Życie po talent show: Bartek Król
Mówi się, że tzw. talent show lansują jurorów. Ale nie tylko. Są też uczestnicy, którzy zapadają w pamięci widzów, zdobywają rzeszę fanów, nagrywają płyty i stają się popularni. Program otwiera im pewne drzwi i to od nich zależy, jak tę szansę wykorzystają. O tym, jak udział w telewizyjnym show wpłynął na rozwój kariery jednego z uczestników rozmawiamy z finalistą drugiej edycji „Idola”, Bartkiem Królem.
Krzysztof Sobczak: Przyszłą płytę promują promo mixy, ale o całości póki co cisza. Co teraz się dzieje, na jakim etapie są prace nad Pańskim pierwszym solowym albumem?
Bartek Król: Płyta jest nagrana. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Realia rynku i to, jak on się zmienił na przestrzeni ostatnich 10 lat, jego zapaść, spowodowały to, że wszystko przesuwa się w czasie. Rozmawiałem z wieloma wytwórniami, ale wciąż pojawiają się głosy, że jest ciężko. Kryzys dotknął także branżę muzyczną. Zamiast sprzedawać płyty, firmy fonograficzne sprzedają gadżety. Ma to niewiele wspólnego z muzyką. Jedynym skutecznym kanałem dotarcia ze swoją muzyką do odbiorców jest internet. I stąd zdecydowałem się na te promo mixy.
K.S.: Co oznacza Pornostinato?
B.K.: To była taka gra słów. Moje teksty dotyczą kwestii damsko-męskich, w mniej lub bardziej dosłowny sposób seksu, stąd najprostsze skojarzenie – można wręcz rzec prymitywne – porno. Ostinato oznacza w muzyce barokowej stale powtarzający się element, co również występuje w mojej twórczości. To był pierwszy pomysł, którego dość długo się trzymałem. W końcu zdecydowałem się zmienić tę nazwę na tytuł jednej z piosenek, „Dla lalek”.
K.S.: To jest utwór w duecie z Adamem Wolskim z Golden Life. Kto jeszcze brał udział w tworzeniu płyty?
B.K.: W utworze „Jak dziecko” pojawia się Maciek Wasio z OCN. Jest także Michał Jelonek, gitarzysta Tomek Krawczyk związany m.in. z Zakopower. W dwóch piosenkach udział wziął Robert Chojnacki („Dla lalek”, „Nowy film”).
K.S.: Ile utworów znajdzie się na płycie?
B.K.: Nagranych jest dwanaście piosenek i jeden utwór instrumentalny. Wraz z producentem Piotrem Laskowskim postanowiliśmy, że to będzie album koncepcyjny, czyli nie będzie przerw między utworami, a np. odgłosy miasta. To jest takie pokazanie, że muzyka jest dla mnie ważna, ale oprócz tego dookoła toczy się normalne życie.
K.S.: Przy okazji singla napisał Pan, że inspiruje Pana muzyka Kings of Leon i Muse.
B.K.: Bardzo mnie zainspirowała ostatnia płyta Kings of Leon w zakresie brzmienia, produkcji. Jeśli chodzi o Muse to na pewno album „The Resistance” oraz twórczość Kasabian. Wszystkie te płyty charakteryzują się tym, że nie są przesterowane. Można tego słuchać niezależnie od tego, jak głośno „odkręcimy”. Ja jestem fanem takiego słuchania, że mogę cicho słuchać, a wszystko słyszeć. Na płycie Muse jest filmik, w którym członkowie zaspołu pokazują pewne patenty. I tak pomyślałem, że fajnie byłoby z nich skorzystać na mojej płycie. Czerpię też m.in. z elektronicznych brzmień.
K.S.: Nagrał Pan jeden z utworów na płytę „Odnalezione Piosenki Bogdana Łyszkiewicza” – „Znałem kiedyś człowieka”. To był Pana wybór czy narzucony przez kogoś?
B.K.: Pomysłodawcą projektu był Marcin Sitko. Poznaliśmy się na koncercie poświęconym pamięci Bogdana Łyszkiewicza i on już wtedy wspominał, że ma pomysł, aby nagrać taką płytę. Po jakimś czasie odezwał się do mnie, że zebrał już niepublikowane do tej pory utwory zmarłego wokalisty i gitarzysty Chłopców z Placu Broni. Do niektórych nawet melodii nie było. Marcin dał mi trzy teksty i powiedział, żebym wybrał jeden, skomponował muzykę i przesłał mu demo. Za serce chwycił mnie tekst „Znałem kiedyś człowieka”, złapałem gitarę i rozpocząłem pracę nad melodią. Chciałem zrobić coś zupełnie innego, niż na płycie. Nagrać utwór akustyczny, połączony z elektroniką, coś na wzór Royksopp. Planowałem oprócz gitary znaleźć instrument, który wypełni ten utwór. Pomyślałem o Michale Jelonku i jego skrzypcach. To jest na tyle niekonwencjonalny muzyk, że potrafi zagrać na skrzypcach tak, że nikt się nie zorientuje, że grał to skrzypek.
To było dla mnie bardzo przyjemne doświadczenie. Gdy Marcin dostał pierwsze mixy tej piosenki to powiedział, że to jest doskonały numer, aby otworzyć nim album. Zrobiło mi się niezwykle miło.
K.S.: Na krążku miały znaleźć się dwa utwory…
B.K.: Zgadza się. Miały być dwa i zresztą oba zostały nagrane. Miało być jeszcze „Kocham Cię” w wersji akustyczno-elektronicznej. Ten utwór jest, słucham go sobie w domu i zawsze mogę go upublicznić. Marcin Sitko, w związku z bardzo pozytywnym odbiorem „Odnalezionych piosenek”, chce zrobić drugą część albumu i powiedział, że lepiej byłoby, gdyby „Kocham Cię” pojawiło się właśnie na kontynuacji. Dzięki temu będę miał szansę pojawić się i na „jedynce”, i „dwójce”.
K.S.: Na tej płycie znalazło się zacne grono artystów, m.in. Olek Klepacz, Andrzej Grabowski, Maciej Balcar. To chyba taka fajna nobilitacja dla Pana znaleźć się w tym gronie?
B.K. Na pewno. Na podpisaniu płyty w Empiku z wykonawców byli Marcin Kindla, Olek Klepacz i ja. To było miłe znaleźć się wśród nich, zwłaszcza że ja jestem wciąż na tzw. dorobku, a oni są topowymi artystami. Fajnie było usłyszeć z ust wokalisty Formacji Nieżywych Schabuff, że jest pod wrażeniem utworu. To była nobilitacja, pr-owo świetny strzał, ale najważniejsze, że utwór bardzo dobrze wyszedł i się podobał.