Trudne Sprawy
Wydawałoby się, że na temat dorastania ciężko powiedzieć coś nowego. A jednak! Niedawno miał swoją polską premierę Boyhood, film Richarda Linklatera. To świetne, nowe-stare spojrzenie na dojrzewanie.
Boyhood to niezwykły film. Paradoksalnie, ten zwyczajny frazes świetnie opisuje dzieło Richarda Linklatera. Poetycki, ale łatwy w odbiorze. Patrzący dokumentalistycznym okiem, ale fabularny. Pokazujący geograficznie i kulturowo odległą rzeczywistość, ale jednak bliski. Kręcony tylko przez kilkadziesiąt dni, ale produkowany aż dwanaście lat.
Opowiada historię Masona Juniora (w tej roli Ellar Coltrane). Poznajemy go, gdy jest zwykłym sześciolatkiem. Prowadzi wykopaliska wokół domu, bazgrze po murach, bawi się z innymi dziećmi. W ostatniej scenie zaczyna studia, właśnie przekracza granicę między chłopięctwem a dorosłością. Rozwinął żagle, ale musi zdecydować, dokąd płynąć. Boyhood pokazuje to, co dzieje na przestrzeni dwunastu lat, które dzielą od siebie obu Masonów- chłopca i młodego mężczyznę.
Sekret niezwykłości tego obrazu tkwi w tym, że Richard Linklater (reżyser i scenarzysta) postanowił dosłownie pokazać dwanaście lat historii. Co roku, ekipa spotykała się, by nakręcić kolejne sceny. Daje to piorunujący efekt – widzimy, jak dzieci dorastają, a dorośli starzeją się – naturalnie, bez charakteryzacji. Tak samo zmienia się otoczenie bohaterów. Pierwszy „Idol”, ostania część „Gwiezdnych Wojen”, kolejne części „Harrego Pottera”, wybory w których wygrywa Barrack Obama. Zmienia się muzyka, telefony których używają bohaterowie, konsole, na których grają.
Drugą niezwykłością jest scenariusz. Mimo że szkielet historii był stały, to scenariusz „dorastał” wraz z bohaterami. Reżyser przyznaje, że co roku pisał go na nowo, a aktorzy zmieniali dialogi po swojemu. Dzięki temu historia, mimo że wymyślona, jest naprawdę realistyczna – twardo osadzona w ramach czasowych 2002-2013.
No dobrze, ale o czym właściwie jest ten film? O dorastaniu? O rodzinie? Reżyser twierdzi, że głównym bohaterem jest czas. Nie ma tu tradycyjnych zwrotów akcji i głównego wątku. Mimo, że bohaterem jest Mason, to pozostali – jego matka, siostra i biologiczny ojciec, kolejni ojczymowie i inni – są właściwie równoprawnymi postaciami. Dorastają wszyscy – dzieci do roli dorosłych, dorośli do kolejnych życiowych decyzji. Opowieść o dorastaniu jest zbudowana z małych cegiełek, drobnych wydarzeń. Wątki przeplatają się, a ostateczny obraz pokazuje nam zmiany jakie zachodzą w świecie: w postaciach, w świecie, w kulturze. Zmiana jest istotą każdej fabuły, ale uchwycić istotę zmiany to prawdziwa sztuka.
Film został doceniony wieloma nagrodami, m. in. na festiwalu w Berlinie aż trzy, w tym dla najlepszego reżysera, w Seattle za najlepszy film, najlepszego reżysera i najlepszą aktorkę (dla grającej mamę Masona, Patricii Arquete). Zarobił prawie 28 milionów, przy czteromilionowym budżecie. Widać, że otrzymuje uznanie, na jakie zasługuje. Trzeba zdawać sobie sprawę, że projekt był bardzo ryzykowny, a twórcy mieli dużo szczęścia. Przez dwanaście lat zdjęć nikt nie zrezygnował, sponsorzy się nie wycofali.
Wydaje się, że ryzyko się opłaciło. Po pięciu tygodniach od premiery w USA, film już został zaliczony do grupy wielkich i przełomowych. I nic dziwnego. Każdy naprawdę może znaleźć w nim coś z własnego życia, drobne przedmioty i sceny przywołują wspomnienia (np. gdy słyszymy piosenki, których słuchaliśmy w czasie akcji filmu, jak Yellow Coldplay). Historia ma w sobie głębię, zmusza do refleksji. Nie tylko widzów. Ethan Hawke, grający biologicznego ojca Masona, stwierdził – dzieciaki pięknie dorosły. A my się zestarzeliśmy. I tak najprościej podsumował trudne sprawy dorastania.
{youtube} OidqHY9pgw8|600|450|0{/youtube}
Michał Mościcki