu KoniecŚwiata.net, w takiej na przykład Etiopii mamy 80% szans na dojechanie do celu. 20% to wysiadka w szczerym polu gdzieś po drodze trasy. Etiopia natomiast, różni się od innych krajów afrykańskich tym, że do autobusu wchodzi tylu pasażerów ile jest miejsc (siedzących!). Od tej zasady są na szczęście mniej burżuazyjne wyjątki.
Gdziekolwiek w Afryce się nie znajdziemy, na dworcu najlepiej stawić się odpowiednio wcześniej przed planowanym wyjazdem, bo miejsca numerowane nie są, a i kierowcom zdarza się odjechać przed czasem jeżeli autobus będzie odpowiednio wypchany. A wypchany jest zawsze, jeżeli nie samymi pasażerami, to ich dobytkiem. Towar na handel, a czasami dorobek całego życia towarzyszy mieszkańcom Afryki w niemal każdej podróży.
Wybierając się do Afryki bądź w jakikolwiek inny zakątek świata warto korzystać z lokalnych środków transportu. Nic nie da nam takiej świadomości regionu, który odwiedzamy jak próba odnalezienia się w odwróconej do góry nogami codzienności. Długodystansową podróż autobusem przez czarny kontynent polecam bardziej podróżnikom niż turystom. Tym, dla których pot, kurz, spiekota i znój wyprawy są cenniejsze niż najdroższy hotel All Inclusive. Kraje afrykańskie są droższe, bardziej niebezpieczne i zdecydowanie rzadziej wybierane przez turystów niż państwa takie jak Tajlandia, Indonezja czy Filipiny. Jednak warto, bo przygody takiej, jaką jest podróż po Afryce autobusem nigdy nie zapomnimy. Poszerzenie horyzontów gratis.
Hanna Gajewska, fot. africatravelguide.com, sabahionline.com