O Boże, muszę to mieć!

[moduleplant id=”1019″ id_article=”6403″ ]

Kluczowym elementem w omawianym zagadnieniu jest impuls, któremu poddajemy się nie kontrolując naszych zachowań i wydatków. Działamy impulsywnie, gdy wchodzimy do drogerii po krem do rąk, a wychodzimy z nowymi perfumami, szminką, pudrem i 3 lakierami do paznokci.

Szacuje się, że ponad połowa zakupów, to zakupy impulsywne. Czasy, kiedy sklep był tylko miejscem sprzedaży już dawno się skończyły. Dziś ma prowadzić swego rodzaju działalność propagandową. Istotnym elementem jest także odpowiednia atmosfera, która determinuje wybory klienta. Mam tu na myśli nie tylko zachowanie personelu, ale także odpowiednie oświetlenie czy zapach. To one uwypuklają wartość produktu. Ogromne znaczenie ma także zachowanie innych klientów. Dużo łatwiej przychodzi nam zakup produktu, który cieszy się większym zainteresowaniem. Dowartościowujemy w ten sposób samych siebie, budując w sobie poczucie „bycia na bieżąco”. Dopiero w domu dopada nas refleksja, że bez zakupionej rzeczy moglibyśmy się spokojnie obejść. Mówi w rozmowie z nami Dorota Rak.

Jak się opamiętać?

Na naszą prośbę Natalia ŻukKliniki Stresu przygotowała kilka wskazówek, które pomogą zreflektować się osobie, która podejrzewa u siebie uzależnienie od zakupów. Jeżeli masz wrażenie, że:

  • przymus kupowania odczuwasz przy obniżonym nastroju, zwiększonym lęku lub napięciu,
  • często obsesyjne myślisz o zakupach i intensywne je planujesz,
  • odczuwasz wstyd i poczucie winy po zakupach, zwłaszcza po kilku-kilkunastu godzinach,
  • dużo czasu spędzasz w miejscach, gdzie można dokonać zakupów,
  • nieracjonalnie wydajesz pieniądze lub zadłużasz się, przy jednoczesnym kupowaniu zbędnych rzeczy,
  • kłamiesz na temat zakupów, posiadasz tajemnice z nimi związane (np. kart kredytowe, o których nikt nie wie),

zastanów się, czy problemy dnia codziennego nie przerastają cię, a zakupy stają się jedyną przyjemnością w ciągu tygodnia. Przykra refleksja po kilku godzinach nie jest jeszcze tak bolesna, jak debet na karcie kredytowej i pukająca do drzwi pani z Prowidenta. Okazuje się, że nawet zakupy mogą destruktywnie działać na nasze życie, zajmować większość myśli w ciągu dnia oraz niszczyć relacje z bliskimi. Z drugiej strony nic w tym dziwnego, że z nowych nabytków cieszymy się jak dziecko z nowej zabawki. Warto byłoby się jednak zastanowić, czy rzeczywiście problemem jest zakupoholizm, jako choroba, czy współczesna kultura „Mieć, znaczy być”.

Hanna Gajewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ