Street art po polsku
Jeśli polska sztuka ulicy, w przeważającej mierze nielegalna i offowa, w przeciwieństwie do skomercjalizowanych przedsięwzięć tego typu w Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej, nadal raczkuje, to miejmy nadzieję, że nigdy nie wyrośnie ze swojego urwisostwa. Jakimi językami dziś przemawia do nas street art?
Ponieważ street art jest nierozerwalnie związany z kulturą Zachodu i amerykańskimi ruchami antysystemowymi lat 60 i 70, mało kto pamięta, że polska sztuka ulicy narodziła się niezależnie od tych zjawisk, za nie przepuszczającą światła i idei żelazną kurtyną, jako wyraz buntu wówczas, kiedy trzeba było się sprzeciwiać nie tylko bezosobowej, sfabrykowanej nowoczesności, ale przede wszystkim namacalnej agresji tych, którzy nastawali na życie i wolność Polaków. Już w czasie II wojny światowej na ulicach zaczęło pojawiać się tzw. graffiti walczące, którego najbardziej znanym przykładem jest symbol Polski Walczącej. Przeżywające dziś swój renesans murale, czyli wielkoformatowe obrazy na ścianach budynków, powstawały przez cały okres komunistycznej ekspansji na nasz kraj. Demokratyzacja, zarówno polityczna, jak i społeczna, która stała się podstawowym paradygmatem naszego doświadczenia rzeczywistości i sztuki po ’89 roku, a której wybujałe efekty możemy podziwiać dziś w Internecie, zmieniła również kierunek agresji street artu. Artyści zauważyli, że współczesne zagrożenia są bardziej nieuchwytne, co czyni je szczególnie niebezpiecznymi dla twórczej, niezależnej jednostki.
Mirosław Duchowski i Elżbieta Anna Sekuła w książce „Street art. Między wolnością a anarchią” zauważają: „Street art jest miarą współczesności i dobrze oddaje jej złożoność. Skomplikowane i nierzadko niebezpieczne związki pomiędzy sztuką, polityką, rynkiem, prawem i mediami znajdują tutaj swoje odbicie”. Street art znalazł sposób na ulokowanie siebie w przestrzeni pomiędzy różnymi sferami życia, dzięki czemu nie stracił kontaktu z nim samym. Skorzystał z idei wymienialności artysty i widza, dzięki czemu proponuje udział we wspólnym doświadczeniu codzienności.
Atrakcyjność street artu polega na jego wyrastającym z doświadczenia ponowoczesności poszukiwaniu autentyczności. Autentyczność w świecie sfabrykowanym, przetworzonym na milion sposobów, przemielonym przez komercjalizację wszystkich sfer życia, stała się najbardziej palącą ludzką potrzebą. Dziś już nie wiemy, czy to, czego doświadczamy, jest prawdziwe. Sfałszowane filmiki manipulują emocjami milionów, wizerunki gwiazd to w większej mierze dzieło grafików komputerowych niż natury, i nikt już nie ma wątpliwości, że to opłacalność, a nie prawda, jest ostatecznym kryterium kreowania rzeczywistości.
Nielegalna działalność streetartowców poza instytucjami, galeriami i domami aukcyjnymi, ma być jednym z ostatnich bastionów nieskrępowanej twórczości artystycznej. Wymieszanie tych dwóch światów odbieramy dziś jako wewnętrzny zgrzyt, jak gdyby świat sztuki sam stał się nieautentyczny i oderwany od życia. Trudno nam zrezygnować z czegoś, co, jak pisze Dmuchowski, „sprzeciwia się i buntuje przeciw powszechnie dominującej estetyce i regułom kulturowej gry”, kiedy wszystko inne tak łatwo poddaje się im bez walki.
Do najważniejszych polskich streetartowców należą tacy artyści, jak Bartosz PENER Świątecki, SEPE, CHAZME718, MRUFIG, FRM-Kid, Mateusz Gapski i Przemek Blejzyk, LUMP, Natalia Rak, Wojciech Kołacz (OTECKI) i inni. Przyjrzyjmy się ich najciekawszym pracom.
[moduleplant id=”1060″ fwg_projects_id=”205″ mod_showtitle=”0″ ]
Lidia Pustelnik