Pociąg donikąd

kolejlife4styleZima. Na dworze –20 stopni. Perony przepełnione, ludzie wyskakujący z pociągu między stacjami, wulgaryzmy, ciągłe komunikaty o kilkudziesięciu minutowych opóźnieniach… Taki obraz nie dziwi już nikogo, kto choć raz miał „przyjemność” podróżować polskimi kolejami w okresie zimowym.

Śnieg, zamiecie i mrozy to nieodłączny element okresu grudzień-marzec. A tu proszę! Wszystko to, jak co roku zaskoczyło PKP. Od początku roku na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które bez żadnych komplikacji dojechały do lub z Warszawy. Pęknięta szyna? Zdarza się, 40 min postoju. Pociąg zamarzł? Nie ma się co dziwić, w końcu mamy zimę. Problem z niezamykającymi się drzwiami? Przecież to niewielka usterka, ruszymy za pół godziny.

Poranne dojazdy do pracy lub szkoły stają się męką, a towarzyszący podróży lęk czy pociąg nie utknie wśród pól, psuje pasażerom samopoczucie. Są tacy, którzy pociągi mogą zastąpić autobusami lub podmiejskimi kolejkami. Są też tacy, którzy do pracy na czas zimy mogą dojeżdżać samochodem. Ale są też tacy, którzy z żadnej wymienionych opcji skorzystać nie mogą! Bo albo nie mają połączenia z innymi środkami komunikacji miejskiej albo nie mają samochodu bądź prawa jazdy albo po prostu nie stać ich na pokonywanie dwa razy dziennie przez cały tydzień odcinka pomiędzy domem i pracą. A jak wiadomo paliwo jest coraz droższe. I bilety też, co kompletnie nie przekłada się na jakość świadczonych usług. I co teraz? Nasuwa się odpowiedź minister Bieńkowskiej: „Sorry, taki mamy klimat”. Oczywiście, zgadzam się. W takim razie powinno dostosować się tory lub pociągi albo najlepiej i to i to do panującego klimatu. A kto to ma zrobić? Zwykły szary człowiek, który płaci za to, żeby dostać się do pracy? Nie! Ten zwykły, szary człowiek co miesiąc kupuje bilet, żeby w godnych warunkach tę podróż przetrwać.

Przetrwać to dobre słowo. Tutaj na każdej stacji ludzie przepychają się do siedzeń. Nie raz kłócą się o to czemu pociąg stoi lub czemu akurat tu i teraz . Ci co się nie kłócą śmieją się z absurdów, jakie można spotkać na kolei, inni zaś są niewzruszeni. Najbardziej jednak zaskakujący jest fakt, że koleje najczęściej zawodzą w tych samych miejscach. Dziwne, że nikt na to nie wpadł. Albo wpadł i od kilku lat nic z tym nie robi. A szkoda, bo to choć w niewielkim stopniu mogłoby zmienić wizerunek PKP.

Ludzie z bezradności wylewają swą złość na współpasażerów albo na popularnych portalach społecznościowych bądź forach. Powstają fan page takie jak „Koleje Mazowieckie- ciesz się, że jedziesz” czy „ABSURDY PKP”.

Na koniec coś optymistycznego, co w przypadku kolei jest dużym zaskoczeniem. Trzeba jednak przyznać, że PKP potrafi też pozytywnie umilić czas , np. serwując pasażerom ciepłą herbatę za okazaniem ważnego biletu. Ostatnia awaria pod Olsztynem również potwierdziła, że w polskich kolejach pracują ludzie, którzy mają serce i potrafią wczuć się w sytuację podróżujących. Mianowicie po pasażerów opóźnionego pociągu pracownicy wysłali blisko 20 taksówek, które odwiozły ludzi do centrum Olsztyna.

Czy to wystarczy, aby pasażerowie zapomnieli o wszystkich niedociągnięciach na kolei?

Patrycja Ceglińska, fot. rdc.pl, regio-media.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ