Sex, Drugs & Instagram
Współczesne realia nauczyły nas, że o popularności muzyka nie świadczy już ilość sprzedawanych płyt, a liczba fanów na facebookowym fanpage’u. To samo zjawisko dotknęło ludzi, a przede wszystkim młodzież XXI wieku. O tym, czy jesteśmy lubiani, przekonujemy się dopiero skrzętnie przeliczając liczbę znajomych na Facebooku, o naszej atrakcyjności świadczy ilość followersów na Instgramie, a o poczuciu humoru retweetów na Twitterze. A przecież od lat wiadomo, że seks sprzedaje się najlepiej. Czy internetowy onanizm własną próżnością to zmora „pierwszego świata”?
Luis Quiles to hiszpański artysta, którego prace, będące komentarzem do aktualnej sytuacji społecznej i politycznej, nieustannie szokują. Konsumpcjonizm, ubóstwo, niewolnictwo, cenzura, homofobia i wykorzystywanie dzieci – to tylko niektóre problemy, jakie autor bezlitośnie krytykuje za pomocą swoich ilustracji. Jego kontrowersyjna dosłowność przysporzyła mu zarówno rzeszę fanów na całym świecie, jak i przeciwników. Jego niedawno opublikowane prace stanowią mocno obrazowy komentarz do zjawiska seksualizacji mediów społecznościowych. I choć ilustracje typu „I-Phonekakke” dla wielu mogą wydać się grubo przesadzone, stanowią trafny impuls do przemyśleń na temat treści jakie publikujemy na łamach portali takich jak Facebook czy Instagram.
Według Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, seksualizacja wiąże się m.in. z wartościowaniem osób na podstawie ich atrakcyjności seksualnej. Czyż nie to robimy sobie na co dzień na łamach portali społecznościowych? Najłatwiejszym sposobem uzbierania licznego grona obserwujących na Instagramie jest publikowanie wydekoltowanych zdjęć ‘z rąsi’ lub atletycznego, skąpo odzianego ciała. A przynajmniej tego typu publikacje przeważają w zdjęciach lubianych przez moich kolegów. Sama nie jestem lepsza, bo bodźcem do założenia instagramowego profilu była u mnie chęć obserwacji konkretnej osoby (i to nie ze względu na jego zdolności fotograficzne). I choć naszej kulturze znacznie bliżej do charakteru indywidualistycznego niż kolektywistycznego, czym byłby nasz indywidualizm bez społecznego poklasku. Zatem wychodzi na to, że wirtualnie onanizujemy się własną próżnością i ‘robimy sobie dobrze’, namiętnie klikając przycisk Lubię to.
Do czego prowadzi seksualizacja mediów społecznościowych? Oprócz niebezpieczeństw związanych z publikowaniem w Internecie treści o charakterze ‘erotyzującym’, prowadzi ona przede wszystkim do przykrego zjawiska samouprzedmiotowienia. Największe szkody wyrządza to wśród młodzieży (zwłaszcza dziewcząt), która podświadomie zaczyna utożsamiać popularność i akceptację społeczną z seksownym wyglądem. Negatywnie wpływa to na ich pewność siebie i ocenę własnej wartości. Badania łączą ten problem z coraz bardziej powszechnymi wśród młodych kobiet zaburzeniami odżywiania oraz depresją. Naklejając sobie nawzajem metkę „lepsze, bo seksowne”, nie dziwmy się, że w konsekwencji żyjemy w społeczeństwie ludzi zakompleksionych.