To nie pornos, to sztuka

erotyka life4styleJakiś czas temu, do kin weszły dwie części „Nimfomanki” Larsa von Triera, co wywołało medialną burzę wokół ilości seksu, jaki widz musi zobaczyć na dużym ekranie, aby do kina w ogóle przyjść. Jednak istnieje wyraźna granica między kinem erotycznym, a pornografią, która ulegając zatarciu wskazuje na przemyślaną decyzję reżysera. Jednak czy seks może jeszcze kogoś zaskoczyć?

Pornografia towarzyszy ludziom od pokoleń, choć tak naprawdę, to średniowieczna uniwersalizacja chrześcijaństwa doprowadziła do rozwoju tej sztuki. Właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęto zakazywać pokazywania uroków nagiego ciała, co z kolei w starożytności było zjawiskiem oczywistym. Nie oznacza to jednak, że wszelka nagość w sztukach starożytnych odpowiada dzisiejszej pornografii. Greckie pornographia odnosiło się do ilustracji aktów prostytucji, zatem już na przykład „Dyskobol” Myrona temu określeniu nie odpowiadał. Definicja pornografii zmieniała się na przestrzeni lat wraz ze zmianami obowiązujących norm kulturowych. Obecnie za pornografię uznaje się literaturę, fotografię i kinematografię, które z założenia mają w odbiorcy wywołać seksualne pożądanie.

Erotyka, jako sztuka ma na celu wywołać u odbiorcy uniesienia estetyczne. Dzieła erotyczne opierają się na zmysłowości i miłości cielesnej bohaterów. W przeciwieństwie do pornografii nie przedstawiają dosłowności i jednoznaczności aktów płciowych. Bazują, przynajmniej w założeniu, na pozbawionym wulgarności pożądaniu. Dobre kino erotyczne, to niestety filmy sprzed kilkunastu bądź kilkudziesięciu lat. Wśród znawców kina coraz częściej pojawia się pogląd, iż współczesnych filmów erotycznych już nie ma. Trochę w tym prawdy, gdyż nowych filmów pokroju Emmanuelle czy 9 i 1/2 tygodnia próżno szukać wśród kinowych afiszy.

Problem z seksem w kinie polega na tym, że coraz mniej rzeczy nas zaskakuje. Ciężko mówić o tematach tabu w społecznych realiach wyrzeczenia się pruderii. Emanująca seksualnością Thedy Bare, Kleopatra z 1917 roku wywoływała niegdyś większe społeczne kontrowersje niż realistyczne ukazanie brutalnego gwałtu na bohaterce granej przez Monice Belucci w filmie Nieodwracalne z 2002 roku. Tak, jak dramat Gaspara Noé możemy wciąż uznać za szokujący w oparciu o ukazaną w nim przemoc, tak akrobatyczny seks w Ostrożnie, pożądanie Anga Lee (reżysera między innymi Tajemnicy Brokeback Mountain) nikogo już raczej nie sprowokuje do ostentacyjnego opuszczenia sali kinowej. Konwencjonalny seks już nas nie burzy, a artyści chcący szokować zmuszeni są do sięgania po coraz bardziej pierwotne, brutalne i zezwierzęcone motywy.

Seks, nagość i pożądanie są w kinie niezbędne tak samo, jak niezbędne są w naszym życiu. Obiektywne zatarcie granicy między filmem erotycznym, a pornograficznym świadczy tak naprawdę nie o reżyserii z pogranicza nurtów, a o zdecydowaniu się twórców na bodźce najprostsze i najbardziej dosłowne. Mnogość scen erotycznych to tani chwyt przyciągnięcia widzów do kina. Problem jednak nie leży w sztuce wycierającej się erotyką, a w widzu, żądnym krwi i nagości, by za tę sztukę zapłacić.

Hanna Gajewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ