Vive la France

vive 1 life4styleMam zawsze problem z rankingami, w których należy ocenić rzeczy z danej kategorii w skali od najlepszych do najgorszych. Jak mówi znane powiedzenie „Gdzie dwóch Polaków tam 3 zdania”, więc można się domyślić, że w przypadku każdej osoby, poniższe zestawienie wyglądałoby zupełnie inaczej. Dzisiaj przed wami mój całkowicie subiektywny ranking filmów francuskich, które moim zdaniem trzeba obejrzeć. Listę tę można dowolnie modyfikować i rozszerzać!

Francja kojarzy nam się z Wieżą Eiffle’a, bagietkami i specyficzną muzyką skrzypiec w tle. Nic więc dziwnego, że wiele filmów typowo francuskich zawiera w sobie te elementy. Oczywiście wszystko co francuskie jest dystyngowane i ma swój specyficzny klimat. Filmy z kraju nad Loarą mają też to do siebie, że w dużej mierze nawiązują do uczuć, erotyzmu, miłości. Wszystko za sprawą wręcz intymnego brzmienia słów. Po francusku nawet sceny zwykłej rozmowy w kawiarni przy papierosie brzmią poetycko, a jako że francuzi mają o sobie wysokie mniemanie, takich scen w danej produkcji mogą przeważać i podciągnąć każde ujęcie pod ramy symbolizmu.

Przekleństwo niewinności

Jedną z głównych ikon francuskiego kina jest piękna Catherine Deneuve. U progu swojej kariery zagrała w filmie „Piękność dnia”. Grana przez Deneuve, Severine jest atrakcyjną i na pozór szczęśliwą żoną szanowanego lekarza. Ta rola wymagała od francuski wspięcia się na wyżyny aktorskiego warsztatu. Musiała zagrać kobietę, która choć bardzo kocha swojego partnera, nie potrafi przełamać się i nawiązać z nim fizycznej bliskości. Czuje się niezaspokojona w swoim związku, a ukojenie znajduje w sennych marzeniach i fantazjach. Nie są to jedynie erotyczne myśli, ale typowo sadomasochistyczne wyobrażenia, które powoli zaczynają ją przerażać, a raczej niepokoi ją fakt,
że podobają jej się one coraz bardziej. Zmieniają się w obsesje i z zamkniętych w głowie fantazji stają się celem do osiągnięcia. Wkrótce Severine zaczyna wieść podwójne życie… Film prowokuje odwagą i tematem, a jego niewątpliwą gwiazdą jest Catherine Deneuve.  Idealnie łączy w sobie cechy niewinnej żony i uwięzionej w niej kobiety, której pragnienia powoli przejmują kontrolę nad życiem.

Babski świat

„8 kobiet” – ten film bił we Francji rekordy popularności. I nie ma się co dziwić, bo produkcja,8 kobiet life4style która skupia w jednym miejscu osiem najwybitniejszych aktorek francuskiego kina, jest skazana na sukces. Są nimi: piękna i bogata pani domu (Catherine Denevue), jej matka (Danielle Darrieux), siostra – zdziwaczała i histeryczna stara panna (Isabelle Huppert), starsza córka – studentka (Virginie Ledoyen), młodsza córka – nastolatka (Ludivine Sagnier), piękna aczkolwiek niezbyt mile widziana szwagierka (Fanny Ardant), poczciwa służąca i niania (Firmine Richard) oraz uwodzicielska pokojówka (Emmanuelle Beart). Jest też pan domu, ale właśnie leży w swoim łóżku z nożem w plecach, więc logiczne, że nie ma on wiele do powiedzenia w tym babskim raju. Brzmi trochę jak historia z „Seksmisji” Machulskiego? Panie całkowicie ignorując obecność nieboszczyka, próbują rozwikłać zagadkę, kto pozbawił go życia. W trakcie rozwoju akcji okazuje się, że każda z nich miała motyw. Jak często bywa w filmach rozgrywających się w jednym pomieszczeniu, pierwotny cel jest jedynie przyczynkiem do ukazania przywar, konfliktów i sekretów, jakie trapią bohaterów. Podobną sytuację pamiętamy z obrazów „Rzeź” czy „Kto się boi Virginii Woolf”.

Boski żandarm

Nie chciałabym wyróżniać żadnego filmu o komicznym funkcjonariuszu, w  którego z powodzeniem wielokrotnie wcielał się Louis de Funès. Można spokojnie powiedzieć, że francuska komedia naprawdę dużo mu zawdzięcza. Wielu zarzuca mu, że każda jego kreacja jest taka sama, a ciągła gestykulacja, podwyższony ton i skoki, w pewnym momencie zaczynają męczyć. Są oni jednak w  zdecydowanej mniejszości, co widać w popularności każdego filmu z de Funèsem. A aktor? Jak wino. Im starszy tym lepszy. To akurat pasuje do niego jak ulał, gdyż sama przyznam się, że nie potrafię wyobrazić go sobie jako młodzieńca. Niektórzy żartują, że komik po prostu nigdy nie był młody. Dla widzów na pewno. Jednym z tytułów wartych uwagi jest na pewno „Oskar”, czyli tragifarsa i istna komedia pomyłek. Poziom absurdu potrafi w niej zaskoczyć, ale nigdy nie ma się uczucia przesady. Aktorzy świetnie odgrywają niekiedy bardzo nielogiczne sceny i są w tym nad wyraz przekonujący.  To świetna komedia, przy której można uśmiać się do łez, a ten nadmiernie machający rękami de Funès jest jej ogniwem spajającym.

Mistrz i Małgorzata

Film mocno osadzony w historii, miejscami brutalny, robiący na każdym bez wyjątku ogromne wrażenie. Mowa oczywiście o „Królowej Margot”. Patrice Chéreau sięgnęła do czarnych kart historii Francji. W 1572 roku wesele katoliczki Małgorzaty de Valois i protestanta Henryka z Nawarry kończy się brutalną rzezią hugenotów. Chociaż wątek historyczny przedstawiony jest z dbałością o szczegóły i porażającym realizmem, nie on jest najważniejszy. Banalnym, ale prawdziwym będzie stwierdzenie, że film przede wszystkim rozprawia o uczuciach ludzi, którzy nieco pogubili się w tym nadmiarze blichtru i fałszu. Ślub rozpuszczonej katoliczki z protestanckim księciem miał w teorii zakończyć spory i walki religijne. W efekcie stał się jedynie dobrym pretekstem do ostatecznego rozprawienia się z „innowiercami”. W „Królowej Margot” mamy pokazany ból, cierpienie i dworską dwulicowość. Patos jest za to ograniczony do minimum. Kazirodztwo, zabójstwa, krew-oto, czym jest królewskie życie według Chéreau. Dodajmy do tego znakomitą grę aktorską i starannie dobraną muzykę Gorana Bregovića, a dostaniemy odpowiedź na to, jak powinno się robić filmy o historycznym podłożu. Dla nas Polaków, to całkiem dobry wzorzec.

vive 3 life4styleKino francuskie zwykle kojarzy nam się z awangardą i często przekombinowaniem (stąd na przykład skrajne emocje wokół ciepłego obrazu „Amelia”). W latach 60tych tamtejsze wschodzące talenty nader efektywnie zaczęły wykorzystywać zdobycze techniki, wprowadzając do przemysłu filmowego nową jakość. Otwarto furtkę dla niskobudżetowych produkcji i eksperymentów. Chodziło głównie o rozluźnienie ram etycznych, które do tej pory krępowały produkcje. Młodzi postanowili iść z duchem czasu, odkrywać tematy tabu, być głosem nowego pokolenia, które jest wolne, liberalne i mniej pruderyjne. Stąd popularność takich filmów jak „Do utraty tchu” (obrazu, który w głównej mierze polega na improwizowaniu każdej następnej sceny). Mamy słabość do tego, czasem pretensjonalnego kina francuskiego. Trzeba przyznać, że niezależnie od gatunku, coś nas w tej stylistyce ujmuje. Może to być komedia o stereotypach „Jeszcze dalej niż północ” czy smutna opowieść o damie francuskiej bohemy Edith Piaf. Jest w czym wybierać. 

Katarzyna Mierzejewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ