Ubezpieczanie ciała – kolejny kaprys gwiazd?
Ostatnio media obiegła wiadomość o rekordowej kwocie, którą zaproponowała firma ubezpieczeniowa Taylor Swift – piosenkarka nie ukrywała zaskoczenia, gdy dowiedziała się, że jej nogi zostały oszacowane na 40 milionów dolarów. Skromnie przyznała, że wcześniej myślała, że warte są „tylko” około miliona dolarów. Czy ubezpieczanie partii swojego ciała to kolejny kaprys gwiazd, czy raczej konieczność? A może jest to już przejaw narcyzmu i przesady?
fot. materiały prasowe
Swift nie jest jedyną gwiazdą ubezpieczającą swoje ciało. Burzę medialną wywołała wokalistka i aktorka, Jennifer Lopez deklarując, iż ubezpieczyła swoją pupę. Wtedy (sprecyzuj kiedy, np. kilka lat temu, czy jakoś tak)było to nowe zjawisko, które mogło dziwić, szczególnie, że nie jest znana suma, na którą J.Lo oszacowała swoje pośladki. Według niektórych jest to kwota 100 milionów dolarów, ale są takie osoby, które twierdzą, że kwota dochodzi ona do 300 milionów dolarów!
A co najczęściej ubezpieczają gwiazdy? W zestawieniu znajdują się takie części ciała jak: nogi, biust, pupa, włosy, ale także nieco bardziej dziwne partie. jak Np. Betty Davis ubezpieczyła swoje wcięcie w talii na 357 tysięcy dolarów, a Ben Turpin zainwestował (te słowo chyba nie pasuje, ma inne znaczenie, pomyśl jak to zastąpić, mi nic nie przychodzi do głowy) swojego zeza.
Sama idea ubezpieczania części ciała dla przeciętnego człowieka wydaje się dość zabawna. Z drugiej strony jest powszechnie znane to, że Amerykańscy celebryci panicznie boją się psychofanów, dlatego inwestują w swoje ciało na wypadek, gdyby coś się przydarzyło. Jednak złośliwi mówią, że gwiazdy ubezpieczają to, czym robią karierę.
Patrycja Sieląg