Mały Książę na dużym ekranie
Mały Książę to jedna z tych nielicznych szkolnych lektur, które większość uczniów czyta z przyjemnością. Baśniowa opowieść spisana przez Antoine’a de Saint-Exupery’ego ponad 70 lat temu do dziś zapiera dech w piersiach. Zekranizowanie tak kultowego i rozpoznawalnego dzieła nigdy nie jest łatwym zadaniem. To jednak nie powstrzymało Marka Osborne’a, który podjął karkołomną próbę przełożenia Małego Księcia na język filmu.
Co ciekawe, główną osią fabularną filmu Osborne’a nie są wcale znane z książki de Saint-Exupery’ego przygody Księcia. Film opowiada o małej dziewczynce, trzymanej pod kloszem przez pracującą w korporacji matkę, która za wszelką cenę stara się, aby córka poszła w jej ślady. Historia zaczyna się w momencie, kiedy obie przeprowadzają się na osiedle identycznych, szarych domków jednorodzinnych, aby młodsza z nich mogła rozpocząć edukację w pobliskiej elitarnej szkole.
Tam dziewczynka poznaje mieszkającego po sąsiedzku ekscentrycznego starca, który trzyma w ogródku samolot, a nocami słucha śmiechu gwiazd. Po pewnym czasie pomiędzy wspomnianą dwójką rodzi przyjaźń, a starzec opowiada dziewczynce o Małym Księciu, którego poznał wiele lat temu, kiedy jego samolot rozbił się na pustyni.
Film dzieli się na dwie odrębne, przeplatające się ze sobą historie. Jedną z nich, o przyjaźni pomiędzy starcem i dziewczynką przedstawiono za pomocą typowo „pixarowskiej” animacji CGI. Druga to fragmenty opowieści o Małym Księciu, wykonane w niezwykle starannej, miłej dla oka animacji poklatkowej.
Historia o dziewczynce i pilocie podąża za oklepanym już w filmach dla dzieci schematem, w którym nowa przyjaźń pozwala głównemu bohaterowi zrozumieć, co jest naprawdę w życiu ważne. Mała dziewczynka uwięziona w świecie dorosłych poznaje zdziecinniałego starca i z jego pomocą odkrywa w sobie dziecko, którym być powinna. Historia jest przewidywalna i dąży do oczywistego zakończenia. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że film jest przeznaczony dla bardzo młodego widza, a samą historię opowiedziano w wyjątkowo zgrabny sposób.
Niestety, kiedy opowieść o Małym Księciu się kończy, film trwa dalej. Mark Osborne postanowił połączyć obie historie przedstawione w filmie i opowiedzieć dalszy ciąg książki de Saint-Exupery’ego. Nasza główna bohaterka wybiera się samolotem starca w podróż ku gwiazdom, tam odnajduje ponurą, wolną od dzieci i rozrywek „korpoplanetę”, na której mieszka również dorosła wersja Księcia. Ma to być ostateczną przestrogą przed tym, do czego prowadzi poświęcenie własnego życia ku chwale korporacji, jednak ten morał był podkreślony w filmie już kilka razy. Próba opowiedzenia dalszych losów Księcia odziera zakończenie pierwowzoru z aury tajemniczości. Czy Książę wzleciał ku gwiazdom? Czy odnalazł Różę? Odpowiedzi na te pytania czytelnik miał się jedynie domyślać. W końcu „najważniejsze jest to, co niewidoczne dla oczu”.
Mały Książę Osborne’a to raczej swoisty hołd dla oryginału niż jego ekranizacja. Jednak pomimo kilku wad widocznych szczególnie w trzecim akcie opowieści, jest to film, na który warto pójść. Dla młodszych widzów, którzy z książką de Saint-Exupery’ego nie mieli do czynienia, będzie to bardzo ciekawe widowisko, pozbawione slapstickowych gagów i niewyszukanych żartów, którymi wypycha się większość współczesnych filmów dla dzieci. Natomiast dla ich rodziców Mały Książę będzie niesamowicie nostalgiczną podróżą do lepszych, bardziej beztroskich czasów.
______________
Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszegosklepu internetowego.